Hej!
Powiedzmy, że mam teraz więcej czasu wolnego i z tego powodu mogę się wypowiedzieć w tym wątku.
Z tego co zrozumiałem, stawiamy sobie pytanie:
"czego słuchamy poza bluesem (i dlaczego)?".
Myślę, że nie ma się co dziwić, że słuchamy czegoś poza bluesem. Blues to jeden z wielu gatunków muzycznych, podobnie jak kryminał jest jednym z wielu gatunków literatury. Powody dla których jedni wolą wspomniane kryminały, od książek przygodowych, nie są tak do końca znane nawet nam samym - trudno jest uzasadnić, czemu dany styl odpowiada nam najbardziej (łatwiej już powiedzieć co w tym innym nam przeszkadza).
Ale pomyślmy przez chwilę: czy miłośnicy kryminałów czytają tylko i wyłącznie Christie, Hammeta, Doyle'a? Jestem pewny, że nie i wiem dlaczego - człowiek potrzebuje różnorodności, inaczej się nudzi.
Kiedy wracam do domu i jestem strasznie zmęczony, lubię sobie włączyć i posłuchać Watersa, Paula Lamba, Mannish Boys. Taki blues mnie ładuje, pozwala odżyć i odpocząć. Ale nie zawsze potrzebuję odpoczynku, czasem chcę się odprężyć - puszczam jazz (swing): Oscara Petersona, Kenny Burrela, Woody Allena, Davisa...
Czasem mam ochotę na coś, co mnie zaskoczy: Dave Matthews Band, Tom Waits, Von Zeit; pojawiają się też potrzeby na Santanę, Dylana, Stinga, Fabrizio de Andre, Raz Dwa Trzy, Starszych Panów, bo na wszystko znajdzie się zawsze czas i miejsce.
Samego bluesa nie byłbym w stanie słuchać, nie dlatego, że by mnie nudził, ale dlatego, że to co mi oferuje (w sferze emocji i ducha) nie jest w stanie zaspokoić wszystkich moich potrzeb. Piosenka jest dobra na wszystko, sam blues niekoniecznie.
Pozdrawiam,
Kurson