autor: RafałS » maja 7, 2009, 12:15 pm
Chciałbym zauważyć, że nasza subiektywna miara satysfakcji z muzyki nie musi się pokrywać (i często się nie pokrywa) z naszą miarą wartości tej muzyki. Przykłady poniżej.
A) "Nie znam i nie lubię"
1) Nudzi mnie muzyka, powiedzmy, Haydna, więc jej nie słucham i słabo znam.
2) Jestem jednak świadom obiektywnej złożoności tej muzyki, staranności kompozycji, jej wagi dla rozwoju gatunku itd.
3) W rezultacie nie klasyfikuję jej jako kiepską, tylko jako coś poza moim obszarem estetycznym. A przyparty do muru stwierdziłbym raczej, że to "dobra" niż "zła" muzyka na bazie mojego wyobrażenia oceny tej muzyki przez regularnych gości tych obszarów (wiem, że jest przez nich lubiana i ceniona).
B) "Znam i nie lubię"
1) Nie lubię muzyki danej grupy ale ponieważ należy do gatunku, który lubię i jest znana, to słucham jej czesto mimo woli (radio, przyjaciele itd.)
2) Mimo, że jej nie lubię, to dostrzegam pewne jej obiektywne zalety: np. oryginalność, inteligencję - te jednak nie przekładają się na moją satysfakcję emocjonalno-estetyczną.
3) Wiem, że muzykę tę lubi wiele osób, których gust cenię.
4) Skutek: znów powiem raczej, że nie lubię, niż "kiepskie".
C) "Znam i lubię ale z absurdalnych powodów"
1) Pasjami słucham jakiejś kapeli.
2) Słyszę, że ich kawałki są wtórne, w słowach - rymy częstochowskie, umiejętności techniczne takie sobie - a jednak nie mogę się temu oprzeć -budzi to moją sympatię w stopniu znacznie większym niż teoretycznie bardziej profesjonalne i oryginalne granie. Po angielsku nazywa się to "guilty pleasure".
3) Czy powiem, że to dobra muzyka? Nie. Powiem, że to muzyka, którą uwielbiam.
Mój wniosek: jeśli ktoś czesto mówi, że lubi "dobrą muzykę", "każdą dobrą muzykę" czy "tylko dobrą muzykę", to myślę sobie, że ten ktoś jest skończonym idiotą bądź też skończonym megalomanem, bo albo nie dostrzega oczywistej tautologii własnych słów ("lubię to, co dobre, a dobre jest to, co ja lubię") albo przeciwnie - dostrzega ale i tak świadomie utożsamia swoją prywatną, często irracjonalną satysfakcję z obiektywną wartością.
To co subiektywne i obiektywne naprawdę daje się często odróżnić. Z muzyką jak z ludźmi - możemy kogoś cenić za wiedzę, czy dobre uczynki ale jego towarzystwo i tak działa nam na nerwy.
I jeszcze jedno: moja trzyletnia Ania na pytanie czy jedzenie jest dobre odpowiada czasem: "Tak - dobre, ale mi nie smakuje".