Dobra, zakończmy wątek emocji
Chodziło mi tylko o to, że to, że ktoś płacze nad gitarą nie znaczy, że tworzy dobrą muzykę.
Sam uważam, że emocje i przekaz jest w muzyce ważny, chodziło mi tylko o to, że ładunek uczuć, które muzyk wkłada w swoje dzieło nie sprawia, że jest ono odpowiednio dobre, wybitne. Jest szereg innych elementów, które składają się na dobrą muzykę.
Wracając do mierzalności muzyki. Pewien kolega wyraził kiedyś zdanie, że można obiektywnie oceniać wartość muzyki, danego utworu, zespołu, wykonawcy.
Ktoś subiektywnie może stwierdzić, że Doda wybitną piosenkarką jest, ale statystycznie rzecz biorąc, pytając ludzi "osłuchanych" (a nie znających jedynie wykonawców z RMF), większość stwierdzi, że wybitną piosenkarką nie jest.
Wciąż pozostaje to subiektywną opinią każdego słuchacza, ale statystycznie zdecydowana większość będzie miała dość podobne zdanie (komuś może podobać się coś bardziej lub mniej, ale ogólna ocena TAK-NIE będzie zbliżona).
Zatem - można wyciągnąć wniosek, że istnieją obiektywne cechy muzyki, które sprawiają, że Pink Floyd przez zdecydowaną większość słuchaczy (którzy, jak już powiedziałem, troszeczkę w życiu słyszeli) za dobry zespół, a Ich Troje - nie.
Nie wiem, czy dość jasno się wyraziłem