Kilka miesięcy po zakupie, kiedy zdążyłem już zapomnieć to, co znałem z radia odgrzebałem tę płytę i zacząłem jej słuchać. Miłe zaskoczenie w porównaniu z poprzednią. Debiut brzmiał dla mnie trochę tak, jakby killku irlandzkich chłopaków oderwało się na chwilę od wykopywania ziemniaków z podmokłego poletka, weszło do szopy i nagrało album. Niedorobione kompozycje, sztampowe aranżacje (poza Preaching), nadrabianie entuzjazmem ogólnego braku pomysłów.
Na szczęście dwójka to już konkretna rockowa rąbanina, aż wióry lecą. Moc ponakładanych gitar, gęsto chodząca sekcja, dużo lepsze śpiewanie (główny wokal dojrzał, a instrumentalisci śpiewający chórki się dotarli). Chłopaki się otrzaskały i nagrały płytę z kopem, która moim zdaniem bije debiut na głowę pod każdym względem. Profesjonalne numery i produkcja. Kilka kawałków chce mi się grać i śpiewać wraz z nimi a dźwięk trzęsie pokojem. Oby tak dalej. Trzymam kciuki za ich dalsze postępy i karierę.