Jakiś czas temu uzupełniłem swoją kolekcję Jimmieg T. o jeszcze dwie płyty z Telarcu: "Healing Ground" z 2005 i "Inside Tracks" z 2008. Na razie słucham tej pierwszej i powiem, że spodziewałem się więcej, szczególnie po przeczytaniu kilku entuzjastycznych recenzji na zagranicznych portalach. Płyta nagrana w Nashville przy współpracy (produkcja i częściowo piosenki) z Gary Nicholsonem. Jimmy był bardzo dumny z tych wspólnie napisanych utworów i w rezultacie to, co miało być siłą albumu stało się dla mnie jego słabością: zrobiło się zbyt piosenkowo a za mało gitarowo. Żeby to zrekompensować fanom umieścił trzy krótkie utwory instrumentalne - bardzo sympatyczne, szczególnie temat Henrego Mancini przerobiony na surf. Fajny jest też kończący album spokojniejszy blues z wiekszą ilością fortepianu. Ogólnie płyta radosna i energiczna, ale jakoś mnie nie porywa, choć zawsze sobie ceniłem poczucie humoru Jimmiego. Jimmiemu towarzyszą dobrzy muzycy, ale lokalni – z Nashville, a nie jego Driversi. Z Driverów jest tylko Mark Stutso, a i to udziela się głównie wokalnie. Dodam, ze to pierwsza płyta po odejściu saksofonisty Jimmiego Carpentera i trochę mi go brakuje w aranżacjach, wzbogaciłby te muzykę. Chwilowo mój ranking znanych mi płyt Jimmiego wygląda następująco:
1. Whiskey Store Live (Jimmy, The Drivers z Carpenterem+ trio Taba Benoit, koncert z 2004 r., Telarc)
2. Solid Ice (Jimmy, The Drivers bez Carpentera, 2007 r., Telarc)
3. Sinner Street (Jimmy, The Drivers z Carpenterem, 2000 r., Blind Pig)
4. We Got It (Jimmy, The Drivers z Carpenterem, 2000 r, muzyka Eddiego Hintona, , Telarc)
5. True Stories (Jimmy, The Drivers z Carpenterem, 2003 r., Telarc)
6. Drive To Survive (Jimmy, The Drivers bez Carpentera, 1996 r., Blind Pig)
7. Healing Ground (Jimmy i muzycy sesyjni z Nashville, 2005 r., Telarc)
Różnice w jakości płyt od 2. do 6. są dla mnie niewielkie a kolejność umowna. Ogólnie wolę jednak albumy z Carpenterem na saksofonie, choć "Solid Ice" bez jego udziału jest rewelacyjna.
Sporo sobie obiecuję po ostatniej płycie („Inside Tracks”) i pewnie wskoczy gdzieś pomiędzy 2. a 6. miejscem na mojej liście – czas pokaże.