autor: Góri » stycznia 22, 2009, 5:47 pm
Powiedzieć, że ten album składa się z utworów doskonałych to za mało. To perfekcyjnie zaplanowana podróż, w jaką niczym w inny świat zabiera nas orkiestra, na czele której stoi najznamienitszy moim zdaniem gitarzysta ostatniej dekady. Derek Trucks nie gra, on oddycha muzyką tak, jak to czynili Bach, Händel, Mozart, Chopin, Johnson, Davis czy Hendrix. Jego nuty są takim samym, jak jego wielkich poprzedników tchnieniem wolności, radości, tęsknoty i smutku zarazem. Przestrzenią, która dzięki temu, że nie tylko słyszymy, ale i słuchamy staje się także i naszym udziałem.
Inaugurujące płytę Down In The Flood rozkręca się z sekundy na sekundę, by eksplodować mniej więcej w połowie pierwszej solówki Trucksa. Kiedy w utworze następnym dołącza do bandu Doyle Bramhall II wyczuwalne jest swoiste napięcie. Nie ma jednak mowy o niezdrowych emocjach, mamy do czynienia raczej z wzajemną inspiracją niż współzawodnictwem. To nie ostatni zresztą raz, kiedy podczas tamtej sesji staje obok siebie onegdaj dwóch „nadwornych” gitarzystów Pana „Slowhand”. Absolutną perełką, która hipnotyzuje mnie już od kilku dni jest kompozycja skrywająca się pod numerem 10. Akustyczna pieśń Back Where I Started, w której Derek zdaje się tylko muskać struny gitary, by przypadkiem nie prysnął czar roztaczany przez śpiew Susan Tedeschi to antidotum na całą tą szarość, która nastała za oknem.
Znakomita to płyta, od początku do końca, tak jak znakomita jest, bez wyjątku, orkiestra, która ją nagrała.
Sebastian Górski