Było GENIALNIE!
Joe pokazał jaki z niego świetny gitarzysta.. gra z taką lekkością, a zarazem a tkim polotem, że po prostu miażdży, czego najlepszym dowodem było 'Woke Up Dreamng'.. Bonamassa zagrał tak, że brzmiało to jakby na scenie było co najmniej dwóch czy trzech gitarzystów, niesamowite!
Przy całym swoim kunszcie, świetnie zachowuje sie na scenie. Porusza sie, pobiega, pomacha ręką, szatanka zrobi
Słuchało sie go cudnie, ale oglądało równie dobrze.
Musze tylko przyznać, że na początku byłam troche rozczarowana.. bodajże drugi utwór, 'Bridge To Better Days' zagrał
nuta w nute jak na "Live From Nowhere In Palticular'. Na szczęście później sie rozkrecił i popłynął
Po wczorajszym koncercie, Bonamassa jest dla mnie jeszcze większym geniuszem.. Niesamowite, jak potrafi przepięknie zagrać delikatne, wymuskaną, płaczącą solówke, a chwile później zmiażdzyć ostrym hard rockowym łojeniem.
Podobnie jak przedmówcy, nadal pozostaje pod ogromnym wrażeniem i dźwięki wciąż brzmią mi w uszach. Joe zagrał tak, że przez całe dwie godziny drogi powrotnej nawet nam przez myśl nie przeszło żeby włączyć w samochodzie radio
Jeszcze coś przykuło moją uwage- w jego zespole wyraźnie widać, kto jest gwiazdą. Nie jestem w stanie powiedzieć zdania o grze sekcji czy klawiszowca, bo Bonamassa przykuł całą moją uwage
Żałuje tylko jednego- że dzień wcześniej nie byłam w Chorzowie