Nie potrafię obiektywnie myśleć o Budgie, tym bardziej pisać... za bardzo kocham Ich muzykę: od "Flaków" po "Ściskany grzebień kogucika" ...
To był mój już trzeci koncert Papugi ale mowy nie ma o znużeniu...Tym razem stanąłem blisko Burke'a, nie było to trudne bo ludzi jakby mniej, to chyba z powodu małej promocji (żadnej właściwie
) i z zachwytem podziwiałem Jego temperament.
Z wielką radością zauważyłem, że jest w znakomitej formie - wokal rewelacja
. Zaczęli od "Panzer Division Destroyed" a później były takie wielkie utwory jak "In For The Kill", "Parents", "I Turned To Stone" "Napoleon Bona-Parts 1 & 2" nie zabrakło też "Justice" czy "Dead Men Don't Talk" z ostatnie płyty...
Mimo pierdzącego po tej stronie sceny głośnika (nagłośnienie tym razem do bani) wytrzymałem przy nim prawie do końca...niestety na początku bisu - "Bradfan" - telefon wyrwał mnie wprost spod sceny do...
pracy
...
Budgie to Burke Shelley
Steve Williams
...do zobaczenia na następnym koncercie
Craig Goldy...nie całkiem mi pasuje w Budgie...ale ładnie się uśmiecha
foty: Marysia+V
V