No i po Rawie. Chciałbym napisać parę słów o zespołach z małej sceny na początek.
Jazz Sphere- ciekawie, tyle pań na scenie- byłem pod wrażeniem. No i "Bo takie są dziewczyny" Kyksa w ich wykonaniu- no cóż, oryginalnie wyszło
Spodobali mi się też
The Jet-Sons. Klimat Johnny Casha, przyjemne dźwięki. Pierwszy raz miałem okazję na żywo zobaczyć wystąp
Wielebnego i przyznaję- spodobało mi się bardzo
Mądre teksty i bardzo miła dla ucha muzyka. Czego chcieć więcej?
Joanna Pilarska z zupełnie innym klimatem- ale zapewniła równie przyjemne doznania słuchowe. Piosenka Janis bardzo mi się spodobała. Na koniec dwa numery 1 małej sceny jak dla mnie:
Band Bong! Blues i
7ma w nocy. BBB z wyjątkowo ciekawym instrumentarium (dęciaki), świetna muzyka. Fantastyczna rzecz. Zaraz będę szukał ich strony i płyty w internecie
7ma w nocy to czad. I tyle
Później przyszła pora na dużą scenę. A tam równie wiele dobrego było
Zaczęły
3 ptaszki, które słyszałem pierwszy raz w życiu. I wypadli jak dla mnie bardzo dobrze. Świetnie się ich słuchało spod samej sceny.
Puste Biuro jak kiedyś na WBF- czarująco
4 takie kobiety z mikrofonami- musi robić wrażenie
Dalej coś odmiennego-
Makaron i jego trio. Ich gra zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, choć chyba coś było nie tak z nagłośnieniem? Mam nadzieję że będzie jeszcze wiele okazji posłuchać tych śląskich pieśni w ich wykonaniu w okolicy. Zespół
Teksasy bardzo pozytywnie odebrałem, udało im się poderwać ludzi do tańca.
Kulisz Trio na poziomie, fantastyczne wykonanie Zielonego Krzaka, z wygaszeniem świateł na koniec. Byłem pod dużym wrażeniem. Występ
Shau Pau spędziłem na uzupełnianiu energii- kiedyś trzeba coś zjeść
Później
Kalifornijskie Kropelki Miodu- coś fantastycznego
Soul Tub, opowieść o połamanym kijku i wujku Heńku (?)
Zamiany muzyków (perkusja, kijek), wesołe piosenki- MASA energii. Bardzo mi się to spodobało.
Shakin' Dudi na poziomie, przyjemnie się słuchało tych wszystkich piosenek. Ludziom jak widziałem bardzo się podobało
No i finisz- 3 zagraniczne gwiazdy.
Seth Walker dał bardzo dobry koncert, choć mnie ta muzyka nie porwała, bardzo dobrze zagrane, ale bez szaleństw
To nie jest zarzut, po prostu chyba tego dnia troszkę inne dźwięki do mnie bardziej trafiały.
Samuel James- na początek świetna gitara, co w sumie do końca koncertu się utrzymało. Gitarzystą jest on świetnym, to nie ulega wątpliwości. Co zaś do śpiewu...No cóż, nie do każdego taki wokal trafia. Do mnie nie trafił. Sporo ludzi poszło sobie spod sceny. Ale też wiele ludzi zostało i słuchało tych dźwięków. Jak dla mnie- gitara cudna, ale wokal psuł ogólne wrażenie.
Debbie "You can't rush the blues" Davies na koniec bardzo pozytywnie będę wspominał. Przyjemne granie, ładnie zaśpiewane. Nie mam żadnych zastrzeżeń.
Podsumowując- od 11 do prawie 24- tyle godzin czasem cudnych, czasem przeciętnych, a czasem po prostu ładnych dźwięków. Za 50 złotych. Jeden z najlepszych muzycznie dni jakie było mi w życiu dane spędzić