autor: Perfect Stranger » września 6, 2008, 10:33 pm
gdy czytam wypowiedzi niektórych, że "Clapton nigdy nic nie mówi na koncertach" albo "taki już jest, nie jest showmanem" i tym podobne, to tak się zastanawiam, czy naprawdę zawsze człowiek znajdzie usprawiedliwienie na wszelkie braki? ludzie, o czym mowa - zaraz się wezmę za rozsyłanie koncertu Claptona z 2001 z trasy promującej "Reptile" podczas którego gada jak najęty... i nie mówię tu o przedstawianiu kapeli, czy zdawkowym "thank you" ... No, no, rzeczywiście, skoro on jest taki cichy, to nie wiem czemu słyszę tu właśnie tekst "Dziękuję wszystkim za przybycie. Bez was nie byłoby tak samo. Mieliśmy po południu próbę, i było zupełnie inaczej" ,a to tylko przykład.
mam wrażenie, że byłoby tak: jakby się Klapek rozgadał, to gdyby ktoś napisał "ależ ten Clapton gadał zamiast grać" niektórzy napisaliby "i dobrze, że nawiązał kontakt z publiką, świetnie!" ,ale że padło stwierdzenie "Clapton nie bardzo się odzywał" to kontrargument jest "i dobrze! on jest od grania, nie od gadania!" ...
A z innej beczki... ciekawe jak wpływa na odbiór koncertu fakt, że to Clapton, czyli dla wielu żywa legenda... hmm...