autor: lauderdale » lutego 2, 2008, 11:56 am
Ironią losu jest to, że ten mistrz harmonijki nigdy nawet w części nie był tak popularny jak jego uczniowie i “studenci” ; James Cotton, Little Walter Jacobs czy “Rice” Miller. Nigdy też nie udało mu się wyrwać z biedy czy zwalczyć choroby alkoholowej z którą zmagał się od młodzieńczych lat. Pierwszą swoją harmonijkę wziął w dłonie w wieku pięciu lat, a krótko po tym jak wraz z rodziną przeprowadził się do Memphis i jeszcze nim został nastolatkiem grywał w Handy Park ze znanymi w mieście muzykami takimi jak Hammie Nixon, Frank Stokes czy Honeyboy Edwards. W późnych latach dwudziestych Horton grywał regularnie z zespołem Memphis Jug Band w którym przewodnia rolę odgrywał na gitarze Charley Burse, a na stałe na harmonijce grał Will Shade. A dziś konia z rzędem temu kto wie co to takiego ten “jug” ( czytaj dżag), rodzaj rezonatora w kształcie słoika z dość wąską szyjką, który grający trzymał blisko ust nie dotykając ich jednak. Dźwięk wydobywało się ustami podobnie jak przy grze na instrumentach dętych. Wprawny muzyk mógł nawet uzyskać około dwóch oktaw rozpiętości dźwięków. Mimo woli przypomina się śp. Tomasz Sacha z Prowizorka Jazz Band i jego gobophone. Niektórzy z badaczy, historii bluesa twierdzą, że Big Walter grywał ze wspoomnianym Memphis Jug Band już wieku 9 -ciu lat oraz ,że jego harmonijkę słychać na krążku "Kansas City Blues". Do grona wykonawców z którymi Walter Horton grywał głęboko na południu zaliczaję się też Ma Rainey, Big Joe Williams oraz Floyd Jones. Jak to zwykle bywa w przypadku czarnych muzyków fakty przeplatają się z historyjkami i anegdotami niejednokrotnie będącymi opowieściami stworzonymi przez samych zainteresowanych. Bob Corritore twierdzi jakoby Horton wspominał, iż jego uczniem był Little Walter Jacobs, a ponieważ zaczął on zdobywać popularność wykorzystując styl Hortona, ten zmuszony był do opracowania całkowicie nowego własnego stylu. Mającjednak na uwadze opowieści snute przez wielu czarnych artystów i ich dalikatnie mówiąc notoryczne rozmijanie się z prawdą, nalezy do tego typu “rewelacji” podchodzić bardzo ostrożnie.Muzycy w tamtych czasach niezbyt chę tnie dzielili się swoją z reguły empiryczną wiedzą na temat instrumentu, a szczegółnie przewrażliwieni bywali na temat kopiowania zagrywek czy “styli”. Tak się układało, że Memphis i Chicago stały się dla Hortona “jego” miastami. W latach trzydziestych tylko raz na krótko opuścił Memphis i w 1938 osiadł w Chicago, jednak nie na długo. To wtedy właśnie zaczął po raz pierwszy eksperymentować z amplifikacją harmonijki. I mówi się ,że po powrocie do Memphis to jego brzmienie natchnęło Little Waltera i Sonny Boy Williamsona 2 do pójścia w tym kierunku. W 1939 roku nagrywał również z miejscowym gitarzystą, karłem o nazwisku Charlie "Little Buddy" Doyl dla wytwórni Columbia. Rok póżniej ze względu na stan zdrowia wycofał się ze sceny muzycznej imając się najprzeróżniejszych zawodów i dorywczych prac. Był taksówkarzem, kucharzem w “Peabody Hotel”, a nawet... oddajmy głos Paulowi deLay:
"Walter powiedział mi, że pracował dla białego przedsiębiorcy pogrzebowego gdy mieszkał w Memphis. Twierdził, bardzo bardzo poważnym tonem, że 10 minut po śmierci każdy powraca do swojego naturalnego koloru, i że jest to kolor czarny.Niezły był z niego dziwak”
cdn.
Ostatnio zmieniony marca 17, 2008, 10:53 am przez
lauderdale, łącznie zmieniany 1 raz
Lauder Dale
...zeby grac, trzeba grac ...
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.