Nie wiem dlaczego, ale nie?atwo pisze mi si? o muzyce Davis’a. Mo?e dlatego, ?e jeszcze nie do ko?ca zg??bi?em tajemnic? zawart? w ka?dej, najcichszej nawet nucie wydobywaj?cej si? z tej cudownej tr?bki. I pewnie nigdy mi si? to nie uda, bo jak tu ogarn?? niezaprzeczalny geniusz muzyczny zakl?ty we wszystkim, czego Miles Davis si? dotkn???
Ta muzyka ma w sobie wszystko. Smutek i b?l, rado?? i szcz??cie, niezwyk?? pow?ci?gliwo??, przeplataj?c? si? z mistycznym wr?cz erotyzmem, zawiera prawd?, kt?r? ka?dy, je?li tylko potrafi mo?e odkry? i zachowa? tylko dla siebie.
Ju? tylko ta jedna p?yta, wspominana ju? przez Was i prze?ywana przeze mnie:
http://www.blues.com.pl/viewtopic.php?t=368, nie bez przyczyny zaliczana jest do najwa?niejszych w historii jazzu. To nie tylko muzyczna, ale i duchowa skarbnica, z kt?rej od dziesi?cioleci czerpi? najwi?ksi, niekoniecznie jazzowi arty?ci ?wiata.
Jest wiele p?yt Milesa, do kt?rych cz?sto wracam. „Kind Of Blue”, wspomniana przez Bartica „Sketches Of Spain”, „Porgy And Bess” nagrana z orkiestr? pod dyrekcj? Gila Evans’a, „Tutu” z polskim akcentem w osobie Micha?a Urbaniaka (wbrew powszechnej opinii wcale nie jedynym Polakiem, kt?ry odcisn?? sw?j ?lad w dyskografii Davis’a), ?cie?ka d?wi?kowa z obrazu „Dingo” Rolfa de Heer'a i wiele pojedynczych nagra?, w kt?rych od czasu do czasu zatracam si? bez pami?ci.
Tak jak Jimi Hendrix zrewolucjonizowa? rock, tak Miles Davis p?ytami „In A Silent Way” oraz „Bitches Brew” da? pocz?tek ery fusion w jazzie. Szkoda, ?e nigdy nie dane im by?o zagra? razem, zw?aszcza, ?e Davis mia? na to wielk? ochot