CZĘŚC1
Bluesowy Świat Paul'a deLay:
Wspomnienia o harmonijkarzach i festiwalu “Waterfront Blues Festiwal”
autor: Greg Johnson
Artykuł wydrukowano w 2001 roku w lipcowym numerze Blues Notes.
Gdy mówimy o muzycznej scenerii Portland, w ciągu ostatnich 30 prawdopodobnie żaden inny styl nie był bardziej produktywny niż blues. A w ciągu tych minionych trzech dekad, na palcach jednej ręki można policzyć wykonawców, którzy mimo upływających lat wciąż budują swoją markę.
Paul deLay bez wątpienia jest jednym z tych artystów, konsekwentnie każdym nowy wydaniem przewyższając nawet swoje własne dokonania. Ten wyczyn nie pozostał niezauważony, ani lokalnie ani na arenie międzynarodowej, jako ,że Paul zdobywa wyrazy uznania na “Muddy Awards” i nominacje do W.C. Handy. ( W miejscowości Florencja ... w Alabamie odbywa się rokrocznie festiwal imienia “ ojca bluesa” , a tu link do krótkiej biografii mistrza
http://www2.una.edu/library/handy/biography.htm - przyp. tłum.) w dowód uznania dla jego zdolności wykonawczych i autorskich. Gdy jest mowa o nazwiskach elity harmonijkarzy, których można znaleźć na tej planecie, nazwisko Paula deLay'a jest zawsze wśród tych na samym szczycie.Ostatnio miałem okazję przeprowadzić dwa wywiady z Paul'em. Wśród tematów , które poruszyliśmy był kilka jego ulubionych wspomnień z jego doświadczeń z Waterfront Blues Festival,przemyślenia na temat niegdysiejszych i teraźniejszych kumpli harmonijkarzy i jego mającego się ukazać najnowszego CD. Czasem szczery, czasem dowcipny, Paul deLay jest zawsze rozrywkową postacią, na scenie i poza nią.
Blue Notes (BN): Paul, brałeś udział w festiwalach bluesowych na całym świecie, jak można do nich porównać Waterfront Blues Festival?
Paul deLay ( PdL): Jest tak samo dobry , albo lepszy niż jakikolwiek z nich. Nie jest zbyt powszechną praktyką wprowadzenie dwóch scen. Daje to, to wspaniałe tempo pozwalające zepołom grać jeden po drugim, ot tak ! To wspaniałe. Także fakt, że zespoły grają sety po 45- 50 minut w większości unikając popadania w monotonię. Grałem na wielu festiwalach gdzie gra się nieraz ponad dwie godziny i rzecz staje się trochę mniej ekscytująca.. Chyba, że jesteś kimś wyjątkowym, jak Los Lobos na tegorocznym występie. Jestem pewny, że gdyby dano im bardzo dużo czasu, nawet wtedy brzmieliby zawsze świeżo. Pogoda też jest tutaj całkiem odpowiednia, za wyjątkiem okazjonalnego deszczu. W tym roku trzymam się planu. Mam przeczucie, że tym razem deszcz nas nie ominie - ale grałem w miejscach jak Davenport w stanie Iowa, parę lat temu z Rockin' Johny i było niewiarygodnie gorąco. To było naprawdę przytłaczające, dla mnie nie bedącemu zaaklimatyzownym ciężko było funkcjonować. Nawet stanie tam nad rzeką Missisippi, nie miałem siły na bis gdy mnie poproszono. Tak samo było w Wintthrop. Siedziałem w pickup'ie próbując rozgrzać głos zanim zacznę śpiewać i o mało nie padłem trupem tuż przed wejściem na scenę, ponieważ był około 115 stopni (Farenheita tj ok. 46 stopni Celsjusza - przyp. tłum. ) .
Nie będzie mniej dla dobra Willamette, z powodu globalnego ocieplenia, choć jest mało prawdopodobne by to była przyczyna.
cdn.