Trudno w to uwierzyć...
Był początek lat 90-ych...czasy świetności zespołu Chicago Bulls z nieodżałowanym Michaelem Jordanem. Pamiętam do dziś jak ślęczałem o 2, czy 3 nad ranem na finałach i zawsze nurtował mnie początek meczu, kiedy w Chicago Stadium gasną światła, a na wielkim telebimie w rytm jakiejś melodii pojawia się symbol zespołu..."chicagowski byk" i głos...and now the starting lineup Chicago Bulls...!
No i właśnie tą melodią i utworem pt: "Syrius", zaczyna się kapitalna płyta "Eye in the Sky" z roku 1982!
Dwa lata później kolejne szczytowe osiągnięcie dwójki Parsons-Woolfson... "Ammonia Avenue"
Wybaczcie, że się rozgadałem...musiałem to napisać, a teraz muszę wrócić do tych dwóch przepięknych albumów.