Jakaś pseudo-patriotyczna mania z tym "na -siłę-po-polsku-śpiewanym" bluesem!
.
Blues, blues-rock, rock'n'roll to muzyka anglojęzyczna i w tym języku brzmi najlepiej.
Dorabianie teorii, że "Polacy to nie gęsi i swój język mają" , to IMO czysta demagogia i tuszowanie naszego narodowego lenistwa. Od lat kilku jesteśmy w cywilizowanej UE, a znajomość języka angielskiego w naszym zaścianku jest bardzo mierna, żeby nie rzec wielce mizerna. I nie mówię tutaj o biegłej znajomości, lecz o podstawowej umiejętności porozumiewania się, rozumienia piosenek lub np. filmów.
Owszem były i są wyjątki, takie jak Niemen, Nalepa-Loebel, Riedel, obecnie Cree, Bartosiewicz i może jeszcze kilka, które wyłącznie potwierdzają regułę.
Tu potrzebny jest dar i talent poetycki, który niezaprzeczalnie posiadał np. Loebel oraz dar dopasowania słów do pulsacji bluesa... co np. świetnie udawało się Niemenowi lub Riedlowi.
Wyobrażacie sobie np. czastuszki ruskie po angielsku, lub góralskie przyśpiewki po niemiecku lub francusku?! A dlaczego opera brzmi najpiękniej po włosku, a kantaty Bacha po niemiecku?
Podobnie jest IMO z bluesem.
Ale nie, my Polacy jezdeśmy patrioty i ch.. nieważne czy pasuje, czy nie pasuje.. ważne, że po naszemu!
PS
Wszystko byłoby OK, jeśli byśmy nazywali rzeczy po imieniu - np. bieszczadzki zaśpiew w rytmie bluesa, poezja śpiewana w rytmie rocka (np. Kazik), krakowskie bardowanie w stylu blues-rocka, częstochowskie piosnki po bluesowemu itp itd