Oj dawno się tutaj nie udzielałem, za co przepraszam, brak dostawy internetu może utrudnić życie. W związku z tym, że bluesa poznaje od niedawna, a tutaj też się udzielam od niedawna i czasami przeraża mnie osiąg wydanych płyt, jeszcze przeze mnie nie przesłuchanych, które brak możliwości przesłuchania kłóci się z brakiem czasu i ciągle nakładanymi obowiązkami (a ostatnio szukaniem pracy), więc częściej słuchałem starych płyt, niż nowych, no ale coś nie coś mi się udało drapnąć. Nie lubię oceniać płyty - gorsza/lepsza. Przy słuchaniu bluesa i mojego braku doświadczenia w tym gatunku uważam to za bezsens. Więc wybaczcie jeżeli moje decyzje są około bluesowe, za brak profesjonalizmu ale staram się pisać własnymi słowami, czyli odczuciami, jakie pojawiły się słuchaniu tych płyt.
Więc:
1.
Dr John - Locked Down
Bardzo płyta mi się podoba, jest nieco psychodeliczna, czuć w powietrzu rocka progresywnego, nieco pachnącego latami 70. Płyta różnorodna, z niezłym Locked Down czy ze świetną balladą "My Children My Angels" (do dzisiaj mam dreszcze). Najbardziej wchodzą w pamięć partie keyboardu czy perkusji. Ogólnie pierwsza płyta Dr. John jaką przesłuchałem, z racji tego, że ktoś mi ją polecił, ze względu iż artysta jest kultowy.
2.
Otis Taylor - Contraband
Jeden z moich ulubionych artystów bluesowych jakich dotychczas poznałem. Jego styl jest jak magnez, śpiew powoduje, że człowiek odlatuje, a takie piosenki jak "The Devil's Gonna Lie", indiański "Yeal Your Name", z moim ulubionym "Look to The Side" na przykład, powodują, że człowiek się zatrzymuje by trochę "po transować". Mój pierwszy zakup bluesowy
Artysta pełną parą, jego płyty mogę kupować w ciemno.
3.
Magic Slim & The Teardrops - Bad Boy
Kolejna płyta która zawojowała moim sercem. I kolejny artysta który serce mi skradł. Podobno o Magicku Slimie powiedziano już wiele, więc ja tylko rzeknę, że nie mogę się doczekać koncertu na żywo. A do płyty - jest jak magnez. Od razu samopoczucie się człowiekowi poprawia. Świetna rzecz!
4.
Michael Burks - Show of Strength
Iron Man który w tym roku zmarł. No ja mam tego pecha, że jak poznam ledwo artystę, to dowiaduje się, że już odszedł na zawsze (choć czy na pewno?). Emocjonalna i żywa gra Burksa, świetne melodie, z przebojowym "Count on You", czy "24 Hour Blues", świetne brzmienie Hammondów, gitary i riffów Burksa, to jest to co powoduje, że człowiek ma ochotę na więcej i więcej... zdecydowanie będę słuchał go nie raz. Płyta która jest tak piękna, że aż dziwię się, że nie puszczają ją w radiu.
5.
Tail Dragger and Bob Coritorre - Longtime FriendsIn The Blues
Chyba najlepsza płyta, przy której spędziłem sporo godzin i nadal spędzam.
Świetne solówki Coritorre, piękny śpiew, niemal krzyczący Tail Draggera, no i genialna, radosna gra Harmona Greya na fortepianie w utworze - Boogie Woogie Ball, powoduje, że płytę się długo pamięta i zapomnieć jakoś trudno. I dobrze.
Zdecydowanie ta płyta musi się znaleźć w mojej kolekcji. Bo jak buja, to czemu ma się nie znaleźć?
6.
Beth Hart - Bang Bang Boom Boom.
Szczerze powiedziawszy znam ją ze współpracy z Joe Bonamassą i już wtedy jej głos, jej sceniczny entuzjazm i energia powaliły mnie na kolana. Płyta dość ciekawa, świetne utwory (tytułowy Bang Bang Boom Boom, Badest Blues) i przede wszystkim jak to u niej - ballady (np. "Witch You Every Day"). Płyta lekka, przyjemna, wszak nie czuje się tutaj 100% bluesa, jest tu miejsce na gospel i na rocka, jednakże warto by poczuć skalę głosu Beth. Osobiście uważam, że takie płyty są ważne - dzięki lekkości, może być dobrym początkiem poznawania drogi do bluesa. Innych płyty jej nie słuchałem, ale zamierzam to zrobić, przed jej koncertem w Chorzowie.
No i to na tyle co przesłuchałem w tym roku około - bluesowego i bluesowego, płyty które zapadły mi mocno w pamięć. Dużo tego nie jest, no ale sporo słuchałem "klasyków" bluesowych. Resztę pewnie nadgonię. Żałuję tylko, że jeszcze nie dane mi było posłuchać polskich artystów z rodzimego bluesa, bo pewnie dużo straciłem (ale to też pewnie nadgonię niebawem - bo jest co słuchać z tego co słuchałem na youtubie).