Strona 1 z 3

Joe Bonamassa

Post: listopada 21, 2007, 4:36 pm
autor: Betsztyn
Wczoraj mjalem ogramna przyjemnosc zobaczyc Joe Bonamassa w akcji. Powiem szczerze, ze nie wielu znanych mi gitarzystow gra na takim wysokim poziomie. Co mi sie w nim podoba najbardziej to to, jak miesza rozne style i brzmienia. Mozna tam uslyszec: blues, rock, psychodelik, flamenko...
Polecam. Kawal porzadnej muzyki!

Post: listopada 21, 2007, 4:38 pm
autor: tyna
Jaa, a już myślałam że Bonamassa zagra w Polsce.. :shock: :shock: :shock:

Post: listopada 21, 2007, 5:19 pm
autor: e m d ż i
tyna pisze:Jaa, a już myślałam że Bonamassa zagra w Polsce.. :shock: :shock: :shock:


Ej, to samo pomyślałam jak zobaczyłam tytuł i że w zakładce "koncerty"...
Na przyszłość- proszę bardziej obmyślać miejsce tworzenia tematów... bo tak dawać komuś nadzieje, że spełni się marzenie to trochę podłe :roll: (a komuś i komuś to już podwójnie podłe).

Post: listopada 22, 2007, 12:39 am
autor: Tomek D.
Witam
Jak dla mnie Joe Bonamassa to absolutna rewelacja !
Gdy po raz pierwszy usłyszałem jego muzykę byłem zachwycony. Nie często się zdarza żeby tak dobry gitarzysta potrafił równie fajnie śpiewać. Dodatkowo zaskoczył mnie fakt, że ma on dopiero 30 lat (ur. 8 maja 1977). Byłem przekonany, że to doświadczony stary bluesman :)
Załączam linka do fragmentu koncertu na youtube. Jest to improwizacja na temat "Just got paid" ZZ Top, później słychać fragment "Mule" Gov`t Mule.
http://www.youtube.com/watch?v=Qqq972WmqgU

Post: listopada 22, 2007, 10:21 am
autor: leszekblues
Mam odmienne zdanie a o gustach nie ma co dyskutowac
Wokal dla mnie jest taki napiety na siłe próbuje spiewac mocnym głosem choc go w sumie nie ma .MUzycznie czegosc mi zawsze w tym graniu brakowało.
Doceniam ale nie padam na kolana. :D

Post: listopada 22, 2007, 10:57 am
autor: Janusz M.
Leszku,mogę rzec,że trafiłeś w sedno :wink:

Post: listopada 22, 2007, 11:39 am
autor: kora
leszekblues pisze:Mam odmienne zdanie a o gustach nie ma co dyskutowac
Wokal dla mnie jest taki napiety na siłe próbuje spiewac mocnym głosem choc go w sumie nie ma .MUzycznie czegosc mi zawsze w tym graniu brakowało.
Doceniam ale nie padam na kolana. :D


Nic dodać, nic ująć.Jednym słowem podsumowanie doskonałe . Zgadzam się w 100%

Post: listopada 22, 2007, 2:05 pm
autor: Betsztyn
Mnie osobiscie podoba sie Bonamassy glos. Uwazam, ze spiewa bardzo dobrze, natomiast. praca z mikrofonem pozostawia duzo do zyczenia. Te wszystkie mocne nuty mogly by byc wykrzyczane przy wiekszym dystansie od mikrofonu. Z drugiej strony trudno wymagac za wiele.
Joe jest przede wszystkim gitarzysta i jak Hendrix czy Clapton, ma prawo do dysperfekcji w dziedzinie wokalu.

Post: listopada 23, 2007, 1:43 am
autor: bartic
może nie wszystko Bonamassy jest cudowne, ale utwór 'down by the river' zawsze wyrzuca mnie z butów. ile razy bym tego nie słuchał!

Joe :)

Post: stycznia 31, 2008, 5:52 pm
autor: Krajcar
Koncert Bonamassy oglądnąłem jakiś rok temu i od razu ten dośc młody gitarzysta wpadł mi w oko. Jest młodym, zdolnym i pełnym pomysłów wirtuozem. Łączy w świetny sposób bluesa i rocka, wplatając we wszystko niezłe solówki :)

Post: lutego 1, 2008, 6:26 pm
autor: Betsztyn
Mialem okazje Bonamassy koncert ogladac 6 razy. Z widowni i zza sceny. Jak i rowniez byc na probach. Kolezka gra, ze buty spadaja. Poza scena, jest troche niesmialy i nie za wiele ma do powiedzenia. Muzycy z jego kapeli za to sa bardzo sympatyczni. Basista, Carmine, wrecz wcisnal mi swoja basowke, zebym uzyl na koncercie. Niestety, nie pasila mi do konca, a Joe tez patrzyl z pod byka, ze uzywam Carmine'a instrumentu, wiec zostalem przy swojej.

Post: lutego 2, 2008, 9:58 am
autor: paul david
Co wyscie sie przyczepili do tego wokalu - jest wielu znanych i uznanych za znakomitych bluesmanow na swiecie ktorzy nic lepiej od niego nie spiewaja. No powiedzmy Mayall , Clapton, Green to oni maja wokal bluesowy? Tak, bo do nich sie przyzwyczailismy. Bonamassa to chlopak dopiero przyzwyczajajacy nas sluchaczy do siebie.Poza tym to przde wszystkim znakomity juz gitarzysta sprawny technicznie i grajacy z feelingiem oraz umiejetnie laczacy rozne gatunki muz. Sądzę że za pare lat mozna go bedzie stawiac juz w rzedzie z tymi ktorzy powoli od nas odchodza pozostawiajac wspomnienia i tylko plyty.Bedzie z pewnoscia znakomicie zastepowal tych wielkich. Wszak wychowywal sie od malego u samego B.B. Kinga...a ja smiem twierdzic iz jest dzieckiem dwoch gitar... :D :D :D

Post: lutego 25, 2008, 1:32 pm
autor: WojtekU
Betlsztyn pisze:Uwazam, ze spiewa bardzo dobrze, natomiast. praca z mikrofonem pozostawia duzo do zyczenia. Te wszystkie mocne nuty mogly by byc wykrzyczane przy wiekszym dystansie od mikrofonu.

Potwierdzam w 100%: niestety na koncercie w M Clubie w Crewe jego wokal byl malo zrozumialy, natomiast na gitarach zagral wspaniale!
http://www.themclub.co.uk/blog/ - tu mozna zobaczyc kilka zdjec z koncertu

Post: lutego 25, 2008, 9:57 pm
autor: BluesFromHell
Dla mnie Bonamassa jest wielkim objawieniem, podobnym jak kiedyś Jimi Hendrix. Tak jak kiedyś Jimiego styl był nieosiągalny dla nikogo tak i teraz nikt nie skopiuje nawet "troche" Bonamassy.... no może za 10 lat. Nie wiem o co wam chodzi z tym wokalem, jest super, pasuje do jego nuty. NA KONCERCIE GRA dużo lepiej niż na płycie!!! totalny odlot i kopalnie pomysłowych riffów. Padam na kolana. Ciągle zastanawiam sie jak osiąga takie brzmienie, bo w dziwny sposób łączy wzmaki i odwraca czasami kolumny w tył sceny....
to by było na tyle.

Post: lutego 25, 2008, 10:14 pm
autor: Bluesbart
Polecam posluchac Joe na zywo. Niewiarygodna pasja i klasa... Kontakt z publicznoscia rewelacyjny (chociaz tak jak kolega wyzej pisal, poza scena nie ma zbyt wiele do powiedzenia, chociaz sympatyczny z niego chlopak :) ). Za to ludzie z jego osobistej obslugi sa super - zadnych problemow z podotykaniem gitar albo zajrzeniem na pedalboard, przynajmniej tak bylo na zeszlorocznym koncercie w Malmö. Jesli chcecie go obejrzec na zywo, a z tego co slyszalem sa spore problemy z biletami na koncerty w Niemczech, to polecam koncert w KB w Malmö 4 marca(gral tu tez w zeszlym roku). swietny klub, akustyka i mozliwosc naprawde osobistego pogadania z muzykami. polecam goraco.

Post: lutego 28, 2008, 9:59 pm
autor: Betsztyn
BluesFromHell pisze:Dla mnie Bonamassa jest wielkim objawieniem, podobnym jak kiedyś Jimi Hendrix. Tak jak kiedyś Jimiego styl był nieosiągalny dla nikogo tak i teraz nikt nie skopiuje nawet "troche" Bonamassy.... no może za 10 lat ...

Bylbym bardzo ostrozny z porywnywaniem Bonamassy do Hendrixa.
Pierwsze, co przychodzi na mysl to, to, ze Hendrix nigdy by sie nie znizyl, zeby odgrywac na koncertach te same, zaaranzowane, solowki . W jego graniu bylo zycie. Jak mial dobry dzien, to bylo super, jak gorszy, to nie dalo sie tego ukryc. Tak bywalo rowniez z Claptonem, szczegolnie, we wczesniejszych latach. Kazdy koncert byl inny. Nigdy nie wiadomo bylo czego sie spodziewac.
Bonamassa, coz ...na pewno swietna produkcja na scenie, ale niestety, jeden koncert jest podobny do drugiego. Jego wystepy nie odzwierciedlaja stanu jego ducha.

Post: marca 6, 2008, 2:33 pm
autor: Bluesbart
Zgadzam sie w 100% co do bezsensownosci takich porownan. Hendrix jest ikona i nia bedzie, a kim bedzie Joe za 10 albo 20 lat? Nie wiem, ale mam nadzieje ze jeszcze lepszym muzykiem niz dzis :P Porownania sa tym bardziej nie na miejscu, ze Joe w sumie nawet niewiele czerpie z Henia. Wogole podoba mi sie w nim to, ze zostawil Stratocastera na jakis czas i gra na Les Paulach i Tele - jakos powoli zaczynalem miec dosyc kolejnego gitarzysty grajacego na Stracie, podrabiajacego SRV albo wyzej wspomnianego Henia.

Natomiast kompletnie nie rozumiem twojego zarzutu jakoby koncerty Joe byly podobne jeden do drugiego i "nie odzwierciedlaly jego stanu ducha". Ostatni raz widzialem go na zywo przedwczoraj, wczesniej jakies 10 miesiecy temu. I dawno nie widzialem dwoch tak odmiennych koncertow jednego artysty. Don't burn down that brigde - kompletnie nowy aranz do wlasciwe juz klasyka - trzeba byc odwaznym zeby zmienic kawalek tak gruntownie. High water everywhere - to samo - zagrane na akustyku, z niesamowita sekcja, czujem i pulsem. Asking around for you - Joe sobie po prostu wyszedl przed przody, bez mikrofonu, uciszyl publicznosc jednym gestem i zaspiewal caly kawalek acapella. Trudno mi opisac w slowach napiecie i dreszcz jaki przeszedl wtedy przez publicznosc. Przedwczoraj zagral miedzy innymi Woke up Dreaming, Don't burn down that bridge, Mountain Time, Bridge to Better Days, New Day Yesterday (w koncu sie doczekalem na koncercie), Asking around for you, Starship Trooper, Sloe Gin, Another kind of love, One of theese days, Ball Peen Hammer i jeszcze pare innych. Ogolnie widac jak bardzo bawi sie muzyka, jak caly zespol zmienia ciagle cos w kawalkach, zeby wciaz probowac zagrac je na nowo, znalesc ich inne strony... AA - i cos co mnie uderzylo najbardziej jako gitarzyste - oszczednosc w solowkach. Ten czlowiek dojrzewa. Na jego pedalboardzie jest pusto, solowki sa o polowe krotsze, ale tez o polowe bardziej tresciwe. Trudno by mi bylo stwierdzic ze "znizyl sie do odgrania ich" lub ze "jego koncert nie odzwierciedlil jego stanu ducha". Dla mnie pewnosc, ze idac na koncert artysty z najwyzszej (przynajmniej dla mnie) polki moge spodziewac sie takiego samego WYSOKIEGO poziomu artystycznego za kazdym razem jest niezwykle cenna. NIe chcialbym, zeby ktos wychodzil na scene i "sprzedawal" mi polprodukt tylko dlatego, ze wstal dzis lewa noga. Taka powtarzalnosc jest czescia profesjonalizmu w tym zawodzie. (zreszta nie tylko w tym - wyobraz sobie, ze twoj szef wyzywa sie na tobie tylko dlatego ze ma zly humor - malo profesjonalne, prawda??). Any way - moim skromnym zdaniem to jednynie oznaka zawodostwa gdy artysta rezerwuje "skajne stany emocjonalne" dla procesu tworczego, a na codzien, odtwarzajac swoja prace dla odbiorcow stara sie ja "sprzedac" za kazdym razem jak najlepiej... BTW - caly koncert Joe gral z blisko 40sto stopniowa goraczka, ale nawet przez sekunde nie dal tego po sobie poznac na scenie. Czyzby profesjonalista?? :)
Zeby nie przedluzac - koncert rewelacyjny. Juz po wszystkim Joe zapowiedzial ze wraca do Europy latem. Tylko sie modlic zeby zagral gdzies w poblizu.. :)

Pozdrawiam wszystkich fanow tego niezwyklego muzyka.. :)

Post: marca 6, 2008, 3:10 pm
autor: Betsztyn
Chetnie bym sie z toba zgodzil, ale jest to niemozliwe, poniewaz widze pewne sprzecznosci w tym co piszesz.
Najpierw udowadniasz, ze Bonamassy koncerty sa bardzo rozne od siebie, po czym twierdzisz, ze... "Taka powtarzalnosc jest czescia profesjonalizmu w tym zawodzie."
Pozwol, ze ci rozwine moja mysl na ten temat. Porownujemy Hendrixa z Bonamassa. Roznica predyktywnosci tych dwoch jest oczywista i polega na tym, ze Jimmi odkrywal nowe, nieprzetarte rejony muzyczne. Na jego probach i doswiadczeniach (udanych lub nie) opiera sie wiekszosc gitarzystow na swiecie.
Nie mozemy pominac faktu, ze uzywal on narkotyki, ktore powodowaly wiele uniesien i upadkow.
Joe, mimo, ze zmienia i rozwija swoj set, jest znacznie "rowniejszy"

W tym momencie twoje porownanie..."wyobraz sobie, ze twoj szef wyzywa sie na tobie tylko dlatego ze ma zly humor - malo profesjonalne, prawda??)"
...jest troche nie na miejscu, gdyz, ja w zadnym punkcie nie krytykuje Bonamassy, za jego profesjonalnosc, a wrecz, jesli nie powiedzialem tego wyraznie wczesniej, bardzo go za to szanuje :)
Zupelnie na marginesie. Widzialem go spiewajacego a capella na, przynajmniej, dwoch kolejnych koncertach w zeszlym roku.

Post: marca 6, 2008, 9:41 pm
autor: Sław
A możecie mi jakoś wyjaśnić, co takiego niezwykłego jest w tym gitarzyście? Bo jest równie oryginalny jak, powiedzmy, Cream czy Led Zep, tyle że niecałe 40 lat później.

Post: marca 29, 2008, 6:18 pm
autor: Gabriels
Ja też słuchałem i oglądałem w akcji Joe Bonamassę podczas 2 koncertów w Ostrowie Wlkp. w czerwcu 2005 r.Gość wymiatał na wiośle niesamowicie/technika i bebechy /.Na koncercie w Ostrowie grali jako trio/rewelacyjny basman /.Muzykę jaką gra ,jego interpretacje standardów bluesa i rocka określa się mianem Have Bluesa / dla mnie bardzo trafnie/.Dwa nagrania :So many roads i Tae for one z płyty "YOE and ME " z 2007r to MISTRZOSTWO ŚWIATA.

Post: maja 19, 2008, 2:55 pm
autor: Marciniasty
ja tam posłucham sobie ale nie padam na kolana :-/

Post: maja 19, 2008, 3:07 pm
autor: kora
Nie wiem,czym On Was tak zniewala..... :roll:
?????
Powiedźcie mi ?

Post: maja 19, 2008, 3:24 pm
autor: lauderdale
Dla mnie to jest bardzo fajny przyklad na ciekawe zjawisko.
Mianowicie, czesc gitarzystow jest interesujaca tylko dla innych gitarzystow. Natomiast sluchacz nie bedacy muzykiem mowi: fajnie ... no i co z tego? Gosc wymiata, ale jest jeszcze paru innych ktorzy tez wymiataja.

Jest tez inna grupa muzykow grajacych na gitarze ktorzy robia wrazenie nawet na ludziach nie majacych pojecia o co dokladnie chodzi. I tu dziala muzyka sama w sobie.

Do pierwszej grupy zaliczylbym np Satrianiego, Vai, Gatona czy wlasnie Bonamasse, ale rowniez wielu innych.

Do drugiej np, S. Hendersona, M.Knopflera czy Joe Pass'a.

Wszystko zalezy od procentowej zawartosci muzyki w muzyce (analogicznie do ilosci cukru w cukrze) :) :) :)

Z tym ze wiadomo .... nie wszyscy slodza. :)

Post: maja 19, 2008, 3:44 pm
autor: kora
zdecydowanie wolę tę drugą grupę ,zwłaszcza bez cukru !!!

Post: maja 19, 2008, 3:49 pm
autor: Marciniasty
mam jedną jego płyte, koncertowa
ale przyznam... na trzy lata jak ją posiadam, odsłuchałem dwa razy. Jest szybki, jest sprawny. Ale nudny. bez urazy, ale tak go odbieram. Środki wyrazu ma biedne, a wokalnie to raczej nie ma o czym mowić. Pisza o nim jako o nadziei białego bluesa, ale dłuuugo musi poczekac by te nadzieje ziścić. Długo.

Post: maja 19, 2008, 4:06 pm
autor: ewcia
ja mam 5 studyjnych albumów i ostatnia rzecz jaką bym o nim powiedziała.. to nudny!
wokal ma po prostu boski! Polecam mój ukochany utwór "Blues Deluxe"

no, ale to wszystko i tak kwestia gustu :)
Tym co byli na jego koncertach - zazdroszczę!! :)

Post: maja 19, 2008, 4:17 pm
autor: Marciniasty
sorry, ale nic w tej muzyce jaką Joe gra nie znajduję.

Post: maja 19, 2008, 4:35 pm
autor: ewcia
Bo muzyka to rzecz gustu.. nie musimy się przepraszać :)

Post: maja 20, 2008, 10:03 am
autor: lauderdale
Marciniasty pisze:sorry, ale nic w tej muzyce jaką Joe gra nie znajduję.


Marciniasty , zwroc uwage, ze czesc kobiet (dziewczyn ) slucha jednak w duzym stopniu OCZAMI. :) To troche tlumaczy niektore fascynacje.


pzdr

Post: maja 20, 2008, 10:10 am
autor: e m d ż i
lauderdale pisze:
Marciniasty pisze:sorry, ale nic w tej muzyce jaką Joe gra nie znajduję.


Marciniasty , zwroc uwage, ze czesc kobiet (dziewczyn ) slucha jednak w duzym stopniu OCZAMI. :) To troche tlumaczy niektore fascynacje.


pzdr


Tere fere :P
W moim przypadku jakoś długo trwało zanim nastąpiła konfrontacja tego, jak gra Joe z Jego wizualną stroną (a lubię Go słuchać od pierwszej zasłyszanej płyty). Nie jest jakimś wybitnym wokalistą ale styl Jego gry na gitarze jest przyjemny, utwory "chwytliwe" (nie poprzez "tanie chwyty reklamowe") no a płyta "You & me" taka, że do niej często wracam-to mi wystarcza.