Strona 2 z 3

Post: października 5, 2007, 11:09 pm
autor: Robert007Lenert
Lauderdale.... mnie chodzi o to, ze podczas negocjacji z klubem nalezy w pewnych sytuacjach powiedziec: "stawka jaka panstwo proponuja jest dla nas nie do przyjecia, dziekujemy nie zagramy tutaj".

Post: października 5, 2007, 11:10 pm
autor: Robert007Lenert
P.Szymański pisze:Jeśli grajek zgadza się na jakieś niewielkie pieniądze, to potem jest tanio traktowany.
Jeśli zgadzasz się na rolę taniej muzycznej zapchaj-dziury, to możesz potem mieć kłopoty z odpięciem tej łatki.

Swiete slowa!!!

Post: października 5, 2007, 11:23 pm
autor: Maniol HIGHWAY
Dokładnie!!!
Robercie - skoro sš tacu którzy chcš grać za grosze - ich sprwa.
Przecież wszyscy nie muszš grć wszędzie.
Jest sporo miejsc gdzie zagrasz za przyzwoite pienišdze.
To, że pub zatrudnia bandy za grosze to odbija się na jego reputacji, bo szybko się zorientuje, że cena idzie w parze z jakoœciš!!!

myœlę, że wszystko przed nami, ale musimy się cenić, bo wszyscy wylšdujemy z kapeluszem na ulicy :twisted:

pozdrawiam!!!

Post: października 5, 2007, 11:26 pm
autor: Maniol HIGHWAY
wyobraŸcie sobie kochani, że zespół DEEP PURPLE wyjeżdża w trasę w składzie zależnym od ekonomii, w kwartecie, trio bšdŸ w duecie!!!!!!!!!!!

czy to jest w takim razie zespół!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
nie - to jest twór ekonomiczny!!!

BOŻE, CHROŃ MNIE PRZED TYM!!!

Post: października 6, 2007, 3:23 pm
autor: lauderdale
Robert007Lenert pisze:Lauderdale.... mnie chodzi o to, ze podczas negocjacji z klubem nalezy w pewnych sytuacjach powiedziec: "stawka jaka panstwo proponuja jest dla nas nie do przyjecia, dziekujemy nie zagramy tutaj".

Jezeli chodzi o pryncypia to tya sie zgadzam i rozumiem, ale generalnie to wszystko zalezy od "eli" ... eli cie na to stac eli nie. :)
Znaczy sie chce powiedziec , ze tak samo mysle.

Post: października 10, 2007, 9:33 pm
autor: Robert007Lenert
Reasumujac.... grajek bluesowy nie=dziad..... Pamietajcie o tym!!!

Post: października 10, 2007, 11:21 pm
autor: bartic
czy tylko mi się wydaje, do czego zmierza ten temat?

no ustalcie w końcu jedną, minimalną cenę, jaką powinien wystawiać zespół bluesowy (o n liczbie) za wieczór... a potem to egzekwujcie od innych. bo znowu skończy się na biadoleniu

Post: października 11, 2007, 12:01 am
autor: kanczenconga
lepszy będzie "dekret z mocą ustawy" ; )

Post: października 11, 2007, 6:23 am
autor: Grzegorz Sterna
20 tysiecy + transport + hotel i powinni być wszyscy zadowoleni od Dżemu po Trio Ojciec Wuj i Stryjo

Post: października 11, 2007, 8:13 am
autor: lauderdale
Zeby sie tylko tak nie skonczylo jak z Blues Brothers w tej country knajpie. :)

Post: października 11, 2007, 8:54 am
autor: zadra
stern pisze:20 tysiecy + transport + hotel i powinni być wszyscy zadowoleni od Dżemu po Trio Ojciec Wuj i Stryjo



Grzesiu :) Jak marzyć , to na marzyć :wink:

...+ jadło i po 2 piwa :wink:

Post: października 11, 2007, 9:00 am
autor: KRIST
stern pisze:20 tysiecy + transport + hotel i powinni być wszyscy zadowoleni od Dżemu po Trio Ojciec Wuj i Stryjo
Grzesiu nie zanizaj stawek na dniach Piekar Slaskich Stachursky wziol podobno 50 . :wink:

Post: października 11, 2007, 9:01 am
autor: Grzegorz Sterna
no ale my ine gramy takich chałtur jak Jacek heheheh

Post: października 13, 2007, 11:19 am
autor: lotosblues
temat stary jak swiat i tak naprawde jeszcze nikt nic nowego nie wymyslil.... nie tylko w Polsce ale tak jest wszedzie.....oczywiscie ,ze byl w naszej Ojczyznie czas kiedy wszystko sterowane bylo odgornie , stawki byly ustalone i tez bylo zle.....teraz jest wolny rynek , muzyk jest towarem i nie jest wazne czy dobrym czy zlym .....wazne czy na nim mozna zarobic czy stracic
a tak dla otrzezwienia wystarczy przeczytac historie nie tylko wielkich blusmenow tego swiata i wszystko powoli stanie sie jasne........Clapton kiedys sypial na lawce w parkach a Hendrixsowi przed koncertem wykupywano gitare z lombardu.
I drogie panie i drodzy panowie ,mozna cwiczyc w domu , mozna tez na ulicy z kapeluszem mozna tez w klube a nawet w knajpie dobrze ,ze kazdy ma wybor a z czasem cwiczenie przeradza sie w koncerty a koncerty przekladaj sie w tak zwana kase. Moja stawka jak do tej pory to od zera do paru tysiecy. Pozdrawiam.

Post: października 15, 2007, 8:41 am
autor: Basman
Maniol HIGHWAY pisze:wyobraŸcie sobie kochani, że zespół DEEP PURPLE wyjeżdża w trasę w składzie zależnym od ekonomii, w kwartecie, trio bšdŸ w duecie!!!!!!!!!!!

czy to jest w takim razie zespół!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
nie - to jest twór ekonomiczny!!!

BOŻE, CHROŃ MNIE PRZED TYM!!!


W zasadzie nie powinienem zabierać głosu w tem temacie, bo biorąc pod uwagę, że ekonomiczne dokonania jego założyciela znam od podszewki, to samo jego umieszczenie na forum publicznym jest dość kuriozalne i trąci hipokryzją, niemniej Maniola wypowiedzi czytam dość uważnie, i je "lubiem i szanujem" i pomyślałem, że jednak dołożę swoje trzy grosiki.

Otóż, że tak powtórzę cytacik:

Maniol HIGHWAY pisze:czy to jest w takim razie zespół!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
nie - to jest twór ekonomiczny!!!



Właśnie. Maniol trafił znowu w sedno.

Ja mam nadzieję, że uważna lektura tego temaciku przyczyni się do tego, żeby Szanowna Społeczność baczniej potrafiła odróżnić ZESPOŁY od TWORÓW EKONOMICZNYCH.......



I jeszcze dygresyjka.
Maniol, porównanie z Purplami częściowo trafione. No bo jeśli decydujesz się na działanie w większym składzie, no to jest twoja decyzja, natomiast my ostatnio na przykład programowo działamy w trio. Jak wiadomo jest to skład klasyczny prowokujący takie a nie inne brzmienia, energię czy rozwiązania aranżacyjno-estetyczne. Ja czasami tęsknie za dobrym harmonijkarzem albo klawiszowcem, zwłaszcza że ostatnio zagrał z nami pianista Łukasza z HARDROCKET i było przefajnie. Ale jednak jest decyzja grania w trio i amen. Taki jest nasz program polityczny i postaramy się dotrzymać słowa danego wyborcom.

Nie można mieć pretensji do Paice'a, że przyjechał zagrać w Polsce z Wikingami z FBB, bo organizatorów festiwalu perkusyjnego nie stać na zaproszenie całego Parpla. Ale też nie można zarzucić takiemu Cream czy Jimiemu Hendrixowi albo SRV że ograniczali skład do trio bo chcieli wykopać z rynku Stonsów czy Allmanów :).

Chciałem też zaznaczyć, że w moim odczuciu nieuczciwe jest reklamowanie koncertu zespołu, dajmy na to "X" jako "NOWOŚC - X AKUSTYCZNIE" jeśli akustyczność jest wynikiem kalkulacji ekonomicznej, i ogranicza się do tego, że: nie bierzemy sekcji i te same piosenki co normalnie gramy tak samo, tyle że bez przesteru , na pudle i bez sekcji. To jest gięcie pały. Natomiast czym innym jest, jeśli wykonawca/zespół na co dzień "elektryczny" wymyśli jakiś program akustyczny, włoży pomysł i pracę w jego przygotowanie, zaaranżowanie itd. a potem chce to ludziom pokazać.


Sławek Turkowski pisze:A za ile na głowę zaczyna się godność bluesmana??
Pozdrawiam Sławek


Nie wiem, ile kosztuje godność.

Ale wiem, ile kosztuje komplet strun do mojego basu. Wiem, ile kosztował mój nowy piec, który kupiłem po to, żeby nasz zespół lepiej brzmiał, po to, żeby Łukasz bardziej komfortowo mógł się realizować na pierwszej linii. Wiem, ile mnie kosztowała naprawa przepalonych podczas koncertu z BLUESMOBILEM w Fanaberii głośników w mojej starej paczce do basu. Wiem, ile kosztuje dobry bas, który pomoże mi jeszcze lepiej zabrzmieć i sprowokuje do jeszcze bardziej wytężonej pracy z instrumentem.

Nie wiem natomiast, ile kosztują godziny, tygodnie, miesiące spędzone na nauce gry, kleceniu składu i próbach mających na celu wytworzenie zespołowego, rozpoznawalnego brzmienia. Nie wiem, ile na przykład kosztują nieziemskie umiejętności - lata pracy - i osobowość na przykład takiego bębniarza jak Artek Malik. Pomijając, że on też musi naciągi do bębnów kupić i nowe pałki, bo nikt mu ich nie da za darmo tylko dlatego, że gra na bębnach to jego życiowa pasja.

Więc, drogi Sławku, spróbuj sam sobie odpowiedzieć. Częściowo jest to łatwe - wystarczy wycieczka do dobrego sklepu z instrumentami. Ale z drugą częścią mojego przydługiego wywodu chyba też będziesz miał problem :).

Pozdrawiam z Krakowa, Sobass :).

PS. Jeszcze dodatkowo o chałturkach słów kilka - bo jestem ciężko doświadczony w tym temacie. Wiele lat grałem po weselichach, najchętniej w podgorlickich wsiach, w górkach. Powiem wam tyle - pomijając przysłowiowego "ujka co o piątej nad ranem przykleja szopena na czole basmena bo z ciocią chce zatańczyć kankana", to życzę wszystkim nam, muzykantom okołobulesawym, żebyśmy wszędzie byli traktowani z takim szacunkiem, jak dobry zespół na wiejskim weselu. I tyle na ten temat.

Post: października 15, 2007, 9:12 am
autor: vaciak
To teraz parę słów od raczkujšcego zespołu NIPU. Nasza kapela nie jest znana szeroko w Polsce, choć już parę osób jš słyszało, częœć z Was również. My mamy takš sytuację o jakiej napisaliœcie, czyli gramy z miłoœci do muzy, a nie z potrzeby życia z tego. Plusy sš, możemy grać muzykę jakš lubimy bez kompromisów, nie ograniczamy składu, chociaż w zwišzku z niemocš niektórcyh muzyków zdarzało się zagrać w kwartecie. Mimo tego, nie zdarzyło nam się jednak nigdy dopłacić do grania, choć przyznam, że w zwišzku z naszymi stawkami, w klubach raczej gramy rzadko i jak mamy wobec tego promować naszš muzykę? By to robić, trzeba grać, w zwišzku z tym podjęliœmy decyzję zespłem, że nie gramy wszędzie i za byle grosz, ale możemy zagrać choćby za darmo jeœli impreza jest tego warta i ma przesłanie harytatywne, promocyjne, itp, itd. Nigdy jednak nie dopłacaliœmy do tego, bo to bez senu, jadšc np. gdzieœ dalej na festiwal staraliœmy się załatwić sponsora przejazdu, a że trochę osób lubi naszš muzę, to się udawało, niemniej jednak uważam, że wszyscy organizatorzy fstiwali powinni starać się zespołom w jakiœ sposób zwrócić koszty dojazdu lub zapewnić nocleg i wyżywienie, za co mogę pochwalić założyciela tego tematu, bo Galicja jest zorganizowana wyœmienicie. Zatem reasumujšc, w Krakowie skšd jesteœmy, większoœć miejsc jest zabita cenowo, a te które płacš sš tak obsadzone, że nie sposób się do nich dostać. Mało tego naprawdę sławne nazwiska grajš za minimalne stawki. Np. w klubie Awaria gdzie gramy już szmat czasu i mamy pewien układ, większoœć zespołów, a czasami znanych "solistów" (ekonomiczny skład) grajš za połowę tego co my. Moim zdaniem, nie da się rozwišzać tego problemu, bo ,młodych kapel sš tysišce, fakt, że istniejš dwa lata potem koniec, ale jeœli chcš zagrać, to albo prawie za darmochę albo muszš mieć niesamowite plecy. Przy okazji, sam Rysio Riedel œpiewał "w knajpach grywałem za piwko i chleb", poczštki sš zawsze ciężkie. Chyba, że zaczniemy grać wesela, itp, itd.

Post: października 15, 2007, 9:21 am
autor: Grzegorz Sterna
a wesela to całkiem dobry pomysł, żeby z tym wieksza radoscią powrócić do grania tego co lubisz....

Post: października 15, 2007, 9:29 am
autor: vaciak
stern pisze:a wesela to całkiem dobry pomysł, żeby z tym wieksza radoscią powrócić do grania tego co lubisz....


Ja na szczęœcie nie muszę szukać kasy za wszelkš cenę. Ale jak ktoœ będzie chciał wesele na rockowo, to czemu nie, zagramy.

Post: października 15, 2007, 10:11 am
autor: Basman
stern pisze:a wesela to całkiem dobry pomysł, żeby z tym wieksza radoscią powrócić do grania tego co lubisz....


To straszne. Część repertuaru, jaki czasem wykonywałem na weselach, to piosenki, które lubię.

:twisted:

Natomiast jeden parametr musze dodać do tych dywagacji: z lektury poprzednich postów wynikło, że minimum socjalne w wypadku na przykład BB to 100/persona. I słusznie.

To teraz się zastanówmy, co jest "łatwiejszym chlebem": stówka za dwie godziny grania tego, co nam radość sprawia, czy jakieś 12 godzin wykonywania kujawiaków na evencie rodzinnym za 300 czy 400 zł?

Pozostawiam pod rozwagę wszystkim, którzy uwarzają, że chałturka to łatwy i szybki zarobek.

Post: października 15, 2007, 10:14 am
autor: Grzegorz Sterna
taa, my do dziś z sentymentem grywamy z Berlinami na specjalne zyczenie "Jesteś szaona" hehhehehhe

Oczywiscie jest to sentyment przewrotny, a hit ponadczasowy i ponad podziałami, nie znam publicznosci, z której choćby 1/4 nie ruszyła przy tym w tany

Post: października 15, 2007, 10:32 am
autor: vaciak
Jesteś Szalona, to dla mnie masakra, nigdy tego nie odbierałem jako żart sceniczny, zawsze mnie to irytowało, oczywiście bez urazy, niech każdy gra co chce, sięgnął po ten utwór nawet Dewódzki, ale dla mnie to porażka. Przecież jest sporo ambitniejszych i fajniejszych jak np. Jedziemy Autostopem, czy Nie bądź taki szybki Bill, też przy tym wszyscy skaczą.

Moim faowrytem jest np. Billie Jean, Jacksona, choć nie mogę namówić mojej kapeli by to zrobić, a dla mnie to istna rockowa pulsacja.

Co do wypowiedzi Sobka, to chałturka to masa pracy, granie na rządanie, nie zawsze fajne klimaty i szmat czasu. Współczuję.

Post: października 15, 2007, 10:56 am
autor: Grzegorz Sterna
vaciak pisze:Jesteś Szalona, to dla mnie masakra, nigdy tego nie odbierałem jako żart sceniczny, zawsze mnie to irytowało, oczywiście bez urazy


No to zależy od humoru odbiorcy... hehehe nie wszędzie to można zagrać, jednak nuta autoironii ( w tym przypadku autochałturoironii) przy zachowaniu odpowiednich proporcji czasowych żartu (czytaj: kilka taktów dla bluesmanów - po całosć dla niezdecydowanych). Jesteśmy raczej bandem, który nie stroni od humoru na własny temat i dlatego mam nadzieje, że nigdy nie dojdzie do tego, że będziemy postrzegani jako napuszone i zadufane w sobie bubki, któych nie stać na odrobinę żartu.
Oczywiście nie chcę tu duskutować z Twoim poczuciem smaku, bo przyznaję- ten numer to największych kicz wśród hitów (!!!) - ale przy pewnej dozie wyrozumiałości czy zagranie pastiszu Szalonej jest gorsze od beznamietnego odtworzenia jakiegoś standardu?

Post: października 15, 2007, 11:20 am
autor: bartic
:roll:
jeśli ktoś czerpie dochody z innych źrodeł niż granie, to oczywiste, że może pozwolić sobie na tworzenie "sztuki muzycznej". bo inaczej nie można nazwać grania dla zabawy. i takie grupy mogą pozwolić sobie na granie za darmo, dla zabawy, w klubach dla znajomych czy wypuszczanie płyt własnym kosztem. tylko ile jest takich grup?

jeśli jednak ktoś chce się utrzymać z grania - no to przepraszam bardzo, ale gadanie w takim przypadku, że się gra "dla muzyki", a następnie płacze, że mało płacą i źle traktują - jest conajmniej śmieszne. jeśli chce się zarabiać na graniu i to tego, co się samemu stworzy - to nie ma innego wyjścia, jak zacząć myśleć jak firma! przez duże F! a nie jak grupa artystyczna. zespoły podlegają takim samym prawom rynkowym jak inni. zwłaszcza w momencie, gdy zespoły są do siebie zbliżone programowo.

i w tym momencie wygrywa ten zespół, który poprostu umie się sprzedać. stworzy określony wizerunek, określi własną tożsamość (no i przez to szacunek do samego siebie), będzie prowadził konsekwentny PR (dialog z otoczeniem) wspomagany działaniami reklamowymi i marketingowymi... a wtedy kasa płynie, zespół gra co lubi i nie musi zmieniać składu.

tylko że to kosztuje. w to trzeba zainwestować. powierzyć pracę odpowiednim ludziom z wiedzą i doświadczeniem. a nie jest ich dużo w polsce. uwierzcie mi. tym bardziej zespoły i to bluesowe nie wiedzą jak to zrobić. łapią się więc rozwiązań "ekonomicznych" które tak krytykujecie. i dobrze, że krytykujecie, ale chyba nie to co trzeba.

brawo dla Roberta, że umie się sprzedać i odnalazł w prawach rynku. nie wnikam w ten proces, nie on jest tematem. natomiast Robercie, zaatakowałeś nie ten aspekt co trzeba... poza tym, uważaj z tą dumą, bo ta jest niepewnym źródłem dochodów.

Post: października 15, 2007, 12:42 pm
autor: vaciak
stern pisze:
ale przy pewnej dozie wyrozumiałości czy zagranie pastiszu Szalonej jest gorsze od beznamietnego odtworzenia jakiegoś standardu?


Po Twoim poscie wyjdę na przeciw, zatem jeœli ktoœ gra z sercem i zrobi jakšœ fajnš aranżację Szalonej, to mógłbym to zrozumieć, może by mnie porwało. Nie słyszałem Waszego wykonania, ale pewne zespoły to grajš i robiš to tragcznie, mam na myœli dosyć znanych ludzi z blues-rockowego œwiata. Słyszałem to w kilku przypadkach i dla mnie to była masakra.

A grać trzeba z sercem wszystko bo inaczej, będzie lipa.

Post: listopada 20, 2007, 3:32 pm
autor: Betsztyn
Jesli wolno mi wtracic swoje 3 grosze, to bym zasugerowal troche wiecej elastycznosci. Jezeli bar nie prosperuje zbyt dobrze i kapela nie przyprowadza tlumow, to lepiej jest "zainwestowac". Mam na mysli, swoj talent, czas itd. Wiadomo, ze muzycy chca zarabiac lepsza kase, ale to nigdy nie nastapi, jak kluby zaczna plajtowac.

Post: listopada 27, 2007, 11:26 pm
autor: xArEs
Kiedyś w Poznaniu w Lizard Kingu występowali Mr. Slide Band. I wyraźnie słyszałem podczas przerwy "tosat" Witka Jąkalskiego przy kolejnym łyku piwa "nie gramy dla sławy ,nie gramy dla pieniędzy...gramy dla piwa i dziewczyn"
Ale koncert był super miałem stolik zaraz przy ich stoliku :).
Nie gram zarobkowo i nie znam stawek ....podrzućcie jakieś z przedział tych "głodowych" bom ciekaw bardzo

Post: grudnia 13, 2007, 12:09 am
autor: Sław
Witam!
Przepraszam, że z takim poślizgiem odpowiadam, jakoś uciekł mi ten temat.

Basman pisze:

Sławek Turkowski pisze:A za ile na głowę zaczyna się godność bluesmana??
Pozdrawiam Sławek


Nie wiem, ile kosztuje godność.

Ale wiem, ile kosztuje komplet strun do mojego basu. Wiem, ile kosztował mój nowy piec, który kupiłem po to, żeby nasz zespół lepiej brzmiał, po to, żeby Łukasz bardziej komfortowo mógł się realizować na pierwszej linii. Wiem, ile mnie kosztowała naprawa przepalonych podczas koncertu z BLUESMOBILEM w Fanaberii głośników w mojej starej paczce do basu. Wiem, ile kosztuje dobry bas, który pomoże mi jeszcze lepiej zabrzmieć i sprowokuje do jeszcze bardziej wytężonej pracy z instrumentem.

Nie wiem natomiast, ile kosztują godziny, tygodnie, miesiące spędzone na nauce gry, kleceniu składu i próbach mających na celu wytworzenie zespołowego, rozpoznawalnego brzmienia. Nie wiem, ile na przykład kosztują nieziemskie umiejętności - lata pracy - i osobowość na przykład takiego bębniarza jak Artek Malik. Pomijając, że on też musi naciągi do bębnów kupić i nowe pałki, bo nikt mu ich nie da za darmo tylko dlatego, że gra na bębnach to jego życiowa pasja.

Więc, drogi Sławku, spróbuj sam sobie odpowiedzieć. Częściowo jest to łatwe - wystarczy wycieczka do dobrego sklepu z instrumentami. Ale z drugą częścią mojego przydługiego wywodu chyba też będziesz miał problem :).


Basmanie, wbrew pozorom chodziło mi w tym pytaniu o to samo.
Bo wchodzę nieco zaintrygowany na temat, czytam... i okazuje się, że temat dotyczy kasy.
Godność i kasa. A to są dwie rzeczy, które na ogół się jednak mijają.
Krótko mówiąc muzyk gra za tyle, za ile mu się to opłaca, biorąc też pod uwagę nie tylko koszty materialne (sprzęt), ale np. promocyjne (np. granie na Rawie). Wątpię by myślał, czy to jest godne czy niegodne.
Natomiast godność... do tej pory wydawało mi się, że jest niewymierna, a nie że np. zaczyna się od 100 w górę za godzinę grania. A młody, początkujący muzyk, który gra głównie dla frajdy za 50 dych, to już jest... szmatą?
To tylko tyle, takie zderzenie na synapsach :)
Pozdrawiam Sławek
ps. Ja za prowadzenie audycji nie biorę ani grosza, więc też pewnie się zachowuję zdaniem innych autorów audycji niegodnie. :?

Post: grudnia 14, 2007, 1:24 pm
autor: P.Szymański
Sławek Turkowski pisze:Witam!
Przepraszam, że z takim poślizgiem odpowiadam, jakoś uciekł mi ten temat.

Basman pisze:

Sławek Turkowski pisze:A za ile na głowę zaczyna się godność bluesmana??
Pozdrawiam Sławek


Nie wiem, ile kosztuje godność.

Ale wiem, ile kosztuje komplet strun do mojego basu. Wiem, ile kosztował mój nowy piec, który kupiłem po to, żeby nasz zespół lepiej brzmiał, po to, żeby Łukasz bardziej komfortowo mógł się realizować na pierwszej linii. Wiem, ile mnie kosztowała naprawa przepalonych podczas koncertu z BLUESMOBILEM w Fanaberii głośników w mojej starej paczce do basu. Wiem, ile kosztuje dobry bas, który pomoże mi jeszcze lepiej zabrzmieć i sprowokuje do jeszcze bardziej wytężonej pracy z instrumentem.

Nie wiem natomiast, ile kosztują godziny, tygodnie, miesiące spędzone na nauce gry, kleceniu składu i próbach mających na celu wytworzenie zespołowego, rozpoznawalnego brzmienia. Nie wiem, ile na przykład kosztują nieziemskie umiejętności - lata pracy - i osobowość na przykład takiego bębniarza jak Artek Malik. Pomijając, że on też musi naciągi do bębnów kupić i nowe pałki, bo nikt mu ich nie da za darmo tylko dlatego, że gra na bębnach to jego życiowa pasja.

Więc, drogi Sławku, spróbuj sam sobie odpowiedzieć. Częściowo jest to łatwe - wystarczy wycieczka do dobrego sklepu z instrumentami. Ale z drugą częścią mojego przydługiego wywodu chyba też będziesz miał problem :).


Basmanie, wbrew pozorom chodziło mi w tym pytaniu o to samo.
Bo wchodzę nieco zaintrygowany na temat, czytam... i okazuje się, że temat dotyczy kasy.
Godność i kasa. A to są dwie rzeczy, które na ogół się jednak mijają.
Krótko mówiąc muzyk gra za tyle, za ile mu się to opłaca, biorąc też pod uwagę nie tylko koszty materialne (sprzęt), ale np. promocyjne (np. granie na Rawie). Wątpię by myślał, czy to jest godne czy niegodne.
Natomiast godność... do tej pory wydawało mi się, że jest niewymierna, a nie że np. zaczyna się od 100 w górę za godzinę grania. A młody, początkujący muzyk, który gra głównie dla frajdy za 50 dych, to już jest... szmatą?
To tylko tyle, takie zderzenie na synapsach :)
Pozdrawiam Sławek
ps. Ja za prowadzenie audycji nie biorę ani grosza, więc też pewnie się zachowuję zdaniem innych autorów audycji niegodnie. :?


Ja tam słyszałem o czymś takim, jak "godne wynagrodzenie". Ale to jest już zapewne jakiś językowy archaizm.

Post: grudnia 16, 2007, 12:10 pm
autor: nano
taki stary dowcip mi chodzi po głowie jako podsumowanie tej dyskusji

spotyka się 2 bluesmanów i rozmawiają
- wydałem nową płytę
- super ile sprzedałeś?
- dom i samochód

pozdrawiam

Post: grudnia 19, 2007, 5:07 pm
autor: Regenerat
Ma być min. 100zł netto/osobę. Inaczej nie ma sensu wyjmować wiosła z futerału. Każdy kto proponuje mniej jest zwykłym złodziejem i oszustem probującym was wykorzystać. Ceńcie się bo jak sami nie będziecie się cenić to nikt was nie będzie cenił. A jak nie pasuje to niech sobie organizator czy właściciel pubu puszcza muzyke z patefonu albo sam zabawia publike. No mercy.