Strona 1 z 3

Troche godnosci.....

Post: października 3, 2007, 10:21 pm
autor: Robert007Lenert
No wlasnie... nie wszedzie trzeba grac, nie za wszelka cene. Sa miejsca, kluby gdzie szanuje sie grajkow i tam warto grac.... Najgorsze jest jednak to, ze ktos sam siebie nie szanuje i gra za wszelka cene. Oczywiscie sa sytuacje gdy inwestujemy w siebie /festiwale, media itp/... ale nijak nie pojme grania w klubie /mieniacym sie klubem muzycznym/, za stawke godzinowa porownywalna ze stawka bezrobotnego!!!

Post: października 3, 2007, 10:24 pm
autor: e m d ż i
Robercie, dość to enigmatyczne... nie wiem czy nie za bardzo. Nie możesz napisać więcej ?

Post: października 3, 2007, 10:25 pm
autor: grechut
a pasja? :D

Post: października 3, 2007, 10:27 pm
autor: e m d ż i
grechut pisze:a pasja? :D


Pasja jako męka ? heh...

Post: października 3, 2007, 10:29 pm
autor: Rafał Nitka Białek
...

Post: października 3, 2007, 10:44 pm
autor: Robert007Lenert
Temat jest we wlasciwym miejscu.

Post: października 3, 2007, 10:49 pm
autor: Rafał Nitka Białek
...

Post: października 3, 2007, 11:05 pm
autor: Robert007Lenert
Wyjasniam.... Wszyscy wiedza co to damping. Mowie stanocze nie wszystkim grajacym ponizej kosztow dojazdu i noclegu!!!

Post: października 4, 2007, 12:42 am
autor: Agata W.
Widze, ze znowu nie wytrzymales, gdyby wszyscy organizatorzy i sluchacze tak mysleli - na pewno byloby lepiej.
http://blues.com.pl/viewtopic.php?t=6686

Pozdrawiam!

Post: października 4, 2007, 6:53 am
autor: Grzegorz Sterna
Bo to chory kraj jest chore zwyczaje. Znam to Robercie od obu stron i czasem tzreba było sie godzić zagrać za 150 zł żeby zarobić na transport chociaż, a czasem samemu nie wiadomo jaką stwake przedstawić,z eby nie wystraszyć organizatora. W przypadku takiej kapli jak moja najniższa stawka to 100 zł na głowę + transport i ewentualny nocleg. I niestety tej najniższej stawki długo jeszcze nie przeskoczymy, A wystarczy grać Jesteś szalona, czy Głeboka Studzinka i można za noc na głowe zarobić po 500 zł. NIe mówię tu celowo o kapelach, które maja ugruntowaną pozycję i nie schodzą poniżej własnej stawki.

A z drugiej strony to jest tak. Ja nie miałem własnego klubu, a robiłęm koncerty i zdarzało sie, że wlasciciel klubu sprzedawał własne bilety na moje imprezy a ja musiałem dopłacać do konceretu, albo właściciel klubu narzekał,z e mu za głośno grają i klienci nie moga rozmawiać!!! Oczywiście kasy na koncert nie dawał bo nie miał z czego, ale 4x wiecej piwa sprzedał.
Właściciele klubów nie rozumieją, że sami powinni płacić za koncerty, ich brak operatywnosci w tym względzie jest choroba ogólnonarodową.
Później zespoły dzwonią i pytaja czy mogłyby zagrać za 200 zł bo nie wierzą,z e moze im ktoś zapłącić wiecej, bo w końcu znani nie są.

a teraz zeby nie tracić czasu i miejsca chetnie Robercie u Ciebie zagramy za 100 zł na głowę + transport i nocleg hehehhe.

Post: października 4, 2007, 3:52 pm
autor: RomanR
w tym kraju wszystkie dziedziny życia są strute tą zarazą o której mówicie.Zawsze znajdzie sie jakaś menda która oferuje swoje towary czy usługi taniej niż przewidziane standardyi zwyczajnie psuje rynek.Często sie zastanawiam do czego to wszystko prowadzi i jak z tym walczyć .Jak dotąd nie znalazłem sposobu.

Post: października 4, 2007, 4:07 pm
autor: Janusz M.
A wyobrażacie sobie,co by było,gdyby Chińczycy zaczęli u nas grać bluesa :?: :lol: :lol:

Post: października 4, 2007, 4:11 pm
autor: Robert007Lenert
Janusz M. pisze:A wyobrażacie sobie,co by było,gdyby Chińczycy zaczęli u nas grać bluesa :?: :lol: :lol:

Mamy wlasnych... graja za miseczke... tyle ze piwa.....

Post: października 4, 2007, 4:13 pm
autor: RomanR
Janusz M. pisze:A wyobrażacie sobie,co by było,gdyby Chińczycy zaczęli u nas grać bluesa :?: :lol: :lol:


to jest realne.Japończycy w wieku emerytalnym upodobali sobie gre na różnych instrumentach i tworzą kapele coverujące.Jak ta rozrywka przeleje sie na kitajców to sam wiesz gdzie produkuje sie harmonijki na masową skale......a to do bluesa już blisko i tylko patrzeć jak żółta harmonijkowa rasa zaleje europe :lol:

Post: października 4, 2007, 6:33 pm
autor: Kuba Chmiel
Nie cieszyłbym się z tego akurat nie z powodów rasowych. Azjaci słyną (oprócz znakomitych pianistów) również z superszybkich gitarzystów, więc całkiem możliwe, że powyższy kult "miliona dźwęków na sekundę" przełoży się na harmonijkę. Oby nie, zdecydowanie wolę tamtejszych "klawiszy".

Re: Troche godnosci.....

Post: października 4, 2007, 11:17 pm
autor: Sław
Robert007Lenert pisze:No wlasnie... nie wszedzie trzeba grac, nie za wszelka cene. Sa miejsca, kluby gdzie szanuje sie grajkow i tam warto grac.... Najgorsze jest jednak to, ze ktos sam siebie nie szanuje i gra za wszelka cene. Oczywiscie sa sytuacje gdy inwestujemy w siebie /festiwale, media itp/... ale nijak nie pojme grania w klubie /mieniacym sie klubem muzycznym/, za stawke godzinowa porownywalna ze stawka bezrobotnego!!!


A za ile na głowę zaczyna się godność bluesmana??
Pozdrawiam Sławek

Post: października 5, 2007, 9:17 am
autor: Robert007Lenert
A za ile Sławku poprowadzisz Galicja Blues Festival w Krosnie ? Pozdrawiam Robert.

Post: października 5, 2007, 9:29 am
autor: kanczenconga
Być może rozwiązaniem byłoby powołanie jakiegoś tworu, typu Krajowa Scena Młodzieżowa. Chociaż oni też pożarli się o pieniądze.
Niebezpieczeństwo jest takie, że wśród muzyków "sprzedawanych" w ten sposób musi panować urawniłowka, a to zapewne nikomu się nie uśmiecha.
No i jakiś grosz trzeba byłoby na tzw. działalność statutową odpalić.
Potwierdzam, że zdarzają się sytuacje, że gdy właściciel klubu zapłaci tyle ile chce muzyk, to od razu zlatują się sępy (także "zawodowcy", którzy handlują muzyką) i oferują jakiś Nie-Wiadomo-Co Band za dwie stówy.
Po miesiącu rozmawiam w właścicielem klubu o nowym koncercie i on (niekoniecznie wprost) mówi, że sfrajerował się na "mojej" imprezie.
A publiki zawsze jest tyle samo - starzy bywalcy lokalu. Im akurat jest wszystko jedno, czy coś gra, czy nie.

Post: października 5, 2007, 10:17 am
autor: Janusz M.
Gdzie by się nie obrócić,draństwo i łobuzeria,panie dzieju :evil: Rzeczywiście,można się w takiej sytuacji zniechęcić do wszelakiego działania :cry:

Post: października 5, 2007, 10:20 am
autor: kanczenconga
Janusz, proszę, wyluzuj, nie chodzi o to, aby stękać. Tego mamy już po wyżej uszu, nieprawdaż?

Post: października 5, 2007, 2:16 pm
autor: Maniol HIGHWAY
Robercie doskonale Cię rozumiem i popieram, ale, no właœnie ale
To jest bardzo złożony temat, gdyż sš zespoły 3 osobowe i sš zespoły np 6 osobowe tak jak mój.
I tu się pojawia problem kolejny. Bo też mogę powiedzieć, że Ty grajšc jakiœ czas temu w Rudzie Œlšskiej w pubie Druid zepsułeœ mi rynek. Grałeœ za takš kwotę która na nasz zespół 6cio osobowy jest bezsensowna. I ja tam nie zagram za więcej, bo oni mówiš, że np taki i taki zespół wzišł tyle i szefa pubu to guzik obchodzi, czy w bandzie jest 2 czy 7 ludzi. Wielu ludzi nagina składy zespołów do cen co jest totalnym draństwem - czyli jak płacš 500zł to grajš w dwóch a jak 1000 to w czterech.
Oczywiœcie nie uważam, że Ty Robercie spaliłeœ mi drogę do Druida, to jest tylko przykład, ale fakt faktem, że 5 lat temu graliœmy tam za większš kasę niż nam teraz proponujš.

Tak więc z tš godnoœciš jest różnie, bo jeœli tria będš grały za 100zł na łeb plus transport, to ja w 6 osób będę musiał dymać za takie same pienišdze, albo nie będę miał gdzie grać.

To jest kręta droga, ale przecież wszyscy sobie jakoœ radzimy.
Nie można odmówić grania zespołom koncertów za małš kasę - ich wybór, bo skoro z tego nie żyjš i głównym czynnikiem dla nich jest pasja i SATYSFAKCJA, to ja ich rozumiem.

FAKT, ŻE NA TYM TRACIMY, ALE CÓŻ, TAKIE JEST ŻYCIE.

Post: października 5, 2007, 2:34 pm
autor: kanczenconga
rozumiem, że temat współpracy muzyków upadł ?

Post: października 5, 2007, 2:52 pm
autor: P.Szymański
Jeśli grajek zgadza się na jakieś niewielkie pieniądze, to potem jest tanio traktowany.
Jeśli zgadzasz się na rolę taniej muzycznej zapchaj-dziury, to możesz potem mieć kłopoty z odpięciem tej łatki.

Post: października 5, 2007, 2:55 pm
autor: kanczenconga
Paweł!
to się nazywa gwóźdź do trumny!

Post: października 5, 2007, 4:53 pm
autor: fender strato70
Zgadzam się z Maniolem w pełni, młode kapele nie mogłyby nigdzie zagrac i się pokazac . Ja wiem ze Hokus tez grał na początku drogi bluesowej za marne pieniądze, niestety taka jest kolej rzeczy i nic nie poradzimy na to.:lol: :D

Post: października 5, 2007, 4:57 pm
autor: Janusz M.
kanczenconga pisze:Janusz, proszę, wyluzuj, nie chodzi o to, aby stękać. Tego mamy już po wyżej uszu, nieprawdaż?

Prawdaż :lol:
Niniejszym informuję,wszem i wobec,że kończę ze stękaniem i sianiem defetyzmu :wink: :lol:

Post: października 5, 2007, 6:40 pm
autor: kanczenconga
Janusz!
Miód na moje serce!
Bracie! ! !
Mów mi Jądruś

Post: października 5, 2007, 8:57 pm
autor: lauderdale
Czy amerykanskie kapele tez maja u siebie ten problem?
Primich grywal na ulicy za friko. Gussow dalej to robi czasem. A to calkiem niezli muzycy. Znam pare kapel ktorych nazwy nie wiele mowia i oni grywaja za stowke za wieczor , ale np w trzech knajpach tego samego dnia... mobilni sa.
Jest wielu bardzo dobrych muzykow ktorzy nie moga zazadac wiecej kasy bo....
nie ma rynku.
Te sprawy powinien regulowac rynek. Oczywiscie , ze jak cos gra to i piwo lepiej idzie, ale czy az tyle lepiej? Jak by bylo tak dobrze to ten wlasciciel baru czy sam by Cie poszukal .Dlatego u nas trzeba po prostu czekac i robic swoje. Poza tym zawsze mozna postawic kapelusz. Jezeli ktos bedzie chcial dac kase to da. Dlatego warto grac nawet za fige z makiem albo piwo. Byle do przodu...
Nikt nie da kasy bo chcesz Robert _ tylko dlatego, ze jestes dobry.
A czasem nie da nawet jak jestes dobry i co ... przestaniesz grac?
Obrazisz sie ? :)

To juz nie dlugo cierpliwosci nadchodza lepsze czasy ( prorok czy co ?). Robcie swoje , ale ze swiadomoscia , ze nie wszyscy nasi muzycy to BB Kingi czy SR Voughany.

Post: października 5, 2007, 9:22 pm
autor: kanczenconga
Myślę, że amerykańskie uliczne granie nijak ma się do tego tutaj - mogę się mylić, bo w NYC nigdy nie byłem, ale w CNN widziałem kapelkę a la GnR co to ma sprzęt (przody) takie, że tu mało kto.

Na kapelusz nie radzę. Sam kapelusz (borsalino) to 120 zeta.
o stetsonie nie wspomnę.

Rynek tutaj polega na tym, że właścicielowi lokalu (czyt. człowiek, który chce na muzykę wydać kasę) trzeba powiedzieć, co jest dobre, a co nie bardzo. Z całym szacunkiem dla tzw. "knajpiarzy" (paskudnie mówimy, ale tak jest), oni nie wiedzą, o co tu chodzi - lokal przecież funkcjonuje także - właściwie przede wszystkim - poza koncertami.

Są tacy, którzy przestali grać. Nie do wiary?

Post: października 5, 2007, 11:03 pm
autor: Robert007Lenert
Maniol HIGHWAY.... ostatnio w Druidzie gralem w duecie z Olkiem i wynegocjowana stawka byla przyzwoita. Znam zespoly, ktore w grajac w kwintecie biora o polowe mniej. Ale masz sporo racji mowiac o liczebnosci skladu... Ja to nazywam "syndrom trio". Bardzo czesto ogranicza sie sklad z powodow czysto ekonomicznych. Nie ukrywam, ze to iz Los Agentos&Hokus funkcjonuje pod trzema postaciami /kwartet, trio, badz duet/ wynika po czesci z ekonomii.... Klubom dla ktorych cena za kwartet okazuje sie byc zaporowa, proponuje akustyczny duet /mniejsze koszty przejazdu, nizsza cena za calosc, a stawka na tzw leb... pozostaje na przyzwoitym poziomie/