Marek Wojtowicz pisze:Blues jest normalny, czego o wsp??czesnej sztuce nie mo?na powiedzie?. Blues szanuje warto?ci, ws??czesna sztuka zamierza si? w swoim rozkie?znaniu nawet na najwy?sze warto?ci.
Teza ta jest do?? kontrowersyjna, ?eby nie powiedzie? - sprzeczna z elementarnymi faktami.
Osobi?cie nie s?ysz??em bluesa o tym, ?e dobrze jest ci??ko pracowa?, albo usi??? na werandzie po niedzielnej mszy.
Za to:
Robert Johnson w "Me And The Devil Blues" ?piewa co? mniej wi?cej takiego:
"Ja i diabe? szli?my bok przy boku,
b?d? bi? m? bab?, a? poczuj? spok?j",
JLHooker w "Boom Boom" odgra?a si?, ?e kogo? zastrzeli, albo raczej przeleci (taki metaforyczny melan? seksu i przemocy),
Jak?e bluesowa fraza "Choochie Coochie" jest slangowym okre?leniem stosunku seksualnego,
"Mojo" - to amulet zwi?zany z magi? Voodoo, ewentualni gwarowe okre?lenie morfiny,
Przyk?ady mo?na mno?y? w niesko?czono??...
R?wnie pouczaj?ce s? ?yciorysy przyt?aczaj?cej wi?kszo?ci bluesman?w (ekstremum by? chyba Leadbelly, kt?ry zwiedzi? niezliczon? ilo?? zak?ad?w karnych).
Do dzi?, w co bardziej konserwatywnych murzy?skich domach, je?li kt?ra? latoro?l zanadto interesuje si? bluesem, wzbudza powszechny niepok?j.
W latach 20-30 blues by? JEDNOZNACZNIE kojarzony z tzw. ciemn? stron? ?ycia, a porz?dni (wyznaj?cy tradycyjne warto?ci) murzyni ?piewali gospel, zostawiaj?c t? "muzyk? szatana" r??nej ma?ci odszczepie?com.
Bluesa nieod??cznie towarzyszy? bimbrowniom, domom publicznym i lokalom ze strip-teasem.
Proces nobilitacji spo?ecznej bluesa zacz?? si? do?? p??no, bo w?a?ciwie w latach 50-60tych - paradokasalnie zwi?zane to by?o z komercjalizacj? tego gatunku i powstawaniem dziesi?tek nagra? "polukrowanych" i pozbawionych swej pierwotnej zadziorno?ci.
Nie twierdz?, ?e nie by?o bluesman?w, kt?rzy ?piewali, ?e Jezus ich kocha, jednak stanowili oni ledwie wyj?tki potwierdzaj?ce regu??.
Pozdrawiam!