autor: radek » października 10, 2013, 12:06 am
Widzę, że nie ma zbyt wielu chętnych, którzy chcieliby sobie nagrabić, ew. nagrabić jeszcze bardziej. To ja spróbuję. Zaznaczam, że nie jestem muzykiem i nie potrafię grać na żadnym instrumencie, co najwyżej na nerwach, a to chyba bardziej przyrząd niż instrument.
Z mojego punktu widzenia granie lepiej to jedynie to, czy gra bardziej mi się podoba, czy mniej. Może muzycy potrafią lepiej ocenić umiejętności gry danego muzyka-o ile są takie kryteria. Wtedy można by się dowiedzieć, czy to lepiej, czy gorzej.
Ale tak właściwie, jakie to ma znaczenie? Czy lepiej gra Bona, czy Bonamassa?
Czy lepiej Zimerman, Możdżer, czy Perkins? Odpowiedź w tym wypadku oczywista, ale czemu wolicie ludzie Perkinsa - w większości tego forum?
A może lepszym muzykiem od Ravi Shankara jest James Cotton?
Chociaż... może i ja potrafię wyznaczyć gradację, tyle że nic obiektywnego z tego nie wynika. Cóż z tego, że lepiej od Gałacha czy Kennedy'ego gra Konstanty Andrzej Kulka, że lepiej od John'ego Lee Hookera śpiewał Mieczysław Fogg, a od Shemeki Copeland - Irena Santor?
Zapewne lepiej technicznie gra Vai czy Satriani niż Dylan. (Ciekawiłaby mnie opinia muzyków, czy lepszy jest Vai czy Satriani?). Tylko tak naprawdę o niczym to nie świadczy.
A lepiej śpiewa Frank Sinatra czy Robert Johnson? A może pani Elżbieta Mielczarek, od Cyndi Lauper?. Jeśli chodzi o blues, to oczywiście ja wolę panią Mielczarek, jeśli o śpiewanie to pani Lauper - bez dyskusji.
Poza tym ja wolę muzykę od muzyków (dlatego też mniej mnie interesują życiorysy i ciężki żywot tychże). I dlatego wolę Dereka Trucksa z własnym Bandem, od TTB pomimo tergo,że Derek gra teraz wcale nie gorzej. Ważniejsza całość, od poszczególnych elementów. Może być "one man band", nie ma znaczenia, pod warunkiem, że to całość.
Czy lepszy jest Marcus Miller, czy Dave Scholls? A może Krzysztof Ścierański? Zależy co kto lubi...
A wracając... Opinie tzw. fachowców tak, ale bez przesady. Mam własne zdanie, które mogę zmienić, ale nie wystarczy sama opinia tegoż "fachowca". Sam się muszę przekonać...
To, że ktoś umie na czymś grać, nie znaczy, że potrafi być obiektywny. Jeśli by tak było, to recenzenci byliby najlepszymi muzykami, a muzycy - recenzentami.
Pana Page'a cenię i lubię, ale głównie z oficjalnych płyt LZ (i jeszcze jedną, czy dwie inne). Dla mnie klasyka - bez żadnych dyskusji!!! - do której chętnie wracam. Przesłuchałem też kilkadziesiąt (być może za mało) koncertów LZ i niestety pan Page wprowadzał spory chaos, nie zawsze kontrolowany. To już prędzej chaos kontrolowany był u pana Hendrixa, chociaż też nie za często. Mówię tu o koncertach, nie o płytach oficjalnych, gdzie wszystko - jak dla mnie - jest bez zarzutu.
Dla jasności - oczywiście że uważam tych wykonawców za klasyków !!!
Pan Page obecnie gra niestety nie lepiej,niż Pan Betts, zresztą mój ulubiony gitarzysta. Co nie zamydla mi uszów co do dzisiejszej formy tych muzyków i nie znaczy, że muszę się zgadzać z ich zdaniem. Do Allmanów z Bettsem wracam chyba najczęściej.
Jeśli chodzi o gitarzystów, to moja pierwsza piątka od bardzo wielu lat;
1.Albert King
2.Dickey Betts (dawne czasy)
obydwoje nie do pobicia, niezależnie od dnia
kolejność reszty zależy od dnia;
Freddy King
Derek Trucks
Warren Haynes
ciąg dalszy, też zależy od dnia.
Co nie znaczy, że są "lepsi" (obiektywnie!?) np. o Johna McLaughlina czy Andrzeja Czamary.
Lepszy, to dla mnie tylko i wyłącznie ten który bardziej mi się podoba.
I jeśli kiedykolwiek, gdziekolwiek napiszę, że ktoś jest lepszy, to tylko w tym sensie.
Poza tym pomimo przesłuchania kilkudziesięciu tysięcy (pewnie gdzieś tyle) płyt, nie wydaje mi się, żeby moja opinia była ważniejsza (co do lepszości) od kogoś w Gwinei Bissau, który słyszał kilku miejscowych wykonawców. Chętnie ich zresztą też posłucham.
A Lez Zeppelin lubię, bo z ich muzyki "emanuje" sporo uczucia-przynajmniej ja to tak
odbieram. A - dla odmiany - w POA widzę-słyszę radość wspólnego grania i zabawy muzyką, co mi się udziela podczas słuchania.