Do założenia tematu natchnął mnie fragment pewnej dyskusji. Jak to jest z harmonijkarzami? O gitarzystach sie mówi, zwłaszcza, jak ostro i mocno grają, że są nie bluesowi, tylko rockowi, albo np. za bardzo rockowi, coś w tym stylu. A harmnijkarze? Czy zawsze sa bluesowi? Czy moga być rockowi? Czy sam fakt grania na tym instrumencie sprawia, że juz bluesowi sa i koniec? Ciekawy jestem Waszych opinii.
Dont you step on my blue suede shoes. You can do anything but lay off of my blue suede shoes
Na moje czucie, rockowa harmoszka polega (z grubsza) na graniu riffów lub wariacji na ich temat.
W bluesie lub jazzie raczej się gra temat lub improwizuje; bywa, że utwór ma po prostu partię harmonijki...
Władek Pękała " - Blues?... Jest tam, gdzie go słyszysz..."
Wladek trafil w sedno. Ja bym ta mysl jeszcze nieco rozwinal. Znam i bardzo lubie sporo utworow bluesowych i jazzowych granych tylko, lub prawie tylko na harmonijce lub harmonijkach. Kawalka rockowego w takiej konwencji jakos sobie nie wyobrazam. Byc moze to jeszcze przede mna
Chyba nawet wiem jaki fragment dyskusji natchnął Pawła do założenia tematu. Ja sobie wyobrażam rockową harmonijkę solo
http://www.youtube.com/watch?v=HPdIgaspT7U - myślę, że Śp. Skiba też byłby tu dobrym przykładem. Często "uciekał" brzmieniem i frazami w stronę rocka. No i oczywiście Ciele gra pięknie rockowo - co nie znaczu, że nie gra też bluesowo!
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Rock-harp kojarzy mi się z Dawidem Wydrą i Jego nagraniem na Festiwal "Solo Życia 2008", Cielakiem (co zrozumiałe przez brzmienie "z ryja") oraz oczywiście John Popper.
Wydaje mi się, że chodzi tu raczej o frazowanie i power.