Powidła, bo tak to chyba powinno się nazywać w ojczystym języku.
Już nie jeden raz miałem okazję zobaczyć i przećwiczyć fizycznie pobyt na "powidłach' w których biorą udział ludzie z "branży".
Świetnie tę sprawę ujął Bartek Łęczycki w artykule z TB nr 39.
Mnie zaczyna to żenować nie po raz pierwszy, ale dopiero teraz zdecydowałem się publicznie o tym powiedzieć. Zastanawia mnie zachowanie ludzi którzy dla dobra "znakomitej zabawy" zrobią wszystko by ubawić się po pachy, tylko tak egoistycznie nieco...
Nie będę wspominał gdzie i kiedy miała miejsce taka przewspaniała impra, ale z tego co wiem zdarza się to nader często. Trzeba by bezustannie wtłaczać pewien ideał zachowania, i wypierać utarte stare przyzwyczajenia które zabijają wrażliwość i wprowadzają niepotrzebne "złe skojarzenia".
Oddaję swój głos przeciwko egoizmowi, źle pojętemu gwiazdorstwu i paru innych rzeczy o których pewnie wszyscy wiedzą a do których się nie przyznają.
Nie mówię tutaj tylko we własnym imieniu ale w imieniu wszystkich tych którzy też grają i śpiewają i chcieli by lecz nie było im dane...?
Myślę że przy odrobinie normalności i kultury nie jeden i nie jedna potrafiła by zmajstrować fajne dźwięki i zaśpiewać ku uciesze bywalców, gości i samych "gwiazd".
Dzięki!!!