bartic pisze:to od dzisiaj będę krzyczał na koncertach: "syntezator! ogniaaa!"
hehe 4x. jeśli chodzi o mnie wystarczy (nie zaś wymłodzieńczy): "@ndy! ognia! (o czym już gdzieś pisałeś )
Moderator: mods
bartic pisze:to od dzisiaj będę krzyczał na koncertach: "syntezator! ogniaaa!"
Ja mam w zbiorach dwie plyty Barbary, kilka Joeya, jedna Larry Goldings'a i troche plyt innych hammondzistow. Jesli chodzi o Jimmy Smitha, to tych albumow jest chyba ze trzydziesci. Uwielbiam jego gra. Tutaj zgodze sie z Rafalem. Te facet mial to cos. To nie technika, to jakis czwarty zmysl. Byli i sa tacy co graja bardziej pomyslowo, precyzyjniej itd, ale to nie oni powoduja ze slyszac hammondy zastygam i trwac tak moge w nieskonczonosc zamieniajc sie w sluch. On to potrafi, potrafi mnie zaczarowac swoja gra.RafałS pisze:Miałem kilka płyt z Joeyem Defrancesco (w tym dwie Mclaughlina). Większości sie pozbyłem. Nie lubię go specjalnie. Nie przepadam też za innymi z tego pokolenia (Barbara Dennerlein, Larry Goldings) - też kupiłem i potem się pozbyłem. Z biegiem czasu dochodzę do wniosku, że stara gwardia: Jimmy Smith, Jack McDuff, Jimmy Mcgriff iinni - np. Papa John Defrancesco (ojciec Joeya) jest nie do pobicia jeśli chodzi o feeling. Wciąż wracam do ich płyt, a nagrania tych młodszych szybko mnie nudzą.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 382 gości