Solowe płyty sidemanów

Tematy związane z muzyką bliższych i dalszych okolic bluesa.

Moderator: mods

Solowe płyty sidemanów

Postautor: RafałS » sierpnia 31, 2009, 10:26 am

Raz na jakiś czas kupuję solową płytę instrumentalisty znanego głównie ze wspierania wykonawców większego od siebie kalibru i nie prowadzącego regularnej działalności solowej. Po prostu dobry sideman postanawia po latach działalności studyjnej i koncertowej na drugim planie nagle wydać coś pod własnym nazwiskiem. Takie rzeczy przechodzą zwykle niezauważone, a szkoda. Mam kilka tego typu płyt i są to czasem prawdziwe perełki. Bo to jest tak: facet gra z gwiazdami, całe lata się doskonali, poznaje najlepszych w branży i pisze numery do szuflady. I kiedy przychodzi czas nagrania, wie, że nieprędko będzie miał możliwość zrobienia tego ponownie, że może to jego jedyna szansa na długie lata. Więc wyciąga najlepsze kawałki z wielu uzbieranych, zaprasza do pomocy fachowców z pierwszej ligi i nagrywa najlepiej jak może. Efekty potrafią przerosnąć oczekiwania, tym bardziej, że tacy sidemani weterani stojący z boku są często dobrymi obserwatorami rzeczywistości i oprócz zgrabnych melodii i aranżacji piszą też niezłe teksty.

O jednym takim przykładzie już kiedyś wspominałem- płycie Dave'a Maxwella "Max Attack!" z 2003 roku. Fajne bluesowe piosenki, rozmaitość aranżacyjna, wśrod muzyków: Ronnie Earl, Duke Robillard, Kim Wilson, James Cotton, Hubert Sumlin i Pinetop Perkins. Rewelacyjna rzecz, a wątpię czy znalazła wielu nabywców.

Kolejna płyta: Marty Grebb - Smooth Sailin'. Jak kupiłem i włączyłem, to mi szczęka opadła i słuchałem w kółko przez parę dni. A wcześniej mgliście kojarzyłem nazwisko. Rewelacyjny rhythm'n'blues, zaaranżowany po prostu bajecznie, rytmika wbija w ziemię. Marty- multiinstrumentalista zaprosił tu drobną część ludzi, z którymi grał przez lata. I tak na płycie zagrali i zaśpiewali: Bonnie Raitt, Ivan Neville, Doyle Bramhall II, Taj Mahal, Steve Cropper, BB Chung King, Amos Garnett, Johnny Lee Schell, Memphis Horns, połowa Little Feat, perkusiści: Tony Braunagel, Jim Keltner i Lenny Castro, basiści: Reggie McBride i Bob Glaub i wielu wielu innych. W jednym z moich ulubionych kawałków jest sekcja dęta, bas, dwu perkusistów, fortepian, organy, gitara prowadząca i dwie gitary rytmiczne. Nie przeczę, czasem mniej znaczy więcej. Ale są sytuacje, gdy więcej znaczy dużo więcej. Gdy więcej znaczy diabelnie dużo. I to jest jedna z nich. Niektóre z tych numerów autorskich nagrali potem inni. Po tytułowy sięgnął Lucky Peterson.

Jestem przekonany, że takich płyt jest wiele i jeszcze nieraz jakaś sprawi mi miłą niespodziankę. Jestem ciekaw, czy i Wam zdarzają się takie odkrycia z nurtu, o którym mówię: zaskakująco dobre albumy sidemanów, które ucieszyły Was bardziej niż krążki gwiazd.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Muzykowanie

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 230 gości

cron