Strona 3 z 5

Post: listopada 25, 2008, 8:59 pm
autor: Electric Muddy
To ja może dodam kilku moich ulubionych gitarzystów, którzy wydaje mi się, że są bluesowi
Son House
Phil Guy
Buddy Guy
Elmore James
Albert Collins
Robert Johnson
.....i Muddy

Post: listopada 25, 2008, 9:00 pm
autor: kora
:D :D :D z naciskiem na Elmore :wink:

Post: listopada 25, 2008, 9:03 pm
autor: Ernie
Wracając do gitarzystów, proszę zobaczyć fajny filmik
http://pl.youtube.com/watch?v=HcH-jmmaY7Q

Sami wymiatacze :)

Post: listopada 25, 2008, 9:08 pm
autor: Adam Węgrzynowicz
kora_ pisze::D :D :D z naciskiem na Elmore :wink:

no już aż tak nie naciskajmy :wink: ale Erni jeśli go nie słuchał to polecić mu warto o ile sobie przypominam nie chciał przerabiać swojego wiosła aby grac pewną techniką a to mistrz tej techniki

Post: listopada 25, 2008, 9:08 pm
autor: Basman
Ernie pisze:Wracając do gitarzystów, proszę zobaczyć fajny filmik
http://pl.youtube.com/watch?v=HcH-jmmaY7Q

Sami wymiatacze :)


E no skąd.

Jak powszechnie wiadomo Eryś Klaptonik i Dżefbek nie są blusmenami, za to kochany BB jest jak najbardziej gitarzystą bluesowym, za to nigdy w zyciu nie obraziłbym Go przymiotnikiem "wymiatacz".

:mrgreen:

Post: listopada 25, 2008, 9:17 pm
autor: bohdan
Ha! Electric Muddy, dobry wybór, tu nic się nie da zakwestionować!

Basman, podzielam Twoje zdanie, ale nieco inaczej rozumiane. W bluesie właśnie 'wymiatanie' jest b. mało ważne. Czy James Cotton wymiatał w Sumperku (nie Chorzowie ;) )? Nie. Ale koncert był wspaniały.

'Wymiatanie' kojarzy mi się (oprócz miotły) z rzemieślnictwem - kto szybciej, sprawniej, głośniej zagra zagrywkę x (najlepiej długą).

'Wymiatanie' to nie istota bluesa.

Post: listopada 25, 2008, 9:19 pm
autor: Adam Węgrzynowicz
Czy James Cotton wymiatał w Chorzowie? a to był w Chorzowie a ja myślałem że tylko w Sumperku

Post: listopada 25, 2008, 9:28 pm
autor: RockOnCellBlock
Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
WitekBielski pisze:Nie lubię relatywizmu: "dla jednego coś jest bluesem, dla drugiego nie"

Blues to blues. W jakimś celu tak go zaczęto nazywać.

Moim zdaniem zderzają się tutaj dwa nurty myślenia:
O bluesie jak o gatunku muzycznym, czyli według encyklopedii
i o bluesie jako uczuciu, czyli według serca.

Jedną część dyskutantów nawiązuje wyraźnie do jednego, a druga do drugiego.

Dla mnie blues to uczucie, i jak nie ma tego uczucia, to nie ma bluesa. proste jak świński ogon.

Pozdrawiam!

.................
o ile wiem / a wiem bom zootechnik /..świnia ma ogon mocno zakrecony...

:wink: :wink: no i mamy kolejny problem...
pozdr


Pawle, a zootechnika nie jest niemoralna i nieetyczna? :lol: :lol: :lol:


Witku- jeśli mówimy o emocjach, to jak możesz mówić, że każdy nie czuje tego inaczej? Myśląc o emocjach krzyczę głośno- TAK! każdy czuje bluesa INACZEJ!
Co do techniki, grania, muzyki: mi nie chodzi o ostre kontury a'la "to jest" "nie, to nie jest", a raczej o to, że jeden powie, że jest to powiązane z bluesem, a drugi powie, że to blues powiązany z czymś innym, nie mówię o rzeczy typu jeden mówi, że blues to Muddy Waters, a drugi przychodzi i woła "hej, mylisz się, blues to Doda".
No bo czy skoro jeden Ci powie, że Clapton czy Janis to blues, drugi Ci powie, że Janis nie, ale Bonamassa tak, trzeci powie, że Bonamassa i Janis nie, ale Clapton jak najpierdziej, a Ty powiesz "żadne z nich" to czy to nie świadczy o tych różnicach?
Blues i rock (tak jak i blues i soul) często się mieszają, bardzo trudno je odróżnić. I nawet jeśli osoba -dla mnie bez dwóch zdań- będąca bluesmanem, bo mająca to zacięcie, kochająca własnie to i mówiąca o sobie jako o BLUESmanie, gra także rocka, a jego blues sprzedaje się w wersji nieco zmodernizowanej, to czy kiedy jedna osoba klasyfikuje jej muzykę jako blues, druga jako rock, a trzecia jako bluesrock, to czy nie znaczy to własnie tego? Że często różnice między gatunkami muzycznymi są zatarte?



Hm, a tak jeszcze tylko powiem... Że wydaje mi się, że tu nie chodzi o klasyfikowanie wykonawców do jakiegokolwiek gatunku. Tu chodzi o miłość do muzyki, o pasję, o uczucia. O zżycie z muzyką. Nieważne jak ona się nazywa z punktu technicznego- ważne, żeby nas wyrażała i żebyśmy ją kochali. A my tu ciągniemy długie rozmowy na temat tego czym to ona jest, a czym nie jest... Ona (muzyka) nie ma być czymś, ona ma BYĆ.

Ernie, Kora- ja Prince'a fanką nie jestem (choć czasem chętnie posłucham), ale jak mówiła Kora- trzeba przyznać, że jest artystą wielkiego formatu.

Post: listopada 25, 2008, 9:52 pm
autor: WitekBielski
Moim zdaniem tak samo odczuwamy emocje - w głębi duszy ja i Ty jesteśmy tacy sami i oboje tak samo czujemy bluesa.

Właśnie posłuchałem sobie co mówi Drink Small o bluesie i mówi tak:

Każdy ma bluesa,
Chrześcijanie mają bluesa,
Nie można żyć bez bluesa,

Niektórzy mylą się co do bluesa,
Możesz mieć bluesa i nie umieć śpiewać,
[albo] Mimo że nigdy nie słyszałeś bluesa - możesz go mieć,

Bogaci mają bluesa bo chcą zachować swoje pieniądze,
Biedni mają bluesa bo próbują zdobyć te pieniądze,
Mam bluesa bo nie mogą zdobyć tych pieniędzy - jak mam to ominąć?


Jak widać blues ma coś w sobie poza rzekomymi 12 taktami :wink:

Post: listopada 25, 2008, 10:01 pm
autor: Electric Muddy
Basman pisze:
Jak powszechnie wiadomo Eryś Klaptonik i Dżefbek nie są blusmenami,

Może to aż tak powszechne nie jest, ale rzeczywiście nie są... no bo od kiedy to bluesmani grają Reggae :wink:
Antek Kurek pisze:Ha! Electric Muddy, dobry wybór, tu nic się nie da zakwestionować!


Dzięki :D

Post: listopada 25, 2008, 10:01 pm
autor: RockOnCellBlock
WitekBielski pisze:Moim zdaniem tak samo odczuwamy emocje - w głębi duszy ja i Ty jesteśmy tacy sami i oboje tak samo czujemy bluesa.

Właśnie posłuchałem sobie co mówi Drink Small o bluesie i mówi tak:

Każdy ma bluesa,
Chrześcijanie mają bluesa,
Nie można żyć bez bluesa,

Niektórzy mylą się co do bluesa,
Możesz mieć bluesa i nie umieć śpiewać,
[albo] Mimo że nigdy nie słyszałeś bluesa - możesz go mieć,

Bogaci mają bluesa bo chcą zachować swoje pieniądze,
Biedni mają bluesa bo próbują zdobyć te pieniądze,
Mam bluesa bo nie mogą zdobyć tych pieniędzy - jak mam to ominąć?


Jak widać blues ma coś w sobie poza rzekomymi 12 taktami :wink:


Czyli chodzi o te same emocje, które są odczuwane pod wpływem czegoś innego- mam na myśli to, że jeden się popłacze jak usłyszy bluesa o psie, który zdechł muzykowi, gdy był dzieckiem, drugi się popłacze, gdy ten bluesman doda do tego historię o żonie, która odeszłą zostawiając go dla bogatego białego, a trzeci się popłacze, jeśli bluesman złapie za klarnet i doda do swojego bluesowania klezmerskie melodie.
Czyli chodzi także o modyfikacje.
Myślę, że ci wszyscy muzycy, co do których nie wiemy, czy są bluesmanami, czy rockowcami, grają po prostu bluesa w wersji zmodyfikowanej :)

Post: listopada 25, 2008, 10:12 pm
autor: Electric Muddy
RockOnCellBlock pisze:
WitekBielski pisze:Moim zdaniem tak samo odczuwamy emocje - w głębi duszy ja i Ty jesteśmy tacy sami i oboje tak samo czujemy bluesa.

Właśnie posłuchałem sobie co mówi Drink Small o bluesie i mówi tak:

Każdy ma bluesa,
Chrześcijanie mają bluesa,
Nie można żyć bez bluesa,

Niektórzy mylą się co do bluesa,
Możesz mieć bluesa i nie umieć śpiewać,
[albo] Mimo że nigdy nie słyszałeś bluesa - możesz go mieć,

Bogaci mają bluesa bo chcą zachować swoje pieniądze,
Biedni mają bluesa bo próbują zdobyć te pieniądze,
Mam bluesa bo nie mogą zdobyć tych pieniędzy - jak mam to ominąć?


Jak widać blues ma coś w sobie poza rzekomymi 12 taktami :wink:


Czyli chodzi o te same emocje, które są odczuwane pod wpływem czegoś innego- mam na myśli to, że jeden się popłacze jak usłyszy bluesa o psie, który zdechł muzykowi, gdy był dzieckiem, drugi się popłacze, gdy ten bluesman doda do tego historię o żonie, która odeszłą zostawiając go dla bogatego białego, a trzeci się popłacze, jeśli bluesman złapie za klarnet i doda do swojego bluesowania klezmerskie melodie.
Czyli chodzi także o modyfikacje.
Myślę, że ci wszyscy muzycy, co do których nie wiemy, czy są bluesmanami, czy rockowcami, grają po prostu bluesa w wersji zmodyfikowanej :)

Ja też większą wage bym przywiążywał do emocji czyli bluesman to człowiek smutny, biedny, nie pewny jutra, któremu granie i śpiewanie pomaga w prztrwać ciężkie dni.

Post: listopada 25, 2008, 10:16 pm
autor: radek
Jak napisał ElectricMuddy;

Ja też większą wage bym przywiążywał do emocji czyli bluesman to człowiek smutny, biedny, nie pewny jutra, któremu granie i śpiewanie pomaga w prztrwać ciężkie dni.[/quote]

Czyli J. Lee Hooker i B.B. King odpadają ?
Nie popadajmy w skrajność...

Post: listopada 25, 2008, 10:17 pm
autor: kora
ja pikole ...normalnie wpadacie w paranoje :roll:


A czy rockmenowi,czy metalowi nie towarzyszą emocje?
Tylko dla bluesmenów jest ten stan zarezerwowany ?

Post: listopada 25, 2008, 10:22 pm
autor: WitekBielski
Skądże! W śpiewach góralskich też to jest!!! posłuchajcie tylko jak chłopaki zawodzą/jęczą/lamentują. Dokładnie tak jak murzyni w field hollers

Post: listopada 25, 2008, 10:33 pm
autor: Electric Muddy
radek pisze:Jak napisał ElectricMuddy;

Ja też większą wage bym przywiążywał do emocji czyli bluesman to człowiek smutny, biedny, nie pewny jutra, któremu granie i śpiewanie pomaga w prztrwać ciężkie dni.


Czyli J. Lee Hooker i B.B. King odpadają ?
Nie popadajmy w skrajność...[/quote]
Dobre pytanie :? trzeba by się zastanowić czy bycie bluesmanem i granie bluesa to dokładnie do samo, ale jeśli chodzi o B.B. Kinga to w młodości doświadczył on tego ciężkiego chleba jakim jest blues, a wydaje mi się, że i Hooker w młodości nie miał lekkiego życia.
A tutaj fragment wywiadu z Maleńczukiem na temat plyty Proste Historie
Jak określiłbyś muzykę z tej płyty? Jest na niej trochę rocka, bluesa...
To jest blues. Oczywiście nie ma obowiązku grać akordu E-dur w połączeniu z akordem A-dur i H-dur, żeby to był blues. Blues to jest zgodność emocjonalna. „Nie ważna zgodność harmoniczna, ważna zgodność emocjonalna”. Powiedział to Big Bill Broonzy. I miał świętą rację.

Nic dodać nic ująć

Post: listopada 25, 2008, 11:41 pm
autor: Guzik
ej blues przecież jest też wesoły ;) co Wy tak z tym smutkiem :)
Jasne są muzycy jak Son House są też jak Jesse Fuller :)


to tak jak z spirituals, czy no jeszcze bardziej gospel. Jasne niektóre pieśni są smutne ale ogólne przesłanie to nadzieja i miłość czyli nawet wesołe :)

Pozdro !


oo taki Cotton co był wspominany. Ten to dopiero wesoło gra. Do tańca i do bitki, ale i smutno potrafi. No ale to nie tak ze nosi stary płaszcz, kuleje na lewą nogę, ma zdechłego psa, i żona go zostawiała ..... masakra skąd sie biorą takie mity !


________


a nawet cytatem rzucę ( słowa wokalisty i gitarzysty z bandu Cottona )

"The blues is a feelin' and a feelin' don't have to be bad, you know. You can feel good or bad – objaśnił. – Pamiętam, jak w domu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem... Pamiętam, jak słuchałem nagrań BB Kinga. Mój ojciec po raz pierwszy puścił mi te nagrania. Blues przywołuje pamięć o dobrych czasach – po chwili zaczął się śmiać – Pamiętam, jak raz słyszałem bluesa podczas bójki... brałem w niej udział... – śmiał się za bardzo, żeby dokończyć. Po chwili odzyskał powagę i skończył z pewnym rozrzewnieniem – Blues sprawi, że poczujesz niektóre rzeczy, że sobie je przypomnisz. That's my whole life, you know... everything is connected....you know playing here tonight.... you know all of our lives: me meeting him, me meeting him – wskazywał na swoich kolegów z zespołu – that's the blues "

spisała Dominika - relacja z Sumperka

Post: listopada 26, 2008, 4:53 am
autor: robert
Z nowych zdecydowanie Bonamassa , Teksasy

Z tych pośrodku Stevie RV , Mark Wheterspoon , w niektórych kawałkach

Joe Walsh ,Tadek Nalepa

bezapelacyjnie Dżem

Ze starych John Lee Hooker i William Bruce Creed, Anthony J.S Junior

Post: listopada 26, 2008, 3:40 pm
autor: Basman
Electric Muddy pisze: no bo od kiedy to bluesmani grają Reggae :wink:


Od kiedy potrafią i mają na to ochotę.

Post: listopada 26, 2008, 7:51 pm
autor: bohdan
robert pisze:Ze starych William Bruce Creed, Anthony J.S Junior

A ci dwaj to kto? Google o nich milczy, można przybliżyć?

Bonamassa - nowy bluesman? Dżem bluesowa kapela?

Ludzie, czy wy w ogóle wiecie kto to jest Muddy Waters, że wpisujecie ewidentnie rockowych (+ballado rockowych) muzyków? Naprawdę blues to nie jest wolno zagrany, dwunastotaktowy temat. Whisky Dżemu to nie blues - błagam!

********

I dlaczego wszyscy widzą tylko tę rockową stronę bluesa? Ktoś zna jego jazzową, swingową stronę? Dlaczego nikt nie napisze, że Django Reinhardt to blues? W kółko tylko ci gitarowi wymiatacze - rockmani...

Post: listopada 26, 2008, 8:47 pm
autor: RockOnCellBlock
Ja przede wszystkim myślę, że Robert powtórzył połowę tych gitarzystów, o których dyskutowaliśmy powyżej. To może by chociaż powiedział, dlaczego uważa ich za bluesowych?

No nie wiem, dla mnie to przejaw ignorancji.
Antku, ale jazzowa, swingowa strona bluesa także są wspaniałe!
Poza tym- dla mnie Clapton czy Janis wciąż pozostają bluesmanami! Kiedy ktoś ma mentalność bluesową, bluesuje w rockowych kawałkach, a także wykonuje wiele numerów bluesowych (czy też całych płyt), na bluesmanach się wzoruje, mówi o sobie jako o bluesmanie i praktycznie mówi o bluesie, jako o sensie swojego istnienia, to czemu nie nazywać go bluesmanem?
To tak jak ta herbata!
Albo jeśli ktoś ma zakład stolarski, a także zajmuje się mechaniką samochodową, dlaczego mamy go nazywać mechanikiem samochodowych, a stolarzem już nie? Czy jest on mechautostolarzem, czy stolarzem, czy mechanikiem? A nie przypadkiem łączy wszystkie te prace..?

Post: listopada 26, 2008, 9:04 pm
autor: bohdan
Nina, a potem ja widzę jak płytą roku w Twoim Bluesie zostaje Back Home Claptona. Bo kiedyś grał bluesowe numery.

Czemu nie chcecie poznać nowych, młodych artystów szczerze chcących grać bluesa - to w nawiązaniu do tego (http://ftb.blues.org.pl/?mpage=Warto). Ernie - tam oczywiście o gitarzystach bluesowych, więc nie martw się na zapas, że wątek staje się bezprzedmiotowy.

Post: listopada 26, 2008, 9:10 pm
autor: RockOnCellBlock
Antek Kurek pisze:Nina, a potem ja widzę jak płytą roku w Twoim Bluesie zostaje Back Home Claptona. Bo kiedyś grał bluesowe numery.

Czemu nie chcecie poznać nowych, młodych artystów szczerze chcących grać bluesa - to w nawiązaniu do tego (http://ftb.blues.org.pl/?mpage=Warto). Ernie - tam oczywiście o gitarzystach bluesowych, więc nie martw się na zapas, że wątek staje się bezprzedmiotowy.


Ależ przedmiot nie jest bezprzedmiotowy, bo to dość ważna kwestia- co bluesem jest, a co nie?
Co do TB- oni też często rozszeżają pojęcie bluesa o bluesrocka, rocka, rock'n'rolla...

Post: listopada 26, 2008, 9:31 pm
autor: bohdan
Momencik - Oni, to znaczy kto?

A mi chodziło o samą ankietę czytelników - bo to pokazuje poziom wiedzy o bluesie. Wiedzy, która sprowadza się do wpisywania nazwiska Eric Clapton na pierwsze miejsce w dowolnej bluesowej kategorii. A jest tyle innych możliwości, tylu muzyków dużo bliższych bluesowi...

Post: listopada 26, 2008, 10:28 pm
autor: radek
Ankieta w TB może faktycznie nie najszczęśliwiej się nazywa,ale tytuł pisma mówi wszystko. TWÓJ BLUES. Czyli TWÓJ Antek[nie za bezpośredni jestem?],czyli np. Robert Johnson,TWÓJ RockOnCellBlock np.Janis TWÓJ czyli mój np.Luther Allison i innych.
Wszystko jest w tym piśmie i myśle że to właśnie pokazuje że każdy z czytelników i również nas na forum ma swojego bluesa.
A dyskusja nie jest bezprzedmiotowa.W końcu co to by była za dyskusja,jakby wszyscy mieli takie samo zdanie!!!
To by było zebranie śp. PZPR :)

Post: listopada 26, 2008, 10:29 pm
autor: e m d ż i
Antek Kurek pisze:I dlaczego wszyscy widzą tylko tę rockową stronę bluesa?


1. Nie wszyscy.
2. Nie tylko.
3. Nie uogólniaj.

Antek Kurek pisze:Czemu nie chcecie poznać nowych, młodych artystów szczerze chcących grać bluesa


1. Ktoś tu napisał, że nie chce?
2. Nie uogólniaj.

RockOnCellBlock pisze:Ależ przedmiot nie jest bezprzedmiotowy, bo to dość ważna kwestia- co bluesem jest, a co nie?


To jest taka pierdoła, że aż boli :shock:

Trzymajcie się wersji o emocjach i będzie git. Koleś gra... uważa, iż bluesa-niech się nazywa muzykiem bluesowym. Koleś gra, dla mnie gra bluesowo-nazywam Go muzykiem bluesowym (w domyśle: potrafiącym zagrać bluesa).

Post: listopada 26, 2008, 10:29 pm
autor: synu
kurcze, nie rozumiem. Myślę, że traktowanie jako 'blues' tylko czystego, czarnego bluesa jest nieporozumieniem. Blues ewoluował. Zaczęło się od takiego grania, ale nie znaczy to, że późniejsze formy bluesa to już nie blues. To bardzo fajnie, że są muzycy, którzy chcą uprawiać 'czystego' bluesa, bez żadnych rockowych czy soulowych domieszek, ale nie można moim zdaniem mówić, że Nalepa czy Clapton to nie blues. To tak, jakby mówić, że Kings of Leon nie jest kapelą rock'n'rollową, bo nie gra jak Beatlesi czy Stonesi, bo brzmi inaczej niż pierwowzór, pionier i klasyk. Blues to szerokie pojęcie, nie ogranicza się tylko do klasycznego bluesa, do ścisłych korzeni, ale są to też wszystkie formy które wyrosły lub powstały przez inspirację tą muzyką. Oczywiście, do pewnych granic, ale przecież wszyscy wiedzą o czym mówimy. BLUES ma wiele form, delta, chicago, biały blues to też blues.
moje zdanie.

moi:
Buddy guy
bb king
SRV
Hendrix
Nalepa
...

Pozdrawiam.

Post: listopada 26, 2008, 10:55 pm
autor: Electric Muddy
synu pisze:kurcze, nie rozumiem. Myślę, że traktowanie jako 'blues' tylko czystego, czarnego bluesa jest nieporozumieniem. Blues ewoluował. Zaczęło się od takiego grania, ale nie znaczy to, że późniejsze formy bluesa to już nie blues.

I z tym myślę,że trzeba się zgodzić, bo jak tu powiedzieć, że blues południowy to nie blues, troche inny niż ten z Delty, ale też blues. Zresztą współcześnie słowo Blues znaczy co innego niż kiedyś, jak podaje pierwszy numer Mistrzowie Bluesa pojęcie blues pojawiło się wcześniej niż muzyka bluesowa
synu pisze: ale nie można moim zdaniem mówić, że Nalepa czy Clapton to nie blues.

Rzeczywiście niekiedy Nalepa czy Clapton to był blues (ale nie oznacza to, że byli oni bluesmenami)

Post: listopada 26, 2008, 11:29 pm
autor: bohdan
emdżi - oczywiście, że nie wszyscy. Ale przytłaczająca mnie większość niestety.

radek - popieram to by się nie zamykać na kilku artystach, ale dość rzadko mówi się o tych którzy tego bluesa grali nieco więcej. Osobiście bardzo byłbym zadowolony widząc kącik w TB poświęcony bluesowi przedwojennemu. Nie na zawsze, ale z 5 odcinków.

synu (dobry nick ;) ) - nie zabraniam bluesowi ewolucji. Był Son House, kilkadziesiąt lat później pojawił się Albert Collins. Ale ja te granice bluesa widzę ciaśniej. Clapton miał bluesowy epizod i poszedł dalej, podobnie inni. Nie mówię, że to nie jest wartościowe (najwyżej, że mi się nie podoba), ale muszą istnieć pewne granice użycia słowa blues żeby był sens jego używania. To naturalne, że muzyka ewoluuje, ale nie wszystko co wyszło z bluesa, bluesem pozostało.

Przynajmniej ja to tak widzę. Pozdrawiam!

Post: listopada 26, 2008, 11:38 pm
autor: Electric Muddy
Antek Kurek pisze:Osobiście bardzo byłbym zadowolony widząc kącik w TB poświęcony bluesowi przedwojennemu. Nie na zawsze, ale z 5 odcinków.

Tylko z pięciu? Przecierz to tak obszerny temat :) Zresztą już było w TB o postaciach przedwojennych takich jak Robert Johnson.