Pawe Freebird Michaliszyn pisze:WitekBielski pisze:Nie lubię relatywizmu: "dla jednego coś jest bluesem, dla drugiego nie"
Blues to blues. W jakimś celu tak go zaczęto nazywać.
Moim zdaniem zderzają się tutaj dwa nurty myślenia:
O bluesie jak o gatunku muzycznym, czyli według encyklopedii
i o bluesie jako uczuciu, czyli według serca.
Jedną część dyskutantów nawiązuje wyraźnie do jednego, a druga do drugiego.
Dla mnie blues to uczucie, i jak nie ma tego uczucia, to nie ma bluesa. proste jak świński ogon.
Pozdrawiam!
.................
o ile wiem / a wiem bom zootechnik /..świnia ma ogon mocno zakrecony...
no i mamy kolejny problem...
pozdr
Pawle, a zootechnika nie jest niemoralna i nieetyczna?
Witku- jeśli mówimy o emocjach, to jak możesz mówić, że każdy nie czuje tego inaczej? Myśląc o emocjach krzyczę głośno- TAK! każdy czuje bluesa INACZEJ!
Co do techniki, grania, muzyki: mi nie chodzi o ostre kontury a'la "to jest" "nie, to nie jest", a raczej o to, że jeden powie, że jest to powiązane z bluesem, a drugi powie, że to blues powiązany z czymś innym, nie mówię o rzeczy typu jeden mówi, że blues to Muddy Waters, a drugi przychodzi i woła "hej, mylisz się, blues to Doda".
No bo czy skoro jeden Ci powie, że Clapton czy Janis to blues, drugi Ci powie, że Janis nie, ale Bonamassa tak, trzeci powie, że Bonamassa i Janis nie, ale Clapton jak najpierdziej, a Ty powiesz "żadne z nich" to czy to nie świadczy o tych różnicach?
Blues i rock (tak jak i blues i soul) często się mieszają, bardzo trudno je odróżnić. I nawet jeśli osoba -dla mnie bez dwóch zdań- będąca bluesmanem, bo mająca to zacięcie, kochająca własnie to i mówiąca o sobie jako o BLUESmanie, gra także rocka, a jego blues sprzedaje się w wersji nieco zmodernizowanej, to czy kiedy jedna osoba klasyfikuje jej muzykę jako blues, druga jako rock, a trzecia jako bluesrock, to czy nie znaczy to własnie tego? Że często różnice między gatunkami muzycznymi są zatarte?
Hm, a tak jeszcze tylko powiem... Że wydaje mi się, że tu nie chodzi o klasyfikowanie wykonawców do jakiegokolwiek gatunku. Tu chodzi o miłość do muzyki, o pasję, o uczucia. O zżycie z muzyką. Nieważne jak ona się nazywa z punktu technicznego- ważne, żeby nas wyrażała i żebyśmy ją kochali. A my tu ciągniemy długie rozmowy na temat tego czym to ona jest, a czym nie jest... Ona (muzyka) nie ma być czymś, ona ma BYĆ.
Ernie, Kora- ja Prince'a fanką nie jestem (choć czasem chętnie posłucham), ale jak mówiła Kora- trzeba przyznać, że jest artystą wielkiego formatu.