Granice sztuki - pytanie do forumowiczów

Tematy związane z muzyką bliższych i dalszych okolic bluesa.

Moderator: mods

Granice sztuki - pytanie do forumowiczów

Postautor: RafałS » listopada 20, 2008, 12:07 pm

"Chodzi o to, żeby muzyk poprzez dźwięki przekazywać słuchaczom swoje uczucia" - słyszałem to zdanie już tyle razy, tak tym przesiąkłem, że sam zacząłem niedawno bezmyślnie powtarzać. Do czasu - bo właśnie naszła mnie pewna refleksja. Może zacznę od obrazowego przykładu.

Wyobraźmy sobie film wybitnego reżysera i z wybitnym aktorem w roli bohatera cierpiącego na depresję.Bohater męczy się, oglądamy jego problemy i rozterki przez dwie godziny, aż wreszcie w finałowej scenie odbiera sobie życie. Aktor dał z siebie wszystko - Oscar murowany. Nawet twardzi faceci są poruszeni wychodząc z kina, panie - wiadomo - chlipią. Nie ma wątpliwości, że zaserwowano nam mocny kawał sztuki.

A teraz wyobraźmy sobie inny film - dla odmiany dokumentalny - nakręcony przez samego bohatera amatorską kamerą. Gość spowiada nam się do kamery ze swoich cierpień, jąka się, głos mu się łamie. Oznajmia, że dłużej już nie wytrzyma i (podobnie jak bohater filmu wcześniejszego) też popełnia samobójstwo. Załóżmy nawet, że w ostatniej chwili wyłączył kamerę i samego widoku śmierci nam oszczędził, a o fakcie owym dowiadujemy się z innych źródeł.

Który film poruszył nas bardziej? Oczywiście ten drugi - ponieważ pokazywał tragedię prawdziwą. Ale - uwaga – nie dlatego nas przecież poruszył, że był lepszy artystycznie. Artyzmu tam przecież nie było w ogóle. Była naga rzeczywistość.

To oczywiście sytuacje skrajne - w życiu częściej zdarzają się pośrednie. Czy był wybitnym aktorem Jan Himilsbach? Na pewno znakomicie wypadał w rolach prostych, steranych życiem facetów o przepitych głosach. Ale - zaraz, zaraz - on przecież był prostym, steranym życiem facetem o przepitym głosie. I nawet, jeśli sam nie pisał sobie tekstów ról, to jednak były one dość starannie dobierane a niekiedy pisane pod niego. Krótko mówiąc, nie dlatego dobrze grał, że grał, ale dlatego, że niewiele grał a dużo był - co oczywiście też jest umiejętnością, bo niektórzy naturszczycy próbują grac przed kamerą, a ponieważ tego nie umieją, to wypadają fatalnie.

Analogia do muzyki nie jest pełna, bo to sztuka w znacznie większym stopniu abstrakcyjna. Zwłaszcza w przypadku instrumentalistów, nieco mniej - wokalistów, którzy często też po trosze są aktorami. Instrumentalista przekłada emocje (niekoniecznie własne) na język dźwięków. Wokalista również, z tym, że on, (choć odmiennie niż aktor) to jednak interpretuje tekst. I nawet, jeśli tekst nie jest jego autorstwa, to im bardziej jest zbieżny z jego życiem i emocjami, tym bardziej zaciera się granica pomiędzy sztuką a rzeczywistością.

Jeśli na przykład ktoś śpiewa o bólu, strachu, samotności i (mimo wszystko) nadziei i jest w tym rewelacyjny a jednocześnie wiemy, że naprawdę przeżywa ten ból, strach, samotność i (mimo wszystko) nadzieję, to rodzi się pytanie, do jakiego stopnia jest na scenie artystą. Jeśli ten ktoś śpiewa o nałogach i o śmierci a wiemy, że jest uzależniony i uzależnienie to do śmierci go doprowadza, to nasze pytanie staje się coraz bardziej natrętne. Gdzie kończy się sztuka a zaczyna emocjonalny ekshibicjonizm?

Artysta by być wielkim, nie musi być szczerym. Emocje, którymi emanuje mogą być wyuczone, zapożyczone, podchwycone, podejrzane i posłyszane. Mogą też być wyimaginowane. Sztuką jest, aby do tych (często fałszywych) emocji odbiorcę skutecznie przekonać. W tym sensie miarą sztuki jest jej skuteczność, nie szczerość, choć szczerość może skuteczność ułatwiać.

Nie zamierzam absolutnie podważać niczyjego artyzmu – pytanie, które mnie osobiście nurtuje brzmi:

Kim my – słuchacze – jesteśmy, kiedy poddajemy się dramatyzmowi płynącemu z muzyki, jednocześnie mając świadomość tragicznych losów jej twórców? Na ile pozostajemy wtedy odbiorcami sztuki (za jakich miło nam się uważać), a na ile stajemy się tanimi podglądaczami cudzych dramatów i miłośnikami "reality show”?

Ot, takie przemyślenia, złożonego chorobą człowieka, który nie poszedł dziś do pracy – ciekaw jestem, co Wy na ten temat sądzicie.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: Agatka Malczyk » listopada 20, 2008, 10:09 pm

Myślę, że to jest też tak, że artysta niekoniecznie wszystko, co gra czy śpiewa "przeżywa na włsanej skórze". Obserwuje świat, jest wrażliwym człowiekiem, to wszystko na niego wpływa, wywołuje emocje. Potem chce to przekazac i opowiada używając uniwersalnych sytuacji, motywów etc, a słuchacze tego chcą, bo mogą się z tym utożsamiac albo też współodczuwac.
But if you can't sing it you simply have to swing it!
Cause it don't mean a thing if you ain't got that swing!
Awatar użytkownika
Agatka Malczyk
blueslover
blueslover
 
Posty: 499
Rejestracja: listopada 10, 2005, 5:38 pm
Lokalizacja: Nowy Dwór Mazowiecki

Postautor: natalial » listopada 21, 2008, 11:00 am

ja uważam , że artysta wydobywa to co jest wewnątrz każdego z nas ale sami nie umiemy tego wyrazić, przez swoje dzieło uzewnętrznia zbiorowe uczucia, tak jest najczęściej ,chociaż czasem artysta jest wielkim oryginałem i wtedy nie możnago zrozumieć
natalial
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 20
Rejestracja: grudnia 15, 2007, 3:20 pm

Postautor: Robert007Lenert » listopada 21, 2008, 1:24 pm

Nie odpowiem teraz na zadane pytanie, ale odniose do czegos, co jest w srodku postu Rafala.
"Czy był wybitnym aktorem Jan Himilsbach? Na pewno znakomicie wypadał w rolach prostych, steranych życiem facetów o przepitych głosach. Ale - zaraz, zaraz - on przecież był prostym, steranym życiem facetem o przepitym głosie."

A jak sie, to przeklada na instrumentaliste?? Sa muzycy uniwersalni, dysponujacy znakomita technika i wyczuciem danego stylu. Sa tez ludzie, ktorzy swietnie wypadaja tylko w danej konwencji. Wiecej, sa muzycy nie do zastapienia w pewnych sytuacjach, choc patrzac na nich wylacznie przez pryzmat umiejetnosci warsztatowych mozemy smialo powiedziec, iz sa co najwyzej sredniakami. Dlaczego tak sie dzieje?? Bo odbior sztuki to iluzoryka. Nie liczymy dobrych dzwiekow w utworze i na ich podstawie nie wystawimy oceny piosence na zasadzie: 4650 dobrych nutek, 520 zlych ocena dostateczny :) Nie tak oceniamy...mam nadzieje/to do kolezanek i kolegow muzykow ;)/. Oceniamy za pomoca wlasnych emocji...mam taka nadzieje/to do wszystkich kochajacych muzyke :)/
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: Darekk66 » listopada 27, 2008, 5:39 pm

Kim my – słuchacze – jesteśmy, kiedy poddajemy się dramatyzmowi płynącemu z muzyki, jednocześnie mając świadomość tragicznych losów jej twórców? Na ile pozostajemy wtedy odbiorcami sztuki (za jakich miło nam się uważać), a na ile stajemy się tanimi podglądaczami cudzych dramatów i miłośnikami "reality show”?

Wydaje mi się Rafale, że jest jeszcze wiele innych możliwości pomiędzy „odbiorcą sztuki” a „tanim podglądaczem”. Wszystko zależy co nas bardziej interesuje. Czy idę na koncert artysty bo chcę słuchać jego muzyki , czy też przyjrzeć się narkomanowi, który niszczy swoje życie ? Jak wygląda? Potrafi jeszcze ustać na nogach? Czy już się kończy?
Jest tak niestety, że ci artyści, którzy mieli lub mają problemy ze swoim życiem proponują często w swojej twórczości coś więcej. A wrażliwy odbiorca odbiera tę prawdę, wyśpiewaną, zagraną, namalowaną itp., mocniej i wyraźniej.
Jerzy Grotowski, wielki polski reżyser, idealny stosunek widza do artysty nazywał „ konfesyjnym”. Widz, odbiorca jest Świadkiem Spowiedzi artysty. Im bardziej Artysta potrafi się otworzyć przed widzem , tym spowiedź bardziej przejmująca i prawdziwa. Wymaga to ekshibicjonizmu wewnętrznego Artysty. Ale czy można być artystą bez ekshibicjonizmu? Przecież wychodząc na scenę, wydając drukiem książkę, pokazując namalowany przez siebie obraz pokazujesz siebie. Im więcej się artysta „ obnaży” tym jego sztuka bardziej dotyka odbiorcę.
A propo’s twojego filmowego przykładu to do końca się nie zgodzę, że dokument bardziej mnie poruszy? Często mnie takie produkcje po prostu brzydzą, odstręczają lub przerażają. Film fabularny często porusza, wzrusza itp. Pomimo tego ,że wiem że to fikcja. A jednak…..
Mam nadzieję, że już wyzdrowiałeś.
:lol:
Darek Kępiński
Awatar użytkownika
Darekk66
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 4658
Rejestracja: listopada 9, 2008, 8:02 pm
Lokalizacja: Ostrów Wlkp.

Postautor: RafałS » listopada 27, 2008, 7:25 pm

Darekk66 pisze:Co do tego filmowego przykładu to do końca się nie zgodzę, że dokument bardziej mnie poruszy? Często mnie takie produkcje po prostu brzydzą, odstręczają lub przerażają. Film fabularny często porusza, wzrusza itp. Pomimo tego ,że wiem że to fikcja.


Bardzo mnie to cieszy. Przykład faktycznie dość łopatologiczny i makabryczny - dla uwypuklenia problemu, o który mi chodziło. :wink:

Stosunek odbiorcy do artysty - konfesyjny? Ładne, ale stawia znak równości między artystą-autorem a podmiotem lirycznym-narratorem. A taki znak równości może, choć nie musi mieć miejsca. Chyba, że masz na myśli konfesję bardziej abstrakcyjną, na poziomie symboli... Tylko na ile pozostaje ona spowiedzią, jeśli jest pełna metafor, które odbiorca może różnie zinterpretować? Osobiście wolę tę bardziej abstrakcyjną formę spowiedzi. Cenię sobie te - wspomniane przez obie Panie - "uzewnętrznienia" wyczuwalnych, lecz nie zawsze łatwo werbalizowalnych prawd ogólnych.

Dzięki za Wasze uwagi. :D
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: krak68 » listopada 28, 2008, 12:31 pm

....A czy sztuką jest niszczenie sprzętu muzycznego na scenie, tak jak to robią (robili) wielke gwiazdy rock'a (dodał bym pod publiczkę) ? Czy raczej to, co z tych instrumentów się wydobywało, co mieli do zaoferowania widowni ? Kogo to fascynuje, rozbijanie gitar np Fender'a jak dla mnie szlachetnej gitary? Lub też oblewanie jej benzyną i podpalanie? (to do Pana Panie Hendrix)
...Dzisiaj miałem piękny sen...
Blues Drive
Awatar użytkownika
krak68
bluesman
bluesman
 
Posty: 240
Rejestracja: marca 28, 2007, 7:18 am
Lokalizacja: Kraków

Postautor: RafałS » listopada 28, 2008, 1:13 pm

krak68 pisze:....A czy sztuką jest niszczenie sprzętu muzycznego na scenie, tak jak to robią (robili) wielke gwiazdy rock'a (dodał bym pod publiczkę) ? Czy raczej to, co z tych instrumentów się wydobywało, co mieli do zaoferowania widowni ? Kogo to fascynuje, rozbijanie gitar np Fender'a jak dla mnie szlachetnej gitary? Lub też oblewanie jej benzyną i podpalanie? (to do Pana Panie Hendrix)


Słuszna uwaga. Hendrix przynajmniej zrobił to z gitarą po raz pierwszy (czy może ktoś zna wcześniejsze przypadki?). Podobnie Jerry Lee Lewis z fortepianem. Za każdym razem chodziło, zdaje się, o przebicie konkurencji (odpowiednio: The Who i Chuck Berry). I na taki jednorazowy eksces jeszcze można przymknąć oko. Ale co z takimi, co robią to regularnie? Wojciech Mann opowiadał kiedyś w swojej audycji, że widział jak Ritchie Blackmore (wtedy już około pięćdziesiątki) ze śmiertelnie znudzoną miną rozbijał gitarę pod koniec koncertu nowego Rainbow ("Stranger in Us All"). Uwielbiam grę Blackmore'a, ale zdarzenie wydało mi się dość żenujące.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: paul david » listopada 28, 2008, 2:51 pm

sorry, zapomniałem się :wink:
Awatar użytkownika
paul david
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 4151
Rejestracja: października 26, 2004, 11:34 pm
Lokalizacja: Ostrów Wielkopolski

Postautor: esflores » grudnia 8, 2009, 9:42 pm

To jest bardzo subiektywna kwestia. Znam ludzi, którzy wolą nie wiedzieć, ani o artyście ani o okolicznościach powstania dzieła. Sam przekaz im wystarczy.
Znam ludzi którzy lubią wiedzieć wszystko, a jeśli czegoś nie wiedzą to uzupełniają to własną wyobraźnią i w ten sposób uzyskują swój własny pełny obraz.
Niewątpliwą kwestią jest to, że między dziełem a odbiorcą - w trakcie i po kontakcie z nim - tworzy się jakaś nowa wartość.
I to ma znaczenie.
esflores
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 46
Rejestracja: sierpnia 26, 2006, 9:37 pm
Lokalizacja: Kobierzyn

Postautor: Cold Lady » grudnia 9, 2009, 4:10 am

Myślę, że muzyczne dzieło można odbierać na kilka sposobów. Nie zawsze przekaz zawarty w tekstach musi być najważniejszy lub nawet bardzo ważny dla odbiorcy (i nie mam tu bynajmniej na myśli trywialnych tematów).
Ciekawym przykładem może być zespół 16 Horsepower.
Wiadomo, że lider tej grupy (wokalista, gitarzysta) jest głęboko wierzącym człowiekiem, a co za tym idzie jego teksty w większości przypadków poruszają sprawy dotyczące wiary w Boga. Muzyka, którą grali była natomiast dość mroczna i pełna emocji ( bluegrass, rock alternatywny, country, blues i dark folk). Wydawać by się mogło, że muzyka z tak oczywistym przekazem w warstwie tekstowej powinna przyciągnąć raczej ludzi głęboko wierzących, tymczasem z tego co zauważyłam wśród fanów tej kapeli często są osoby niewierzące albo fani ciężkiej muzy metalowej, którym niesamowicie odpowiada sam klimat muzyki, jej emocjonalny ciężar, głębia i szczerość. Pytania, które często zadaje wokalista w swoich utworach może mają uniwersalne znaczenie ale odpowiedzi, których udziela niekoniecznie odzwierciedlają odczucia odbiorców, ale nie przeszkadza im to w delektowaniu się muzyką 16 Horsepower.

tak się teraz zastanawiam czy to w ogóle na temat, ale jak już napisałam, to się podzielę moimi spostrzeżeniami. ;)
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: esflores » grudnia 9, 2009, 1:34 pm

Jak najbardziej na temat. Cold Lady - ten nick też coś wyraża. Wszyscy się kreujemy i jeszcze raz powtórzę, forma to tylko element z całej palety środków za pomocą których chcemy coś przekazać.
Załóżmy nawet, że jeśli tworzysz do szuflady i nikt nie odbierze Twojej sztuki - to i tak ma to sens. Wyrażanie własnej indywidualności (nawet samemu przed sobą) jest istotą człowieczeństwa.

Ależ ja się czasami wymądrzam :D
A jak mi się to podoba :P
esflores
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 46
Rejestracja: sierpnia 26, 2006, 9:37 pm
Lokalizacja: Kobierzyn

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » grudnia 9, 2009, 2:39 pm

Kiedy wyznaczamy granicę , nie ma mowy o sztuce.

Rzemiosło - od do!

Nie ma zadnych granic. Ja ich nie widzę , slyszę..etc etc
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: nano » grudnia 9, 2009, 3:33 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:Kiedy wyznaczamy granicę , nie ma mowy o sztuce.

Rzemiosło - od do!

Nie ma zadnych granic. Ja ich nie widzę , slyszę..etc etc


No dobra, ale np. czy zespól na weselu nie może grać "od serca"? To rzemiosło czy sztuka? - grają za kasę fakt, ale przecież WSZYSCY grają za kasę.
nano
 

Postautor: sahel » grudnia 9, 2009, 4:12 pm

nano pisze:
Pawe Freebird Michaliszyn pisze:Kiedy wyznaczamy granicę , nie ma mowy o sztuce.

Rzemiosło - od do!

Nie ma zadnych granic. Ja ich nie widzę , slyszę..etc etc


No dobra, ale np. czy zespól na weselu nie może grać "od serca"? To rzemiosło czy sztuka? - grają za kasę fakt, ale przecież WSZYSCY grają za kasę.


To jest cholernie ciężki temat. Granie na weselach wielu kojarzy się z chałturą i "mechanicznym" odgrywaniem muzyki, ale przecież każdy kto zaczyna zajmować się muzyką musiał na samym początku poczuć to coś w sercu/duszy i to go popchnęło dalej w kierunku zgłębianie sekretów jakie kryje dany instrument. I to są początki i nikt nie wmówi mi, że ktoś kto bierze się za muzykę robi to z powodu kasy, którą później być może zarobi. Ale to co dzieje się potem, po kilku, kilkunastu latach to już inna historia. Być może miłość minęła, ale pozostała technika, którą można wykorzystać w celach stricte zarobkowych. Być może.
Jednak według mnie każdy kto zajmuje się muzyką robi to z głębokich pobudek i może czasami tego nie widać po sposobie przeżywania muzyki, ale w duszy musi grać i to jest właśnie sztuka.
Piotr Kosiński
Awatar użytkownika
sahel
bluesman
bluesman
 
Posty: 396
Rejestracja: stycznia 5, 2007, 12:07 pm
Lokalizacja: W-wa Stara Miłosna

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » grudnia 9, 2009, 5:26 pm

nano pisze:
Pawe Freebird Michaliszyn pisze:Kiedy wyznaczamy granicę , nie ma mowy o sztuce.

Rzemiosło - od do!

Nie ma zadnych granic. Ja ich nie widzę , slyszę..etc etc


No dobra, ale np. czy zespól na weselu nie może grać "od serca"? To rzemiosło czy sztuka? - grają za kasę fakt, ale przecież WSZYSCY grają za kasę.

...........................

Nie spotkałem się ze SZTUKĄ na weselu;

przyjmijmy że Guernica sztuką jest, zaś Jelenie na rykowisku / równiez malowane / sztuką nie jest
..........................................

a grac od serca mogę nawet i ja / cos tam potrafie / ale nigdy nie bedzie to sztuką.

Nie mylmy więc pojęć
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: nano » grudnia 9, 2009, 5:51 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
Nie spotkałem się ze SZTUKĄ na weselu;

przyjmijmy że Guernica sztuką jest, zaś Jelenie na rykowisku / równiez malowane / sztuką nie jest
..........................................

a grac od serca mogę nawet i ja / cos tam potrafie / ale nigdy nie bedzie to sztuką.

Nie mylmy więc pojęć


Ja również się nie spotkałem, co nie przeszkodziło np. Madonnie śpiewać na weselach (przyjmuję, że uznajesz twórczość Madonny za sztukę, żeby się łatwiej dyskutowało) no i teraz rodzi się pytanie, czy jej pierwsze próby weselno - wokalne były sztuką? Odpowiedź moim zdaniem jest jednoznaczna - tak, to również była sztuka, bo czymże się różniła od jej obecnego śpiewania. Temat z jeleniami bardzo ciekawy przyznam :lol: zwłaszcza w kontekście Guerniki - przecie tam i koń i byk - czemu nie jeleń?
nano
 

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » grudnia 9, 2009, 6:04 pm

kończąc -
żeby było jasniej

to co robi Madonna ,sztuką wg mnie nie jest. Nigdy nie było!
jesli idzie o tzw pop , bez wątpienia wielką sztuka było to co robił M. Jackson. Tak dla porównania.
Tak więc jesli idzie o moje subiektywne zdanie, Madonna jest jedynie sztuką baby no i jest superprodukcją.

I nie od śpiewania zaczynała.
.............................

A dyskutować nie mam czasu; ot, wyraziłem swoje zdanie
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: nano » grudnia 9, 2009, 6:37 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:kończąc -
żeby było jasniej

to co robi Madonna ,sztuką wg mnie nie jest. Nigdy nie było!
jesli idzie o tzw pop , bez wątpienia wielką sztuka było to co robił M. Jackson. Tak dla porównania.
Tak więc jesli idzie o moje subiektywne zdanie, Madonna jest jedynie sztuką baby no i jest superprodukcją.

I nie od śpiewania zaczynała.
.............................

A dyskutować nie mam czasu; ot, wyraziłem swoje zdanie


Ja wyrażam jedynie pogląd, że sztuki nie wolno ładować w ŻADNE ramy, uważasz, że Madonna nie tworzy sztuki i jest to Twoje zdanie i masz rację, ponieważ do Ciebie ona nie przemawia, są jednak ludzie, którzy wspaniale bawią się na koncertach Madonny, bawią się na weselach i muzyka weselna jest dla nich sztuką. Pamiętam jak w domu mojej Babci darło się pierze - często gęsto była to okazja do wspólnych śpiewów (nie ja oczywiście śpiewałem tylko baby) - dla mnie to była wtedy sztuka - ten nastrój, ta atmosfera - albo tak to dzisiaj pamiętam.
nano
 

Postautor: synu » grudnia 9, 2009, 8:38 pm

myślicie, że ludzie słuchający np. feela, madonny czy innego popu (albo nawet techno) odbierają muzykę (że już tak to nazwę) w kontekście sztuki?
Ja nie wiem, bo ja tylko tak odbieram muzykę którą słucham, a że nigdy nie słuchałem nic prócz tego, czego słuchałem, nie wiem jak możnaby odbierać inną muzykę

Dla mnie punktem w tym wypadku jest to, że obserwując różnych ludzi, znajomych itp, większość (ok, powiem nawet - jedyni!) dla których muzyka była prawdziwą pasją interesowali się muzyką dziś ogólnie rzecz biorąc raczej alternatywną (klasyka, jazz, blues, dobry rock, art-rock, progres, punk, folk)
Wydaje mi się, że reszta muzyki jest trochę taka 'sucha', sprowadza się do czystej rozrywki na poziomie, że 'fajnie jak coś leci w tle'
to kilka refleksji na ten temat.


dla mnie granie na weselach nie jest też sztuką. Jeśli uzgodniliśmy, że sztuka to przekazywanie emocji, jakie emocje przekazuje ktoś traktujący grę czysto zarobkowo (to w końcu praca jak każda inna)?
w dodatku komu - na weselach większość ludzi nie słucha muzyki dla muzyki, więc nie ma żadnej więzi muzyk - słuchacz, a to moim zdaniem jest konieczne
synu
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 51
Rejestracja: listopada 26, 2008, 9:26 pm
Lokalizacja: Kraków

Postautor: nano » grudnia 9, 2009, 9:07 pm

synu pisze:
Jeśli uzgodniliśmy, że sztuka to przekazywanie emocji, jakie emocje przekazuje ktoś traktujący grę czysto zarobkowo (to w końcu praca jak każda inna)?
w dodatku komu - na weselach większość ludzi nie słucha muzyki dla muzyki, więc nie ma żadnej więzi muzyk - słuchacz, a to moim zdaniem jest konieczne


Może nie tyle z przekazywaniem co WYWOŁYWANIEM emocji.

ps. który zespół, wykonawca w/g Ciebie i z kręgu który wymieniłeś nie traktuje gry zarobkowo? znajdziesz choć jednego? - uważam, że to nietrafiony argument.
nano
 

Postautor: sahel » grudnia 9, 2009, 9:14 pm

synu pisze:
dla mnie granie na weselach nie jest też sztuką. Jeśli uzgodniliśmy, że sztuka to przekazywanie emocji, jakie emocje przekazuje ktoś traktujący grę czysto zarobkowo (to w końcu praca jak każda inna)?
w dodatku komu - na weselach większość ludzi nie słucha muzyki dla muzyki, więc nie ma żadnej więzi muzyk - słuchacz, a to moim zdaniem jest konieczne


więc według Ciebie sztuka jest wtedy gdy zachodzi bezpośrednia więź pomiędzy muzykiem (artystą) i odbiorcą? Jak więc ma się do tego olbrzymia spuścizna pozostawiona np. przez malarzy, którzy tworzyli za życia i wtedy nikomu sie nie podobało to co malowali. Dopiero po śmierci zostali docenieni a ich obrazy okrzyknięte mianem dzieł. Zresztą z muzykami, a raczej kompozytorami było podobnie.
Wracamy więc do kwintesencji tego co nazywamy sztuką. Według mnie sztuką jest coś co powstaje z głębi serca, z natchnienia czesto popartego doświadczeniem, zdobytą techniką. I uwierzcie mi, że również na weselach można spotkac muzyków, którzy tworzą sztukę nawet poprzez odgrywanie utworów innych kompozytorów.
Sztuka rodzi się głęboko w nas wtedy gdy przekaz jest naładowany emocjami i nawet jeżeli ma tylko jednego odbiorcę który to akceptuje - jest sztuką. Później pozostaje tylko kwestia do ilu osób ona trafia, jakie audytorium zdobywa i to może być (ale niestety w większości przypadków nie jest) miernikiem jej wielkości.
Piotr Kosiński
Awatar użytkownika
sahel
bluesman
bluesman
 
Posty: 396
Rejestracja: stycznia 5, 2007, 12:07 pm
Lokalizacja: W-wa Stara Miłosna

Postautor: synu » grudnia 10, 2009, 6:55 pm

te obrazy to dobry przykład.
oglądając obraz czyjś (nawet sprzed kilku wieków) wchodzimy w jakąś interakcję z autorem, zastanawiamy się nad przekazem, więc jest więź. Chodzi mi o coś innego.

granie na tym przykładowym nieszczęsnym weselu, nawet i dobrej muzyki, to jak wieszanie Rembrandta na ścianie w korytarzu, żeby można było rzucić okiem przechodząc. Nikt nie chodzi na wesele słuchać muzyki, ani też raczej żaden muzyk nie gra na weselu chcąc ludziom coś przekazać. Tutaj więzi na płaszczyźnie muzycy - odbiorcy nie widzę raczej.

Trzeba też rozróżnić granie typowo zarobkowe (czyli w moim rozumieniu np po weselach, bankietach, 'do kotleta') od zarobku z muzyki. Jeśli komuś się uda zacząć robić muzykę profesjonalnie, nie ma czasu na pracę normalną, więc jest niejako zmuszony po części 'sprzedawać' swoją sztukę żeby mieć z czego żyć.

np analogia do malarstwa znów:
różnica między grafikiem a malarzem. Ja widzę. Każdy chce ze swojej pracy wyżyć, wiadoma sprawa
ale grafik dostaje pieniądze za pracę, malarz także za pracę, z tą różnicą, że jest ona jego pasją i dodatkowo sztuką (o ile jest dobry ;) )
Praca grafika jest typowo użytkowa, 'na zamówienie', tak jak moim zdaniem granie po weselach. Malarza i muzyka nikt nie zmusza do ich działalności, nikt też (jeśli podchodzi do sztuki szczerze) nie zaczyna jej z zamiarem zrobienia forsy.
synu
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 51
Rejestracja: listopada 26, 2008, 9:26 pm
Lokalizacja: Kraków

Postautor: esflores » grudnia 10, 2009, 9:52 pm

I mam wrażenie, że o forsę tu chodzi. A nie oto czy ktoś coś nazywa sztuką.

Ale pomówmy chwilę o kondycji sztuki, bo ona przecież już dawno stoi pod czerwoną latarnią, straciła dziewictwo wiele lat temu - jeśli kiedykolwiek je miała. Ta piękna pełna uniesienia madonna w błękitnych szatach, kryje często pod nimi kur...wski anturaż współczesnej madonny. To oczywiście metafora.

Pieniądze - to jest problem. Zresztą nie dotyczy tylko muzyki. Oczywiście twórca powinien być wynagradzany. Jednak merkantylizm i natchnienie często nie idą w parze.
Jeśli ktoś robi coś dla zysku to to słychać i czuć.

Temat na zupełnie osobny wątek.

Jaki mechanizm wynagradzania artystów byłby w dzisiejszych czasach najbardziej korzystny dla sztuki ?

To bardzo ważna kwestia bo dzisiejszy model robi ogromną krzywdę twórcom i odbiorcom, zniekształca percepcję i prowokuje artystów do tworzenia rzeczy żałosnych. Jak na przykład genitalia na krzyżu.
esflores
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 46
Rejestracja: sierpnia 26, 2006, 9:37 pm
Lokalizacja: Kobierzyn

Postautor: Robert007Lenert » grudnia 10, 2009, 10:16 pm

Jest artysta - jest sztuka. Nie ma artysty - nie ma sztuki, jest tylko produkt lepszy badz gorszy.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » grudnia 10, 2009, 11:50 pm

Robert007Lenert pisze:Jest artysta - jest sztuka. Nie ma artysty - nie ma sztuki, jest tylko produkt lepszy badz gorszy.

.................
amen Robercie
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Darekk66 » grudnia 11, 2009, 12:08 am

Robert007Lenert pisze:Jest artysta - jest sztuka. Nie ma artysty - nie ma sztuki, jest tylko produkt lepszy badz gorszy.

Kim jest artysta i czym jest sztuka??? Od odpowiedzi na te pytania zależy bardzo dużo. Np. dla Akademików Impresionisci byli niedouczonymi szarlatanami dziś są uznawani za wielkich Artystów a ich dzieła za...itp.
Darek Kępiński
Awatar użytkownika
Darekk66
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 4658
Rejestracja: listopada 9, 2008, 8:02 pm
Lokalizacja: Ostrów Wlkp.

Postautor: nano » grudnia 11, 2009, 12:34 am

Darekk66 pisze:
Robert007Lenert pisze:Jest artysta - jest sztuka. Nie ma artysty - nie ma sztuki, jest tylko produkt lepszy badz gorszy.

Kim jest artysta i czym jest sztuka??? Od odpowiedzi na te pytania zależy bardzo dużo. Np. dla Akademików Impresionisci byli niedouczonymi szarlatanami dziś są uznawani za wielkich Artystów a ich dzieła za...itp.


Będę się upierał przy swoim. Nie ważne kim jest artysta, bo może nim wcale nie być, nie ważne co jest sztuką, bo może sztuką nie być, ważne czy wywołuje w nas jakieś uczucia. A jeśli wywołuje to zarówno jest sztuką, jak również człowiek, który to stworzył jest artystą. Gdy oglądamy piękny krajobraz zastanawiamy się kim był artysta, albo czy to jest sztuka? Nie, chłoniemy po prostu piękno w czystej postaci, tak samo wpływa na nas muzyka, literatura, malarstwo. Jedni przejdą obojętnie, a inni przystaną zachwyceni - podsumowując to czy coś jest, czy nie jest sztuką zależy tylko i wyłącznie od naszej wrażliwości.
Ja nie lubię twórczości Picasso i może sto milionów krytyków pisać, że to sztuka przez wielkie "Sz" a dla mnie to żadna sztuka, co innego Salvador ;-)

Pozdrawiam
nano
 

Postautor: olekblues » grudnia 11, 2009, 11:39 am

nano pisze:
Darekk66 pisze:
Robert007Lenert pisze:Jest artysta - jest sztuka. Nie ma artysty - nie ma sztuki, jest tylko produkt lepszy badz gorszy.

Kim jest artysta i czym jest sztuka??? Od odpowiedzi na te pytania zależy bardzo dużo. Np. dla Akademików Impresionisci byli niedouczonymi szarlatanami dziś są uznawani za wielkich Artystów a ich dzieła za...itp.


Będę się upierał przy swoim. Nie ważne kim jest artysta, bo może nim wcale nie być, nie ważne co jest sztuką, bo może sztuką nie być, ważne czy wywołuje w nas jakieś uczucia. A jeśli wywołuje to zarówno jest sztuką, jak również człowiek, który to stworzył jest artystą. Gdy oglądamy piękny krajobraz zastanawiamy się kim był artysta, albo czy to jest sztuka? Nie, chłoniemy po prostu piękno w czystej postaci, tak samo wpływa na nas muzyka, literatura, malarstwo. Jedni przejdą obojętnie, a inni przystaną zachwyceni - podsumowując to czy coś jest, czy nie jest sztuką zależy tylko i wyłącznie od naszej wrażliwości.
Ja nie lubię twórczości Picasso i może sto milionów krytyków pisać, że to sztuka przez wielkie "Sz" a dla mnie to żadna sztuka, co innego Salvador ;-)

Pozdrawiam


Poczytałem sobie wasze wypowiedzi i muszę sie przyznac że wiele z nich mnie poruszylo. Tak wiele rzeczy nas porusza począwszy od niechlujnie wygladajacego człowieka, a na pięknym krajobrazie skończywszy że dla mnie ma sie to nijak co do artyzmu, artysty itd
ktoś kto ma cokolwiek do przekazania innym i potrafi to zrobić w taki sposób by odbiorca odebrał to tak jak zamierza wykonawca (czyt. artysta) nim jest i koło sie zamyka. Jest sztuka użytkowa, i artystyczna i to tez dwa różne pojęcia. Jedna jest Madonna ale i Jackson, drugą jest Pink Floyd i Soon House, z jednej strony muzyka weselna, z drugiej jazz, blues..., są widoczki z nad morza i P.Picasso.
Znam mnóstwo muzyków świetnie grających i nic z tego nie wynika, brakuje im umiejętności przekazu, wielu pisarzy pisze ale ich książki niejak sie nie czyta, nie wciągają i już i to jest artyzm.
Nie wystarczy stworzyć , nie wystarczy zagrać błyskotliwie... najważniejszy w tym wszystkim jest odbiorca bo to do niego jest adresowany produkt jaki by nie był, a emocje , uczucia tez nim jest. Co mi po miłości jesli nie potrafie jej okazać i być zaakceptowanym przez tą osobę którą nią darzę.
Pustka...!?
Albo coś na nas działa, albo nie
Dla mnie w sztuce najwazniejszy jest odbiorca, to w jaki sposób osiągniemy swój cel jest sprawa artysty i to jest sztuka.
Dziękuje i pozdrawiam!
Awatar użytkownika
olekblues
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1711
Rejestracja: lutego 6, 2008, 7:45 pm
Lokalizacja: Kalisz

Postautor: synu » grudnia 11, 2009, 2:44 pm

zgadzam się, sztuka nie może istnieć bez odbiorcy.


Jeszcze odnośnie głównego wątku w temacie. Wydaje mi się, że artysta nie tylko musi 'obnażać się' w swojej sztuce ze swoich emocji i przeżyć, można przecież także swoimi tworami skłaniać do refleksji na wiele tematów, albo po prostu zawrzeć w nich jakieś impresje. Więc nie zawsze musi być to emocjonalny ekshibicjonizm

Problem w tym, że wiele ludzi woli oglądać reality show niż np iść do teatru, tak samo jest z muzyką, łatwiej posłuchać o jakichś bzdetach, niż wystarać się o minimum intelektualnego wysiłku przy odbiorze sztuki.



A kwestia wynagradzania artystów? moim zdaniem problem nie leży tutaj, esflores, model jest mniej więcej taki sam jak zawsze, czyja twórczość się podoba, ten dostaje za nią wynagrodzenie.
Problem leży raczej w tym, że odbiorcy są nastawieni na kaszanę, tak więc kaszanę robią Ci, którzy chcą zarobić, a wierni ideałom twórcy klepią biedę, ciesząc się popularnością jedynie w 'podziemiu', bez większych szans na zdobycie szerszej popularności.
Problem leży w kreowaniu gustów społeczeństwa

W dodatku czasy nastały takie, że każdy może zacząć uprawiać sztukę, bez większej wiedzy, umiejętności i talentu, przy odrobinie pieniędzy, skandalu, mediów i kreacji wizerunku, można zostać sławnym 'artystom', mało jest przykładów?
synu
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 51
Rejestracja: listopada 26, 2008, 9:26 pm
Lokalizacja: Kraków

Następna

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Muzykowanie

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 378 gości

cron