W ciągu ostatniej dekady było trochę różnych soulowych powrotów artystów sprzed lat. Te powroty były oczywiscie czasem bardziej a czasem mniej udane ale uderzyło mnie, jakie wytwórnie takie płyty wydają: bluesowe, jazowe i retro-rockowe. Soul, funk czy r'n'b znaczy w tej chwili do tego stopnia coś innego, ze klasycy tego gatunku muszą się chować w bluesie (np. Wilson Pickett), w jazzie (np. Al Green) czy w rocku, gdzie tak naprawdę nie przynależą ale bliżej im jednak tam niż do tego co dziś się soulem zowie. Zresztą młodszym artystom chcącym grać po staremu również...
A fani współczesnego pożal-się-Boże soulu traktują tę muzykę jako obcą i utożsamiają właśnie z bluesem i jazzem. Bo przecież w r'n'b muszą być perkusyjne loopy, plastikowe syntezatory i ogólnie wszystko z puchy, prawda? A Hammondy, prawdziwe dęciaki i żywi bębniarze nadają się do lamusa.
Taka mnie nostalgia nagle wzięła za starymi dobrymi czasami (częściowo sprzed moich narodzin), kiedy tzw. "muzyka duszy" rzeczywiście duszę miała a skrót r'n'b miał się jakoś do swej pełnej nazwy...
Żeby jednak zakończyć optymistycznym akcentem: jakie znacie nowsze (powiedzmy z ostatnich dziesięciu lat) solidne, markowe płyty soulowe w dawnym stylu? Z ciekawymi aranżacjami, solidnymi nowymi kompozycjami i zaśpiewane "z duszą" ?