Tak na zachętę.
aMazing numer styczeń 2011
Z Andrzejem Dąbrowskim, prowadzącym program „Muzyczne Fanaberie” w aMazing TV, rozmawia Andrzej Fedorowicz
Skąd wziął się pomysł na „Muzyczne Fanaberie”?
Andrzej Dąbrowski: Narodził się spontanicznie. Wychowałem się na telewizji z lat 70. i 80., kiedy nawet bardzo rozbudowane formy muzyczne trafiały na listy przebojów. A dziś większość kanałów muzycznych puszcza totalną sieczkę. Pomyślałem więc – dlaczego nie zrobić programu, który będzie pokazywał różne nurty muzyczne, na przykład jeden odcinek o jazzie, a drugi o heavy metalu. Czegoś takiego nie ma żadna telewizja. „Fanaberie” to program autorski i pod takim warunkiem zgodziłem się go poprowadzić. Zresztą – nazwa nie jest przypadkowa. To są właśnie moje muzyczne fanaberie.
Nie obawiał się pan, że młodsi widzowie tego nie kupią?
Czasem trzeba się cofnąć, by potem pójść do przodu. Jeśli ktoś rozpoczął swoją edukację muzyczną na Metallice, to nie zna 80 procent tego, co doprowadziło do powstania heavy metalu. Dlatego proponuję podróż do korzeni muzyki.
Oczywiście, zanim zacząłem współpracę przy „Fanaberiach”, zapytałem, w jakim wieku jest największa grupa widzów aMazing TV. Okazało się, że to głównie czterdziestolatkowie. Ja sam skończyłem w lipcu 40 lat, więc robię program dla swojego pokolenia. Nie zapominając przy tym, że to pokolenie ma już dzieci, z którymi też lubi usiąść przed telewizorem. Wierzę, że uda mi się trafić z muzyką do jednych i drugich.
Prywatnie jaką muzykę pan lubi?
To trudne pytanie. Wychowałem się na muzyce z lat 80., więc moje korzenie to heavy metal. Ale pierwsze dźwięki to lata 70.: Abba, Boney M, Czerwone Gitary. Kiedy miałem 5 lat, byłem z ojcem na koncercie Budki Suflera. Pamiętam tylko, że chciałem uciekać, bo było strasznie głośno.
Lady Gaga nie ma chyba u pana szans?
Trudno ocenić wartość takich wykonawców. Ich muzyka jest do tego stopnia przetworzona, że nie wiadomo, czy to rzeczywisty talent, czy tylko technika. Ale nie będę nikogo przekonywał, że nie ma w tym nic wartościowego. Mnie na przykład hip-hop nie rusza, ale mojego ojca tak samo nie ruszał heavy metal. Trzeba najpierw poznać muzykę, zanim się zacznie ją oceniać.
Nie odżegnuję się od popu. To nie ma być program dla fachowców. Ja chcę przed szeroką publicznością odkryć rzeczy, których nie usłyszą w innych programach. Warto pokazywać polskie zespoły, których nikt nie promuje. Polska jest dziś muzyczną potęgą, tylko nikt o tym nie wie.
Będą zapraszani goście do studia?
Tak, będę zapraszał zarówno artystów, jak i fachowców od różnych gatunków muzycznych. Mamy tylko 25 minut i w takim czasie trudno pokazać wiele teledysków. Ale obiecuję, że wszystkie będą puszczane w całości.
Jaka będzie formuła programu?
Na początek przyjęliśmy formę studia radiowego. To mi odpowiada, bo jestem bardziej radiowcem i trochę czasu musiało minąć, zanim oswoiłem się z kamerą. Poza tym lubię spokojną prezentację i nie muszę robić z siebie Kuby Wojewódzkiego. Ale w kolejnych odcinkach będziemy się starali wyjść także w teren.
Dziękuję za rozmowę
Biografia
Andrzej Dąbrowski od wielu lat jest związany z branżą fonograficzną – obecnie jako przedstawiciel handlowy Universal Music Polska. Jest też dziennikarzem muzycznym, autorem m.in. książki „Antologia muzyki rozrywkowej w Kaliszu 1962-1990”, wydanej wraz dwiema unikatowymi płytami, zawierającymi nieznane dotąd nagrania. Prowadzonych przez niego audycji radiowych "Made in Poland" (emitowanych na falach kaliskiego Radia Centrum) można także posłuchać w Internecie, na stronie Dziennika Wielkopolskiego (
http://www.d-w.pl)