experymenty
: czerwca 10, 2009, 1:14 pm
przypomniał misie mój experyment sonorystyczny:
miałem wtedy może ze 14L (może trochę mniej albo trochę więcej ale to był tak dawno...) i postanowiłem "odświeżyć" brzmienie mojego pianina. jakiś kolega podsunął mi pomysł żeby w młoteczki powbijać pinezki dla uzyskania specyficznego brzmienia. co też niezwłocznie uczyniłem.
EFEKT BYŁ PIORUNUJĄCY !!!
jednakowoż po niejakim czasie okazało się że był p[iorunujący nie tylko dla ucha ale także dla trwałości zainteresowanych części instrumentu. struny zaczęły masowo pękać a młoteczki (już po wyjęciu pinezek) okazały się mocno sfatygowane. po krótktim czasie już nie miałem na czym grać. a jeszcze do tego wszystkiego przyłozyły swoję zęby korniki (a raczej kołatki - bo tak nazywają się korniki meblowe) i było po pianinie.
w każdym razie nie polecam pianistom takich experymentów no chyba że mają full kasiory i stać ich na następny instrument.
dopóki rodzice nie kupili mi drugiego pianina biedowałem srogo ale był to też czas kiedy podszlifowałem sobie technikę gry na gitarze (gitara wzięła się stąd że pianina nie dało się wynieść na ławkę...)
miałem wtedy może ze 14L (może trochę mniej albo trochę więcej ale to był tak dawno...) i postanowiłem "odświeżyć" brzmienie mojego pianina. jakiś kolega podsunął mi pomysł żeby w młoteczki powbijać pinezki dla uzyskania specyficznego brzmienia. co też niezwłocznie uczyniłem.
EFEKT BYŁ PIORUNUJĄCY !!!
jednakowoż po niejakim czasie okazało się że był p[iorunujący nie tylko dla ucha ale także dla trwałości zainteresowanych części instrumentu. struny zaczęły masowo pękać a młoteczki (już po wyjęciu pinezek) okazały się mocno sfatygowane. po krótktim czasie już nie miałem na czym grać. a jeszcze do tego wszystkiego przyłozyły swoję zęby korniki (a raczej kołatki - bo tak nazywają się korniki meblowe) i było po pianinie.
w każdym razie nie polecam pianistom takich experymentów no chyba że mają full kasiory i stać ich na następny instrument.
dopóki rodzice nie kupili mi drugiego pianina biedowałem srogo ale był to też czas kiedy podszlifowałem sobie technikę gry na gitarze (gitara wzięła się stąd że pianina nie dało się wynieść na ławkę...)