Skoro kamilteau odświeżył temat, to ja w końcu też się pochwalę.
Od '94 gram na klawiszach (kurcze to już 14 lat
). Biało-czarne jednak szybko mi się znudziły i bodajże koło 2000 roku przerzuciłem się na gitarę, toteż sprzęcik klawiszowy jaki mi od tamtej pory został nie jest niczym specjalnym. To stary keybord
Yamaha PSR-215. Jeszcze z przed ery MIDI. Czasem na nim pogrywam i jestem nawet zadowolony z paru oferowanych przez niego brzmień (korzystam tylko z brzmień typu e-piano, e-organ i string).
Chyba w '99 (albo w '98 ?) zacząłem grać na gitarze. Najpierw klasycznej (była to wtedy czeska gitarka
Marco, którą mam do dziś). Została ona zastąpiona
Ibanezem PC300NCE z serii Performance (moim nieskromnym zdaniem najlepszy elektro-klasyk z cutawayem na jakim grałem). Najlepiej brzmiące na tej gicie struny to
LaBella B-950, niestety już nie produkowane (obecne nylony tej firmy już tak nie brzmią, więc zwykle
D'Addario ProArt).
W 2003 zaopatrzyłem się w elektryka
Flame Bell 1 (strato HSS ze stałym mostem i klonowym gryfem). Do dziś moja "domyślna" gitara.
W gitarze tej parę razy przerabiałem elektronikę (ekranowanie z usunięciem pętli masy, nietypowe przełączanie pickupów, mody pota tone, boostery na fetach etc.). W tym roku wymieniłem pickupy na set
Fender Lace Sensor (N-Blue, M-Gold, B-2xRed). Słynny Sensor Gold (stosowany przez E.Claptona, Budy Gaya) jakoś mi nie spasował, jednak pozostałe są tym czego szukałem. Postanowiłem więc poświęcić środkowy pickup do niechlubnej roli zatykania dziury w pickguardzie, na rzecz takich połączeń jak N+B (tele style), N+B szeregowo z odwróceniem fazy (inspiracja - Brian May) oraz oczywiście cały lub połówka humba pod mostem. Wszystko jest przełączane jednym customowym switchem Fendera, bez żadnych push-pull czy dodatkowych przełączników. Pracuję nad preampem do tego układu, ale póki co działa pasywnie.
Obecnie używam strun
Dunlop 10-52 (strój standardowy lub drop-D).
Razem z wiosłem zakupiłem multi mydelniczkę
DigiTech RP-50 (obecnie wycofany, w sklepach można jeszcze je dostać za mniej niż 1/3 tego, co zapłaciłem 5 lat temu). Obecnie używany sporadycznie i tylko do efektów opóźniających (delay, reverb). Czasem też do bezpośredniego nagrywania na kompa lub ćwiczeń na słuchawkach.
Piecyk to
Fender FM-65. Jestem bardzo zadowolony z jego głośności, brzmienia czystego kanału i sprężyny pogłosowej. Czasem korzystam też z kanału over, ale to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej.
Ostatni z moich sprzętów, to
overdrive własnej konstrukcji. Zbudowany w 100% na tranzystorach fet, bez żadnych sztucznych obcinaczy typu diody. Daje bardzo soczysty przester w stylu Marshalla Super Lead. Cały czas coś w nim grzebię i przerabiam, jednak brzmienie bardzo mnie zadowala (może to tylko satysfakcja, że to DIY
).
Uff... Jak ja zacznę, to nie mogę skończyć. Ale chyba każdy muzyk tak ma, jak zaczyna mówić o własnym sprzęcie.