Ten koźmiński festiwal różni się od innych podobnych imprez. Tutaj dwóch Leszków (L. Sworowski, szef Tandeta BB i L. Ziętkiewicz, dyrektor koźmińskiej kultury) od kilku lat pełni swoistą - nie boję się tego słowa - MISJĘ.
Mówiąc krótko: Leszkowie próbują zasiać blues na ugorze. Przez te parę lat spulchnili już trochę glebę, podsypali nawozem... ale to wciąż jest praca u podstaw. Taki bluesowy pozytywizm. Trudny, bo opór koźmińskiej materii jest straszny... W zasadzie nie wiem dlaczego. Bo tak: przyjeżdżają naprawdę dobre kapele; impreza nie jest biletowana; odbywa się w dni wolne od pracy i szkoły; ma część konkursową (a więc są emocje); ma swój smaczek inności (bo w konkursie jest dyscyplina "solowi gitarzyści leworęczni"); ma także oprawę piwno-gastronomiczną... Wydawałoby się, że w siedmiotysięcznym, prowincjonalnym miasteczku ludzie powinni przyjść choćby z ciekawości: "Posłucham, co to ten blues; a może mi się spodoba?"...
To tylko teoria. Tymczasem w praktyce spotykam tu co roku znajomych z Katowic, Poznania, Rudy Śląskiej, Wrocławia, Gostynia, Leszna, Jarocina, Ostrowa Wlkp., Krotoszyna, Rawicza (pozdrawiam wszystkich!
)... a najmniej jest koźminian
. Dlatego podziwiam cierpliwość obu wspomnianych Leszków. Leszek Ziętkiewicz mógłby pójść na łatwiznę, zrobić przegląd amatorskich kapel disco-polo, mieć poklask tłumu i może nawet kasę z biletów. Leszek Sworowski mógłby załatwić swojej kapelce dwie czy trzy dodatkowe "sztuki" do zagrania w takich miastach, w których bluesa się czuje - a On woli organizować, telefonować, kombinować, szukać sponsorów, martwić się o pogodę, narażać na niezapłacony, niepotrzebny mu przecież stres...
A jednak Oni obaj nie idą na łatwiznę. Wolą cierpliwie zaszczepiać na koźmiński grunt te niesamowite, dwunastotaktowe pochody; wolą serwować te klimaty z korzeniami w Delcie Mississippi; wolą przedstawiać tych długowłosych dziwaków, którzy ze swoimi muzycznymi umiejętnościami mogliby produkować tony discopolowych "dzieł", ale jakoś tego nie robią... Krótko mówiąc: oba Leszki "od May Blues Meetingu" to po prostu pasjonaci. Daj Boże polskiej kulturze więcej takich pozytywnych maniaków...
Dlatego, brothers and sisters - przyjedźcie do Koźmina Wlkp. na May Blues Meeting 2018. Nie tylko dlatego, że to świetna impreza, już z tradycjami. Ale także po to, żeby pokazać, że bluesowe środowisko docenia starania i wysiłek tych z nas, którzy naszą muzykę pielęgnują i propagują - kosztem własnego czasu, za cenę stresu i nerwów. To właśnie tacy ludzie stanowią antidotum na wszechobecną w mediach komercję.
Do zobaczenia w Koźminie!