RAWA BLUES FESTIVAL – konkurs na malej scenie - moim okiem.
Z wielkimi nadziejami, co do koncertu na małej jak i dużej scenie przybyłem przed jedenastą. Około dwunastej ruszył konkurs na małej scenie, który to miałem przyjemność oceniać, jako jeden z czterech Jurorów. Fanów Bluesa jak w poprzednim roku nie było na początku za dużo jednak z czasem przybywało Ich lawinowo. W zasadzie to mógłbym się odnieść do recenzji każdego występującego zespołu. W mojej opinii odniosę się, więc co do niektórych wykonawców, tych, którzy zwrócili moją uwagę. W niektórych opiniach znawców Bluesa zgadzam się w zupełności, w niektórych mniej. Początek był dla mnie straszny, prawie jak zima we wrześniu. Zespół Herkonen, to jakaś kpina czy żart z wcześniejszej eliminacji, w której udział wzięło, jak zasięgnąłem języka, około osiemdziesięciu wykonawców. Wydawało się, że wśród tylu kapel będzie ostra konkurencja i wypłyną same „rodzynki”. A tu taka „.siara” ! Jedynym fachowcem w tej kapeli był basista, który przebijał na głowę pozostałych wykonawców. Będę kontynuował, więc od tych kapel, które przykuły uwagę moją i pozostałych Jurorów, jako te najlepsze. Dopóki nie wystąpił KSW4 Blues, w naszych jurorskich rankingach prym wiódł zespół ze Szczecina "My z Delty”. Oryginalność tekstów, dobra aranżacja, ciekawe instrumentarium, dobry vocal, całkiem niezły kontakt z publicznością, wśród których znalazło się ukulele, a zamiast gitary basowej była Tuba. Przypominało to chwilami orleańskie orkiestry bluesowe. Wyróżniał się w składzie tej kapeli harmonijkarz – dałbym mu wyróżnienie, jako najlepszego w tym fachu spośród wszystkich konkursowych harmonijkarzy, ale niestety regulamin nie przewidywał takiego wyróżnienia. A szkoda, może w przyszłości organizatorzy dadzą taką możliwość nagradzania. Zespół godzien finału. Potem było już tylko średnio mniej lub więcej zagrane, aż do chwili, w której wystąpił KSW4. Chłopaki z Bytomia i Gliwic przebili się zdecydowanie ponad przeciętność pozostałych kapel. Zaskoczyła mnie oryginalność Ich występu, w tym ilość tzw. Bluesa w Bluesie, teksty (po polsku), dobrze dopracowana aranżacja, świetny kontakt z publicznością, który to można było poczuć po aplauzie z coraz liczniejszym gremium fanów Bluesa. W załączniku jeden z utworów, który miałem okazję nagrać. Wybaczcie za nie najlepszy dźwięk, ale na małej scenie jak wszyscy wiedzą jest on dość specyficzny. Konkurs miał też swoje prawa ! Dwudziestominutowy występ był rygorystycznie przestrzegany. Do czasu wykonania zaliczono również czas na podłączenie się do nagłośnienia. W końcówce konkursu nastąpiło jakieś dziwne przyspieszenie od strony organizatorów. W tym przykładzie wykonanie ponad siedmiominutowego utworu (liczne solóweczki gitarowe) nie „wyszło na zdrowie” jednej z występujących w konkursie kapel i po dwóch utworach musieli niestety zejść ze sceny. KSW4 Blues też mógłby zagrać kolejny utwór, ale Pan inspicjent nie dawał za wygraną. Powetował jednak nam tę stratę występ KSW4 Blues na dużej scenie, jako laureata tegorocznych zmagań. Trzecim w kolejności zespołem, który zwrócił moją uwagę był BlackBerry Brothers. Kapela z Dolnego Śląska przedstawiła kawał solidnej muzy, dopracowane aranże, świetna technika poszczególnych muzyków. Choć wszystkie „kawałki” zaśpiewane po angielsku, zespół mógł się podobać. Decyzja końcowa Jurorów na czele z Markiem “Makaronem” Motyką była jednomyślna. Wygrał KSW4 Blues. Gratuluję