Pamięci Skiby – Tioskow, Dudek, Kozioł, Kisiel, Kaczyński, KamińskiW tym roku mija 35 rocznica śmierci Skiby i dobrze się stało, że chociaż w malutkiej dawce Jego postać została muzycznie na festiwalu przypomniana. Koledzy i przyjaciele Skiby otworzyli ten wieczór króciutkim setem Jemu poświęconym. Zaczęło się bajecznie aż dreszcz po plecach przeleciał. Z głośników popłynął fragment koncertu Kasy Chorych z Rawy. To początek utworu „Jak nas gonili chuligani”. Skiba gra tam długi, harmonijkowy wstęp a w tym wykonaniu dołożył jeszcze całą historię jak to kogoś gonią (spanie, odgłosy pościgu) i w końcu doganiają (pałowanie). Niezwykle obrazowo to zaprezentował, po mistrzowsku. Potem zespół już na żywo pociągnął ten numer. Dalej był dawno niesłyszany „Blues córek naszych” ( z pianem elektrycznym jeszcze tego nigdy nie słyszałem) i „Historia o ptaku, który odleciał do Boga”. I to tyle. Jeszcze na bis „Chcę cię kochać” i koniec. Szkoda, że tak krótko, ale jak się potem okazało na więcej nie było czasu.
Całkiem niedawno odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą Skibie. Aż wstyd powiedzieć – to pierwszy ogólno miejski wyraz pamięci o tym wielkim człowieku (kliknij w link poniżej).
https://www.radio.bialystok.pl/files/in ... 2973782869Wentus Blues BandLubię, bardzo lubię takie koncerty, kiedy siedzę na sali i to co widzę i słyszę zgadza się co do joty – to jak grają, to co grają, to co widać i słychać i w ogóle. Taki właśnie był koncert Finów. Doskonale zgrany zespół, świetnie czujący się na scenie, swobodnie, na luzie. Generalnie nie lubię głupkowatych wybryków (pocudował lekko wokalista) , ale tym razem nie mam zastrzeżeń. Tak jak pisałem wyżej – u nich się wszystko zgadza. Muzycznie bez zarzutu. Zagrali głównie covery z najnowszej płyty „Throwback”. Basista pełniący rolę konferansjera wyjaśniał, dlaczego takie a nie inne utwory wybrali. Głownie są to numery wykonawców, z jakimi Wentus BB grywali trasy koncertowe. Bardzo dobry koncert.
(i ja się załapałem)
Blues Harp Explosion! Billy Branch, James Harman & Giles RobsonDwie i pół godziny harmonijkowej uczty składającej się z trzech dań plus deser! Najpierw każdy z harmonijkarzy zagrał kilkudziesięciominutowy secik. Zaczął Giles Robson. Widziałem go w 2014 na festiwalu w Siemiatyczach i z zadowoleniem muszę stwierdzić, że zrobił duży krok do przodu w opanowaniu instrumentu. Niespodziewanie na scenie pojawił się Bob Corritore. Zagrali wspólnie jeden numer. Pięknie pogadały ze sobą ich harmonijki. Potem James Harman. Bardzo spokojny i stonowany secik z pięknie brzmiącą ciepłym dźwiękiem harmonijką. Zespól towarzyszący ten sam, ale umiejętnie dostosowali swój podkład do charakteru repertuaru Harmana. Brawa należą się zwłaszcza gitarzyście Paulowi Garnerowi. Radykalna zmiana nastroju za sprawą odzianego w marynarę z wężowej skóry Billy Brancha. Żywiołowy, energiczny, nieustannie biegający po scenie dał niesamowity występ. Kierował zespołem jak rasowy dyrygent. Doskonale panował nad nastrojem, dynamiką koncertu. Na deser cała czwórka (Bob też wyszedł) zagrała porywającą wersję klasyka „Help me”. Cudny koncert, po prostu cudny. Lekcja poglądowa co taki mały instrumencik w rękach mistrzów potrafi. Każdy z harmonijkarzy zaprezentował inny styl, inne podejście i brzmienie instrumentu. Świetnie było słychać jak się od siebie różnią.
Nie sadziłem, że dożyję takiej sytuacji - na jeden scenie obok siebie, ramę w ramię tacy mistrzowie harmonijki !
The FirebonesZespół młody, ale założony przez doświadczonych muzyków. Zagrali bardzo energetyczną mieszankę boogie, rock and rolla i rock a billy. Porwali do tańca wielu słuchaczy. Oglądanie i słuchanie Piotra Bienkiewicza to zawsze wielka przyjemność. Kiedy Piotr Szencel grał solo na harmonijce spoglądałem na stojącego obok mnie Boba Corritore. Słuchał z uwagą, kiwał głową do rytmu i się uśmiechał. Odniosłem wrażenie, że to był uśmiech zadowolenia.