autor: StS » października 19, 2007, 9:41 pm
Powspominam, może ocalę to wydarzenie od zapomnienia.
Koncert rozpoczął Mr Slide - to był bardzo obiecujący początek festiwalu - jednoznacznie ustawiono dobry poziom. Rzadko się to zdarza, ale w trakcie występu wykonawcy poprosili o całkowite zdjęcie dźwięku gitar z odsłuchów.
Po Mr Slide wystąpił lokalny (jazzowy) zespół Fresh Beat, który ostudził publiczność nastawioną na inne granie. Tym razem perkusista kilkakrotnie prosił o regulację dźwięku w odsłuchach.
Kolejnym wykonawcą była grupa gospodarza imprezy. Ciszą uczczono pamięć Tadeusza Nalepy, a repertuar Murphy Blues utrzymany był w klimacie dokonań ojca polskiego bluesa. W pierwszym utworze zwróciłem uwagę na interesującą solówkę gitarzysty.
Po gospodarzach zainstalował się na scenie Devil Blues - to grupa, dla której przyjechałem na ten festiwal, mimo tego, że kilkadziesiąt godzin wcześniej byłem na ich koncercie w Piekarach. Dla nich warto pokonywać nawet znaczne odległości - to stwierdzenie wystarczy za komentarz. W Kłobucku nie było kopii ich poprzedniego występu - to były dla mnie najlepsze wrażenia i najwłaściwsze dźwięki festiwalu. Dodam tylko, że z piecyka rewelacyjnego gitarzysty wydobywał się czasami zupełnie nierewelacyjny pulsujący przydźwięk.
Kolejny wykonawca to Breakmaszyna, czyli w praktyce Murphy Blues bez lidera. Bez względu na tytuł jednego z ich utworów, to było raczej punkowe granie. Przy tej prezentacji okazało się, że w odsłuchach brakuje chyba wokalu.
Ostatnim wykonawcą była Zdrowa Woda w raczej znanym repertuarze. W tym przypadku muzycy również próbowali ustawić dźwięk, ale ograniczone możliwości techniczne obiektu nie były sprzymierzeńcem. Zadziałało doświadczenie - zespół zgromadził sprzęt blisko siebie i dzięki temu mogli się wzajemnie jakoś słyszeć.
Po oficjalnym zamknięciu imprezy niepokojąco zabrzmiały ze sceny słowa gitarzysty grającego tego wieczoru w dwóch zespołach, który powiedział mniej więcej tyle, że na poprzednich festiwalach było lepiej, bo o tej porze wszyscy byli nietrzeźwi. To zdumiewająca "promocja" imprezy.
Ci z widzów, którzy wychodzili bocznymi drzwiami mogli przyłączyć się do chóralnego "sto lat" i gratulacji dla znakomitego gitarzysty rewelacyjnej grupy, który właśnie obchodził – bo to już był kolejny dzień, dzień bluesa.
Organizacyjnie było średnio. Denerwowały przydługawe przerwy na montaż poszczególnych grup. Zabraniano tańców pod sceną, a jednocześnie tolerowano osobnika, który nie tylko przeszkadzał na widowni, ale również wchodził na scenę zaskakując artystów.
Nie bez powodu wymieniałem problemy z nagłośnieniem. Zbliża się koniec roku, a to pora, w której często pojawiają się nagle środki budżetowe, które trzeba gwałtownie wydać. Proponuję władzom Kłobucka część tych środków przeznaczyć na zakup odpowiedniego sprzętu nagłośnieniowego – to niezbędne nie tylko dla kolejnych edycji festiwalu „Blues Nad Okszą”.