Coco Montoya - Dirty Deal, 2007
: stycznia 10, 2008, 3:58 pm
Już, już zabierałem się za recenzję tej płyty, kiedy przejrzałem strony TB i znalazłem gotowy, bardzo adekwatny tekst pióra Ryszarda Glogera.
Na stronach TB można go znaleźć następująco:
http://www.delta.art.pl/sec_pl.html -> Recenzje ->Płyty jeszcze ciepłe -> Następna -> Następna... i już jest na samym dole strony.
Bezpośredni link do samej podstrony z recenzjami , to:
http://www.delta.art.pl/images_1/recenz ... zje_5.html
Recenzja pochodzi z 27 nr TB.
Mój komentarz:
Płyta zdecydowanie bardziej bluesowa i gitarowa (więcej solówek) od dwóch poprzednich dla Alligatora. Bez chórków i dęciaków z poprzednich produkcji (Jima Gainesa). Z mocniejszym kopem. Moim zdaniem - znacząco lepsza, choć tamtym poprzednim - gładszym albumom też niczego nie brakowało. Mam słąbość do głosu Coco, tych rytmów i jego stylu gitarowego stanowiącego syntezę Alberta Collinsa i wczesnych gitarzystów z Bluesbrakersów Mayalla (Clapton, Green), więc pewnie nie jestem miarodajny. W każdym razie - komu nie pasowały poprzednie płyty Coco, temu ta podejdzie bardziej, a komu pasowały, ten się teraz zachwyci. Nie wiem czy to moja płyta roku ("Painkiller" Tommiego Castro to mocna konkurencja) ale na pewno w czołówce.
Na stronie Coco mozna znakleźć link do arcyciekawego wywiadu z artystą, w którym opowiada sporo o Albercie Collinsie i o latach z Johnem Mayallem. Długi ale przez to dogłębny - naprawdę warto:
http://www.modernguitars.com/archives/002754.html
Na stronach TB można go znaleźć następująco:
http://www.delta.art.pl/sec_pl.html -> Recenzje ->Płyty jeszcze ciepłe -> Następna -> Następna... i już jest na samym dole strony.
Bezpośredni link do samej podstrony z recenzjami , to:
http://www.delta.art.pl/images_1/recenz ... zje_5.html
Recenzja pochodzi z 27 nr TB.
Mój komentarz:
Płyta zdecydowanie bardziej bluesowa i gitarowa (więcej solówek) od dwóch poprzednich dla Alligatora. Bez chórków i dęciaków z poprzednich produkcji (Jima Gainesa). Z mocniejszym kopem. Moim zdaniem - znacząco lepsza, choć tamtym poprzednim - gładszym albumom też niczego nie brakowało. Mam słąbość do głosu Coco, tych rytmów i jego stylu gitarowego stanowiącego syntezę Alberta Collinsa i wczesnych gitarzystów z Bluesbrakersów Mayalla (Clapton, Green), więc pewnie nie jestem miarodajny. W każdym razie - komu nie pasowały poprzednie płyty Coco, temu ta podejdzie bardziej, a komu pasowały, ten się teraz zachwyci. Nie wiem czy to moja płyta roku ("Painkiller" Tommiego Castro to mocna konkurencja) ale na pewno w czołówce.
Na stronie Coco mozna znakleźć link do arcyciekawego wywiadu z artystą, w którym opowiada sporo o Albercie Collinsie i o latach z Johnem Mayallem. Długi ale przez to dogłębny - naprawdę warto:
http://www.modernguitars.com/archives/002754.html