mariuszgr4 pisze: wśród dziesięciu utworów natrafiamy nawet na numer hiphopowy – Tin Angel. Dylan raperem? Ależ tak, trzeba koniecznie posłuchać!
akurat ten kawałek z hiphopem mi się nie kojarzy. ale dylan w 1965 roku nagrał np. "subterranean homesick blues" (może znasz ;), który może o wiele bardziej brzmi rapowo..
ale właściwie o czym innym chciałem napisać.
fajna ta płyta, cieszy, że wreszcie po wielu latach ktoś zaczął nagrywać dylana z uwzględnieniem nowych właściwości jego głosu - nie jest już tak nieprzyjemnie ostry jak na ostatnich płytach, nabrał wyraźnie głębi.
niestety, mam wrażenie, że bob utracił jakieś możliwości, które miał i, jak to on, doskonale zdając sobie z tego sprawę, zmienił konwencję.
stąd tak wiele tych skandowanych "talking bluesów", które mogą być oczywiście interesujące, ale mnie np. nużą w dawce dylanowej... po prostu zdaje się, że ma kłopoty z intonacją i wyciąganiem niektórych dźwięków. wskazywałyby też na to filmy z koncertów na tubie - nie udało mi się znaleźć żadnego z ostatnich kilku lat, gdzie dylan śpiewałby zwykłą melodię - raczej właśnie omija i skanduje (w przeciwnym wypadku straszliwie fałszuje).
jest mi smutno z tego powodu, bo kocham tego gościa od dzieciństwa.
ale tak to widzę. jeżeli ktoś mnie przekona do zmiany zdania, to mu podziękuję.
ale i tak na 'tempest' problemy dylana są ładnie potraktowane i dlatego chętnie tej płyty słucham.
jeszcze tylko mój dodatek co do muzyków chcących grać z dylanem :) różnie to bywa, trzeba mieć na pewno specjalne predyspozycje, bo pamiętam jak slash strasznie się skarżył, że nikt mu nie dał żadnych wskazówek, tylko od razu zaczęli nagranie, a dylanem w ogóle nie rozmawiał :)) dzisiejszym muzycznym perfekcjonistom trudno przestawić się na impresjonistyczne podejście dylana...