Moderator: mods
RafałS pisze:Prawdopodobnie jestem w swej opinii odosobniony, ale poprzedni (debiutancki) krążek tej australijskiej kapeli nie przekoanł mnie.
RafałS pisze:Nigdy nie utożsamiałem muzycznego brudu i prymitywnej hałaśliwości ze szczerością, spontanicznością czy pasją. Wprost przeciwnie - świadczyły dla mnie raczej o lenistwie bądź pozerstwie.
RafałS pisze:No i najwazniejsze: wokal i gitara Stockdale'a trochę się ułożyły, przegryzły i już tak nie ranią moich uszu.
RafałS pisze:Stockdale śpiewa wysoko, ale nie ma ciekawej barwy głosu, do Planta w ogóle się nie umywa
RafałS pisze:Po kilku przesłuchaniach nie mam zdecydowanego faworyta, ale kilka podśpiewuję i chyba tylko jeden kawałek (piąty) uważam za nudny.
RafałS pisze:...takiego muzycznego dinozaura jak ja.
RafałS pisze:Sądzę, ze większość odbierze ten album jako słabszy od debiutu, ale dla mnie jest on bardziej rzetelnie zrobiony, w jakimś sensie skromniejszy i uczciwszy.
RafałS pisze:Prasa (w tym nasz "Teraz Rock") wychwalała ich jako połączenie wokalu w stylu Planta z riffami Black Sabbath i Budgie, organami Deep Purple i Bóg wie czym jeszcze
RafałS pisze:Dlaczego poskąpiłem?...Wystarczy mi to co słyszę.
Rock-A-Billy pisze:niezrównany Gov`t Mule, przy którym chłopaki z Wolfmother to muzyczni pigmeje, wciąż zdaje się pozostawać w znacznej mierze niezauważony
RafałS pisze:Rock-A-Billy pisze:niezrównany Gov`t Mule, przy którym chłopaki z Wolfmother to muzyczni pigmeje, wciąż zdaje się pozostawać w znacznej mierze niezauważony
Przemek, GM jest może genialny ale robi ponurą muzykę epatującą dołem. GM to nie prawdziwy hardrock tylko heavy southern/bluesrock/jam band. Inna kategoria. Przy Wolfmother mogę zrobić sobie gimnastykę poranną i krew mi żywiej krąży. Przy GM nie ma mowy, raczej przy nich zasypiam. Jeśli już z czymś porównywać Wolfmother to z podobnymi wiekowo (choć bliższymi bluesa) The Answer - grupą mocniejszą wykonawczo, ale moim zdaniem słabszą kompozytorsko. I podobnie wtórną, co Wolfmother. Ewentualnie można wrzucić Australijczyków do jednego worka z Jackiem Whitem (którego nie lubię, ze wzgledu na minimalistyczne podejście), czy naprawdę ciekawym Bigelfem (też mają sabbathowe riffy i beatlesowskie melodie). Albo z radiowym popem Kings of Leon, czy wspomnianym obciachowym hardrockiem The Darkness. Lub innymi hałasliwymi idolami starszych nastolatków (Nickelback). Na tym tle Wolfmother zupełnie nieźle wypada - robią rozrywkowego hardrocka z naleciałościami retro, którego da się słuchać bez trwałej szkody dla mózgu. Natomiast traktowanie ich serio i zbytnie wsłuchiwanie się mija się z celem. Od słuchawek jak najdalej. To muzyka do zabawy. I powtarzam: pod tym względem dwójka Wolfmother sprawdza mi się lepiej od jedynki.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 234 gości