Eric Clapton and Steve Winwood Live from Madison Square Gard

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Eric Clapton and Steve Winwood Live from Madison Square Gard

Postautor: Darek Grodziński » lipca 13, 2009, 10:03 am

Eric Clapton and Steve Winwood
Live from Madison Square Garden

Lista utworów
1. Had To Cry Today
2. Them Changes
3. Forever Man
4. Sleeping In The Ground
5. Presence Of The Lord
6. Glad
7. Well All Right
8. Double Trouble
9. Pearly Queen
10. Tell The Truth
11. No Face No Name No Number
12. After Midnight
13. Split Decision
14. Rambling On My Mind (Eric Claprton solo acoustic)
15. Georgia On My Mind (Steve Winwood solo hammond)
16. Little Wing
17. Voodoo Chile
18. Can't Find My Way Home
19. Dear Mr Fantasy
20. Cocaine

Skład zespołu
Eric Clapton - gitara, śpiew
Steve Winwood - gitara, śpiew, instrument klawiszowe
Willie Weeks - gitara basowa
Chris Stainton - instrumenty klawiszowe
Ian Thomas - perkusja

Obrazek

To się musiało stać. Po tym jak na Crossroads Guitar Festiwal obaj dali popis wykonując wspólny set utworów, seria koncertów poprzedzająca recenzowane wydawnictwo, CD i DVD z zapisem tego wydarzenia oraz późniejsza, niemal całomiesięczna trasa koncertowa w USA, jest naturalną tego konsekwencją. Ba, chciałoby się rzec: mało!

Rewelacyjny koncert! Fani Claptona spadną z fotela. Pozostali albo do nich natychmiast dołączą na podłodze, albo będą mieli okazję dopiero go polubić i docenić. Ci, którzy słabiej kojarzą Winwooda w końcu poznają jego kunszt i dołączą jego osobę do pierwszej ligi legend rocka, na co niewątpliwe zasługuje zarówno samodzielną twórczością, jak i działalnością z Claptonem, Hendrixem czy Gilmourem.

Koncert niezwykle melodyjny, czysto i równo zagrany, wręcz dźwięczny. Fender Claptona brzmi niczym chór dzwoneczków... często heavy dzwoneczków. Każdy dźwięk jest wyjątkowo przemyślany oraz pieczołowicie wyartykułowany. Tu nie ma miejsca na hałas, sprzężenie czy ryk gitary. Wszytko klarowne, selektywne, dynamiczne, a mimo wszytko tak potężne. Podobnie potężnie brzmi Winwood na organach Hammonda, oraz podobnie dźwięcznie korzysta z piana. Doprawdy, iście wyborny duet!

Ta estetyka i ten perfekcjonizm obowiązuje zresztą cały zespół. Standard mistrza trzeba trzymać, i trzymają: Willie Weeks na basie, Ian Thomas na perkusji oraz Chris Stainton na klawiszach. Obopólny i naprzemienny wokal Claptona i Winwooda upaja słuchacza do ostatniej minuty tego dzieła.

Koncert zaczyna się przebojem Blind Faith "Had To Cry Today". Nierozgrzane gardło Winnwoda jakby nie wyciągnęło jednej z pierwszych fraz, ale toż to cały urok nagrań live. Potem Steve cały czas udowadnia, że jest wyśmienitym wokalistą. Obaj Panowie zaczynają koncert grając na gitarach. Przebojowy riff "Had To Cry Today";, cudnie wybrzmiewa po stokroć razy. Mistrzowie grają także jednocześnie wspólne solo gitarowe. Rzecz jasna nie przeszkadzając sobie, a uzupełniając się. Winwood dzierży jeszcze strata w drugim kawałku. Nieśmiertelnym, cygańskim "Theme Changes". To hołd dla zmarłego w 2008 roku Buddy Milesa, co ogłaszają to tuż przed wykonaniem utworu. Rewelacyjne wykonanie, z sekcją dętą - wprawdzie elektroniczną, ale zawsze - piękne, piękne i jeszcze raz piękne. Po czym Winwood odkłada strata i siada za klawiszami, bierze ja ponownie dopiero na dwa ostatnie utwory. Dalej słyszymy ostre i dynamiczne wykonanie "Forever Man" i stylowego bluesa "Sleeping In The Ground&"; Sama Myersa. Bardzo trudno otrząsnąć się z oniemienia, a tu już kolejny hit Blin Faith "Presence of the Lord".

Trzeba uczciwie powiedzieć, że set utworów jest tak dobrany, iż cały koncert czyni przebojowym. Przepiękne melodie Blind Faith, Erica i Steva, przeplatają się ze stylowymi bluesami oraz genialnie wykonanymi standardami muzyki rozrywkowej. Na uwagę zasługują dwa utwory Jimiego "Little Wing" i "Voodoo Chile";. Clapton zwyczajowo już gra swoją wersję "Skrzydełka" dodając i akcentując 3 akordy separujące wyraźnie poszczególne zwrotki utworu i solo od siebie. To bardzo charakterystyczne dla jego wykonania. Grając "Voodoo Chile"; udowadnia, że ma osobiste i unikalne spojrzenie na muzykę. Nie siląc się nawet na jakieś rytmiczne zabawy "kaczką", jego stratocaster czysto, dźwięcznie i świeżo gra potężną muzykę. Nie można też nie wspomnieć o samodzielnym wykonaniu Winwooda "Georgia On My Mind". Tylko jego klawisz, jego głos i zamknięte oczy. Poprzedza to solowe i unnpluged wykonanie Claptona "Ramblin On My Mind" z repertuaru Roberta Johnsona.

Znalazłem też, przynajmniej dla mnie, wielką niespodziankę. Jest nią utwór "No face, No name, No number" współautorstwa Steviego Winnwoda. Zauroczony tą przejmującą balladą wrzuciłem jej tytuł w wyszukiwarkę internetową i jakże się zdziwiłem, że pochodzi z repertuaru Modern Talking. He, tego samego, którego tak wiele raz przytaczałem ironicznie w dziesiątkach czy setkach dowcipów muzycznych. Także zdziwieni? To posłuchajcie jak wykonuje to Winnwood! Czapki z głów!

Koncert nie nudzi ani w jednym momencie. Właściwie o każdym kawałku mógłbym się rozpisywać w samych superlatywach. Ale szkoda czasu, bo całość jest rewelacyjna. Wspomnę tylko jeszcze o moim ukochanym "Can't Find My Way To Home"... jest! Jest, jest jest!

Jeszcze jedna bardzo ważna sprawa! Twarze obu bohaterów. Ich rysy, mimika, spojrzenia, uśmiechy przekazywane sobie jakby ukradkiem. W tych twarzach,w tych spojrzeniach zapisany jest kawał historii muzyki. Emocje, przeżywanie każdej frazy i radość z granego utworu. To jest zarówno widoczne, jak i słyszalne. To nie jest jakaś tam sobie muzyczka. To sztuka! Myślę, że ta seria koncertów i to wydawnictwo już teraz zasługuje na miano bardzo ważnego wydarzenia muzycznego.
Tak, jestem fanem Claptona. Tak, uwielbiam całe "jednopłytowe"; Blind Faith.

Tak, mogę być nieobiektywny. Ale do muzyki podchodzę z dziecięcą naiwnością, i tak już pewnie zostanie. Jest jeszcze jeden, ważny, subiektywny powód, dla którego uwielbiam ten koncert. Kupił go mój Ojciec, wspólnie go u niego obejrzeliśmy, a teraz pożyczył mi go na parę dni. Pewnie jeszcze będziemy o nim wiele razy gadali przy każdym spotkaniu. Tata jest fanem Claptona, zaraził mnie muzyką, nauczył mnie muzyki, dzięki niemu gram na gitarze i kupuje płyty. Dzięki takim wydawnictwom utrzymuje się i potęguje między nami taka metafizyczna więź. Dlatego to nie jest zwykła muzyka. To nasza muzyka!
Zawstydzony własną śmiałością, pozostawiam Was sam na sam z tym CD czy DVD. Naprawdę warto!
Darek Grodziński
 

Re: Eric Clapton and Steve Winwood Live from Madison Square

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » lipca 13, 2009, 11:06 am

Darek Grodziński pisze:Eric Clapton and Steve Winwood
Live from Madison Square Garden

Lista utworów
1. Had To Cry Today
2. Them Changes
3. Forever Man
4. Sleeping In The Ground
5. Presence Of The Lord
6. Glad
7. Well All Right
8. Double Trouble
9. Pearly Queen
10. Tell The Truth
11. No Face No Name No Number
12. After Midnight
13. Split Decision
14. Rambling On My Mind (Eric Claprton solo acoustic)
15. Georgia On My Mind (Steve Winwood solo hammond)
16. Little Wing
17. Voodoo Chile
18. Can't Find My Way Home
19. Dear Mr Fantasy
20. Cocaine

Skład zespołu
Eric Clapton - gitara, śpiew
Steve Winwood - gitara, śpiew, instrument klawiszowe
Willie Weeks - gitara basowa
Chris Stainton - instrumenty klawiszowe
Ian Thomas - perkusja

Obrazek

To się musiało stać. Po tym jak na Crossroads Guitar Festiwal obaj dali popis wykonując wspólny set utworów, seria koncertów poprzedzająca recenzowane wydawnictwo, CD i DVD z zapisem tego wydarzenia oraz późniejsza, niemal całomiesięczna trasa koncertowa w USA, jest naturalną tego konsekwencją. Ba, chciałoby się rzec: mało!

Rewelacyjny koncert! Fani Claptona spadną z fotela. Pozostali albo do nich natychmiast dołączą na podłodze, albo będą mieli okazję dopiero go polubić i docenić. Ci, którzy słabiej kojarzą Winwooda w końcu poznają jego kunszt i dołączą jego osobę do pierwszej ligi legend rocka, na co niewątpliwe zasługuje zarówno samodzielną twórczością, jak i działalnością z Claptonem, Hendrixem czy Gilmourem.

Koncert niezwykle melodyjny, czysto i równo zagrany, wręcz dźwięczny. Fender Claptona brzmi niczym chór dzwoneczków... często heavy dzwoneczków. Każdy dźwięk jest wyjątkowo przemyślany oraz pieczołowicie wyartykułowany. Tu nie ma miejsca na hałas, sprzężenie czy ryk gitary. Wszytko klarowne, selektywne, dynamiczne, a mimo wszytko tak potężne. Podobnie potężnie brzmi Winwood na organach Hammonda, oraz podobnie dźwięcznie korzysta z piana. Doprawdy, iście wyborny duet!

Ta estetyka i ten perfekcjonizm obowiązuje zresztą cały zespół. Standard mistrza trzeba trzymać, i trzymają: Willie Weeks na basie, Ian Thomas na perkusji oraz Chris Stainton na klawiszach. Obopólny i naprzemienny wokal Claptona i Winwooda upaja słuchacza do ostatniej minuty tego dzieła.

Koncert zaczyna się przebojem Blind Faith "Had To Cry Today". Nierozgrzane gardło Winnwoda jakby nie wyciągnęło jednej z pierwszych fraz, ale toż to cały urok nagrań live. Potem Steve cały czas udowadnia, że jest wyśmienitym wokalistą. Obaj Panowie zaczynają koncert grając na gitarach. Przebojowy riff "Had To Cry Today";, cudnie wybrzmiewa po stokroć razy. Mistrzowie grają także jednocześnie wspólne solo gitarowe. Rzecz jasna nie przeszkadzając sobie, a uzupełniając się. Winwood dzierży jeszcze strata w drugim kawałku. Nieśmiertelnym, cygańskim "Theme Changes". To hołd dla zmarłego w 2008 roku Buddy Milesa, co ogłaszają to tuż przed wykonaniem utworu. Rewelacyjne wykonanie, z sekcją dętą - wprawdzie elektroniczną, ale zawsze - piękne, piękne i jeszcze raz piękne. Po czym Winwood odkłada strata i siada za klawiszami, bierze ja ponownie dopiero na dwa ostatnie utwory. Dalej słyszymy ostre i dynamiczne wykonanie "Forever Man" i stylowego bluesa "Sleeping In The Ground&"; Sama Myersa. Bardzo trudno otrząsnąć się z oniemienia, a tu już kolejny hit Blin Faith "Presence of the Lord".

Trzeba uczciwie powiedzieć, że set utworów jest tak dobrany, iż cały koncert czyni przebojowym. Przepiękne melodie Blind Faith, Erica i Steva, przeplatają się ze stylowymi bluesami oraz genialnie wykonanymi standardami muzyki rozrywkowej. Na uwagę zasługują dwa utwory Jimiego "Little Wing" i "Voodoo Chile";. Clapton zwyczajowo już gra swoją wersję "Skrzydełka" dodając i akcentując 3 akordy separujące wyraźnie poszczególne zwrotki utworu i solo od siebie. To bardzo charakterystyczne dla jego wykonania. Grając "Voodoo Chile"; udowadnia, że ma osobiste i unikalne spojrzenie na muzykę. Nie siląc się nawet na jakieś rytmiczne zabawy "kaczką", jego stratocaster czysto, dźwięcznie i świeżo gra potężną muzykę. Nie można też nie wspomnieć o samodzielnym wykonaniu Winwooda "Georgia On My Mind". Tylko jego klawisz, jego głos i zamknięte oczy. Poprzedza to solowe i unnpluged wykonanie Claptona "Ramblin On My Mind" z repertuaru Roberta Johnsona.

Znalazłem też, przynajmniej dla mnie, wielką niespodziankę. Jest nią utwór "No face, No name, No number" współautorstwa Steviego Winnwoda. Zauroczony tą przejmującą balladą wrzuciłem jej tytuł w wyszukiwarkę internetową i jakże się zdziwiłem, że pochodzi z repertuaru Modern Talking. He, tego samego, którego tak wiele raz przytaczałem ironicznie w dziesiątkach czy setkach dowcipów muzycznych. Także zdziwieni? To posłuchajcie jak wykonuje to Winnwood! Czapki z głów!

Koncert nie nudzi ani w jednym momencie. Właściwie o każdym kawałku mógłbym się rozpisywać w samych superlatywach. Ale szkoda czasu, bo całość jest rewelacyjna. Wspomnę tylko jeszcze o moim ukochanym "Can't Find My Way To Home"... jest! Jest, jest jest!

Jeszcze jedna bardzo ważna sprawa! Twarze obu bohaterów. Ich rysy, mimika, spojrzenia, uśmiechy przekazywane sobie jakby ukradkiem. W tych twarzach,w tych spojrzeniach zapisany jest kawał historii muzyki. Emocje, przeżywanie każdej frazy i radość z granego utworu. To jest zarówno widoczne, jak i słyszalne. To nie jest jakaś tam sobie muzyczka. To sztuka! Myślę, że ta seria koncertów i to wydawnictwo już teraz zasługuje na miano bardzo ważnego wydarzenia muzycznego.
Tak, jestem fanem Claptona. Tak, uwielbiam całe "jednopłytowe"; Blind Faith.

Tak, mogę być nieobiektywny. Ale do muzyki podchodzę z dziecięcą naiwnością, i tak już pewnie zostanie. Jest jeszcze jeden, ważny, subiektywny powód, dla którego uwielbiam ten koncert. Kupił go mój Ojciec, wspólnie go u niego obejrzeliśmy, a teraz pożyczył mi go na parę dni. Pewnie jeszcze będziemy o nim wiele razy gadali przy każdym spotkaniu. Tata jest fanem Claptona, zaraził mnie muzyką, nauczył mnie muzyki, dzięki niemu gram na gitarze i kupuje płyty. Dzięki takim wydawnictwom utrzymuje się i potęguje między nami taka metafizyczna więź. Dlatego to nie jest zwykła muzyka. To nasza muzyka!
Zawstydzony własną śmiałością, pozostawiam Was sam na sam z tym CD czy DVD. Naprawdę warto!

.........................

no to i ja sie bardzo cieszę..
Pozdrowienia dla pp Leszka i Darka
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Rafal_blues » lipca 13, 2009, 3:16 pm

świetna recenzja, płyta zawodowa. ramblin' on my mind mnie powaliło, jak zwykle zresztą blues w wykonaniu Claptona :mrgreen:
On the next train south...
Awatar użytkownika
Rafal_blues
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1429
Rejestracja: kwietnia 8, 2009, 11:05 am
Lokalizacja: Kwidzyn

Postautor: Michał » lipca 13, 2009, 6:19 pm

Warto dodać, że Darek tą recenzje napisał na potrzeby portalu MusicSerwis ( http://www.musicserwis.pl/recenzje-k-3-pl.jsp )

Polecam Wam również recenzje DVD Blackfoot ( http://www.musicserwis.pl/nbsp-p-385-pl.jsp 0 Darka
Michał Orłowski
"Aby sobą być, prawdzie patrzeć w twarz, kochać wszystkich ludzi i pokój z sobą nieść. ..."
www.MusicSerwis.com.pl
Awatar użytkownika
Michał
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7127
Rejestracja: kwietnia 14, 2005, 7:54 pm
Lokalizacja: Katowice/Gorlice/Moszczenica/

Postautor: Zdzisław Pająk » lipca 13, 2009, 6:56 pm

Płyta b. dobra, recenzja również. Chciałbym dyskretnie przypomnieć, że o tym koncercie napisałem w książce o Clapciu w rozdziale 9 strony 97 i 98.
Polecam nie tylko 2CD ale też DVD, choć cena w Empiku raczej słona :shock: (prawie 70 PLN).
A przy okazji, gratuluję Michałowi takich recenzentów. :)
Obrazek
Awatar użytkownika
Zdzisław Pająk
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 2543
Rejestracja: stycznia 27, 2005, 6:06 pm
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postautor: Michał » lipca 13, 2009, 7:03 pm

a dziękuję redaktorze :) a i jednocześnie zachęcam do zaglądania. MusicSerwis powoli nabiera rozpędu !
Michał Orłowski
"Aby sobą być, prawdzie patrzeć w twarz, kochać wszystkich ludzi i pokój z sobą nieść. ..."
www.MusicSerwis.com.pl
Awatar użytkownika
Michał
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7127
Rejestracja: kwietnia 14, 2005, 7:54 pm
Lokalizacja: Katowice/Gorlice/Moszczenica/

Postautor: Darek Grodziński » lipca 13, 2009, 7:05 pm

Zdzisław Pająk pisze:Płyta b. dobra, recenzja również. Chciałbym dyskretnie przypomnieć, że o tym koncercie napisałem w książce o Clapciu w rozdziale 9 strony 97 i 98.
Polecam nie tylko 2CD ale też DVD, choć cena w Empiku raczej słona :shock: (prawie 70 PLN).
A przy okazji, gratuluję Michałowi takich recenzentów. :)


Tata juz chyba 4 raz czyta Pielgrzyma Rocka ze stratocasterowymi pozdrowieniami od Pana na stronie tytułowej z Bergerowskiego Festiwalu w Kaliszu. Pozdrawiam i dziękuje!
Darek Grodziński
 

Postautor: Michał » lipca 16, 2009, 12:16 pm

Mam do sprzedania nową i zafoliowaną płytę Claptona z Winwoodem na 2 płytach CD. Płyta oczywiście oryginalna i cena niższa niż w Empiku ;).


Jeden materiał dostałem w prezencie a drugi kupiłem - dlatego che się pozbyć tej płyty.
Michał Orłowski
"Aby sobą być, prawdzie patrzeć w twarz, kochać wszystkich ludzi i pokój z sobą nieść. ..."
www.MusicSerwis.com.pl
Awatar użytkownika
Michał
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7127
Rejestracja: kwietnia 14, 2005, 7:54 pm
Lokalizacja: Katowice/Gorlice/Moszczenica/

Postautor: RockOnCellBlock » sierpnia 10, 2009, 10:34 pm

świetna recenzja, Darku, na prawdę bardzo dobra :)

Co do samego albumu - dla mnie jeden z najlepszych z kiedykolwiek wydanych.
Warto było wydać nawet 65 zł, żeby dierżyć w rękach to dwupłytowe wydanie!!!
Nina Sawicka.
Last fm
Awatar użytkownika
RockOnCellBlock
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 5002
Rejestracja: lipca 27, 2008, 1:01 pm
Lokalizacja: Opole/Kraków

Postautor: Marek-Browarek6 » sierpnia 11, 2009, 10:48 am

Prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu ukaże się wersja blu-ray więc do świetnej zawartości muzycznej dodamy znakomity dźwiek i obraz!!!
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Michał Kielak » sierpnia 11, 2009, 10:53 am

Marek-Browarek6 pisze:Prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu ukaże się wersja blu-ray więc do świetnej zawartości muzycznej dodamy znakomity dźwiek i obraz!!!


Ja zamówiłem miesiąc temu i ciągle przekładaja date premiery. Ostatnia informacja: premiera na Blu Ray 07.08.2009. Poczekamy - zobaczymy.
Awatar użytkownika
Michał Kielak
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 1016
Rejestracja: maja 20, 2004, 10:23 am
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postautor: Marek-Browarek6 » sierpnia 11, 2009, 11:35 am

To ja mam chyba bardziej aktualną (14.08.2009).
A jeszcze w lipcu mialo być na promocji w MM za 49 zł...
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » sierpnia 11, 2009, 3:07 pm

A mnie to kompletnie nie wchodzi...niestety..
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Marek-Browarek6 » sierpnia 11, 2009, 10:38 pm

Też nie wiem czy mi wejdzie ale zamówiłem w ciemno będąc pod wrazeniem zeszłorocznego występu ERICA w Gdyni. To było jak dla mnie lepsze od wszystkich Jego studyjnych płyt!!!Co do koncertowych to się nie wypowiadam , większości nie słyszałem !!!
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: dzemowiec » sierpnia 13, 2009, 11:34 pm

Tak się zastanawiam czy decydując się na to wydawnictwo warto dorzucić parę złotych i wybrać DVD zamiast 2CD ?
Awatar użytkownika
dzemowiec
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 31
Rejestracja: grudnia 2, 2008, 10:41 pm

Postautor: RafałS » sierpnia 14, 2009, 6:20 am

Zirytowało mnie, że Clapton z Winwoodem wybrali "Them Changes" Buddy Milesa. Jeśli rzeczywiście chcieli jego uhonorować mogli sięgnąć po jakąś jego ciekawą a mniej znaną kompozycję (sam znam kilka innych fajnych kawałków). Zamiast tego poszli na łatwiznę i zagrali to, co już zna cały świat, trochę niczym didżej na weselu. W rezultacie dali tylko argument do niesprawiedliwej opinii, że Buddy to autor jednej piosenki. A uhonorowali przede wszystkim siebie dodając do albumu kolejnego hita. Jakiś niesmak czuję, jak o tym myślę. Ktoś rozumie, o co mi chodzi? :(
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: Rafal_blues » sierpnia 14, 2009, 1:20 pm

honorami to Oni sami siebie nie muszą obsypywać... :roll:
On the next train south...
Awatar użytkownika
Rafal_blues
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1429
Rejestracja: kwietnia 8, 2009, 11:05 am
Lokalizacja: Kwidzyn

Postautor: Marek-Browarek6 » sierpnia 26, 2009, 11:11 pm

dzemowiec pisze:Tak się zastanawiam czy decydując się na to wydawnictwo warto dorzucić parę złotych i wybrać DVD zamiast 2CD ?


Jeśli jeszcze się nie zdecydowałeś to poczekaj na blu-ray. Tam będzie i dźwięk i obraz w najwyższej jakości a cena niższa niż DVD.
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » sierpnia 26, 2009, 11:13 pm

RafałS pisze:Zirytowało mnie, że Clapton z Winwoodem wybrali "Them Changes" Buddy Milesa. Jeśli rzeczywiście chcieli jego uhonorować mogli sięgnąć po jakąś jego ciekawą a mniej znaną kompozycję (sam znam kilka innych fajnych kawałków). Zamiast tego poszli na łatwiznę i zagrali to, co już zna cały świat, trochę niczym didżej na weselu. W rezultacie dali tylko argument do niesprawiedliwej opinii, że Buddy to autor jednej piosenki. A uhonorowali przede wszystkim siebie dodając do albumu kolejnego hita. Jakiś niesmak czuję, jak o tym myślę. Ktoś rozumie, o co mi chodzi? :(


...........................

robiłem kilka podejść....nie mogę....kwadratowe granie...wydałem znajomemu..jemu sie podoba..coż..
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Marek-Browarek6 » sierpnia 26, 2009, 11:52 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
RafałS pisze:Zirytowało mnie, że Clapton z Winwoodem wybrali "Them Changes" Buddy Milesa. Jeśli rzeczywiście chcieli jego uhonorować mogli sięgnąć po jakąś jego ciekawą a mniej znaną kompozycję (sam znam kilka innych fajnych kawałków). Zamiast tego poszli na łatwiznę i zagrali to, co już zna cały świat, trochę niczym didżej na weselu. W rezultacie dali tylko argument do niesprawiedliwej opinii, że Buddy to autor jednej piosenki. A uhonorowali przede wszystkim siebie dodając do albumu kolejnego hita. Jakiś niesmak czuję, jak o tym myślę. Ktoś rozumie, o co mi chodzi? :(


...........................

robiłem kilka podejść....nie mogę....kwadratowe granie...wydałem znajomemu..jemu sie podoba..coż..


Nie przejmuj się Pawle , jest tyle różnego rodzaju muzyki , że dla każdego wystarczy.
Pozdrawiam.
Ja nadal czekam na swój egzemplarz!!! Może coś napiszę na ten temat ....
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » sierpnia 27, 2009, 12:11 am

Marek-Browarek6 pisze:
Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
RafałS pisze:Zirytowało mnie, że Clapton z Winwoodem wybrali "Them Changes" Buddy Milesa. Jeśli rzeczywiście chcieli jego uhonorować mogli sięgnąć po jakąś jego ciekawą a mniej znaną kompozycję (sam znam kilka innych fajnych kawałków). Zamiast tego poszli na łatwiznę i zagrali to, co już zna cały świat, trochę niczym didżej na weselu. W rezultacie dali tylko argument do niesprawiedliwej opinii, że Buddy to autor jednej piosenki. A uhonorowali przede wszystkim siebie dodając do albumu kolejnego hita. Jakiś niesmak czuję, jak o tym myślę. Ktoś rozumie, o co mi chodzi? :(


...........................

robiłem kilka podejść....nie mogę....kwadratowe granie...wydałem znajomemu..jemu sie podoba..coż..


Nie przejmuj się Pawle , jest tyle różnego rodzaju muzyki , że dla każdego wystarczy.
Pozdrawiam.
Ja nadal czekam na swój egzemplarz!!! Może coś napiszę na ten temat ....


....................

ależ ja sie nie przejmuję...tysiące płyt innych..genialnych..a za Claptonem nie przepadałem i nie przepadam..Jego smęcenie / poza paroma genialnymi wyjątkowymi dziełami / przyprawia mnie o swędzenie...brrr...

Winwooda zaś uwielbiam...Traffic..solowego etc..nawet te jego "taneczne" albumy.....

Ale tu mnie absolutnie nie przekonał...
...........................

nie mam juz miejsca w domu na niechciane plyty...tyle nowych kapel nagrywa świeżą muzykę że ani mnie obeszło w/w wydawnictwo..
pozdr Marku :D
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Marek-Browarek6 » września 4, 2009, 12:13 am

Mój ulubiony numer to Double Trouble - Clapton momentami próbuje zagrać jak Bonamassa i to nawet z niezłym skutkiem. I w łeb wzięły te wszystkie wyszukane teorie , że jest takim świetnym muzykiem bo wie kiedy nie zagrać. Większej bzdury nie slyszałem!!!
Ogólnie pięknie się tego słucha i ogląda (nie przeszkadzaja nawet drobne "fałsze" Winwooda)!!!
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Darek Grodziński » września 4, 2009, 6:26 am

:shock:
Darek Grodziński
 

Postautor: Rafal_blues » września 4, 2009, 7:19 am

:shock: :shock: :shock: :shock: :shock:

bez przesady. Bonamassa może na Claptonem gitary nosić.
On the next train south...
Awatar użytkownika
Rafal_blues
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1429
Rejestracja: kwietnia 8, 2009, 11:05 am
Lokalizacja: Kwidzyn

Postautor: Marek-Browarek6 » września 4, 2009, 2:25 pm

Rafal_blues pisze::shock: :shock: :shock: :shock: :shock:

bez przesady. Bonamassa może na Claptonem gitary nosić.


Znam kilku mniej zdolnych , którzy bardziej się do tego nadają....
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Darek Grodziński » września 4, 2009, 3:36 pm

Marek-Browarek6 pisze:
Rafal_blues pisze::shock: :shock: :shock: :shock: :shock:

bez przesady. Bonamassa może na Claptonem gitary nosić.


Znam kilku mniej zdolnych , którzy bardziej się do tego nadają....


Żebyś nas (a przynajmniej mnie) źle nie zrozumiał... nikt tu do Joe nie sapie, a wręcz przeciwnie mam jego płytki na półce... ale trochę pojechałeś :) zapewniam Cię, że gdyby Clapton przeczytał, że momentami próbuje grać jak Bonamassa to szczerze i serdecznie by się uśmiał.

Zapewniam Cię także, że Bonamassa bardzo chętnie przyniósłby Claptonowi i podał mu gitarę.
Darek Grodziński
 

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 4, 2009, 4:46 pm

noo..nie przesadzajcie z Claptonem...

znakomity...idealnie wpisal sie w swoj czas...nagrał pare arcydziel...parę..reszta przecietna...

zdecydowanie wole innego slowhanda - Clem Clempson z Colosseum :D :D :D
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Marek-Browarek6 » września 5, 2009, 9:56 pm

Darek Grodziński pisze:
Marek-Browarek6 pisze:
Rafal_blues pisze::shock: :shock: :shock: :shock: :shock:

bez przesady. Bonamassa może na Claptonem gitary nosić.


Znam kilku mniej zdolnych , którzy bardziej się do tego nadają....


Żebyś nas (a przynajmniej mnie) źle nie zrozumiał... nikt tu do Joe nie sapie, a wręcz przeciwnie mam jego płytki na półce... ale trochę pojechałeś :) zapewniam Cię, że gdyby Clapton przeczytał, że momentami próbuje grać jak Bonamassa to szczerze i serdecznie by się uśmiał.

Zapewniam Cię także, że Bonamassa bardzo chętnie przyniósłby Claptonowi i podał mu gitarę.


Nie wiem , może tak może nie ale i tak bardziej cenię Bonamassę niż Claptona a to moje prawo. Wśród moich kolegów zdania też są podzielone ale wszyscy stwierdzilismy jedno , że Bonamassa nie nagrał żadnej kiepskiej płyty natomiast Clapton miał takich kilka. Oczywiście dorobek obu artystów nawet z racji wieku jest nieporównywalny i czas pokaże czy Joe też w jakimś okresie kariery nie obniży swoich lotów... mam nadzieję , że nie... Po tym co obaj Panowie nagrali do tej pory dość zdecydowanie wybieram Bonamassę!!!!

Ale temat dotyczy koncertu z "Madison...." więc dodam dla fanów nośnika blu-ray , że zarówno obraz jak i dźwięk są naprawdę na przyzwoitym poziomie lecz nie jest to ten najwyższy poziom.
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: posener » września 6, 2009, 9:38 am

"Bonamassa może za Claptonem gitary nosić" - Boże, co za tekst! Iście pisowski klimat przeniesiony na grunt muzyczny. Wyobrażam sobie, że autor tego sformułowania musi być tęgim wymiataczem gitarowym, pozwalając sobie na tak radykalne stwierdzenie. Ręce opadają. Porównywać wybitnych muzyków oczywiście zawsze można i w tym przypadku także można by ciekawie podyskutować, ale nie w tym stylu.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: Darek Grodziński » września 6, 2009, 6:58 pm

To tak jak Pele miałby podawać ręczniki i napój izotoniczny Cristiano Ronaldo! :twisted: :twisted: :twisted:

no comments...
Darek Grodziński
 

Następna

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 257 gości