HEY JIMI - Polskie gitary grają Hendrixa
:
maja 12, 2008, 11:40 am
autor: masc
Moi mili parafianie...
Pozycja jak najbardziej obowiązkowa dla wszystkich, którym dźwięk gitary powoduje nagły skok ciśnienia, mrowienie w stópkach, dziwny niepokój, chęć odstawienia w kąt wszelkich codziennych "niepotrzebności" i inne sobie tylko znane przypadłości...
Na płycie aranżacje przebojów mistrza Jimiego wykonywane przez polskich gitarzystów takich jak Leszek Cichoński, Zbigniew Hołdys, Wojtek Klich, Jurek Styczyński, Sebastian Riedel i wielu innych. Płyta wydana na okoliczność bicia rekordu Guinessa we Wrocławiu na corocznym, pierwszomajowym "Thanks Jimi Festival". Co mogę więcej powiedzieć...12 smakołyków w takim towarzystwie to prawdziwa muzyczna uczta. Pora krzyknąć "Thanks Jimi" i zabrać się do słuchania
W temacie
:
maja 17, 2008, 10:35 am
autor: Góri
Zawsze z rezerwą podchodzę do tego typu wydawnictw. Z kilku przynajmniej powodów. Nie o nich będzie tu jednak mowa, a o tym, że to bardzo przyzwoita płyta. Choć podobnych na całym świecie nagrano już jeśli nie setki, to z całą pewności dziesiątki, tej płyty i poza granicami Rzeczypospolitej wstydzić się nam nie trzeba.
Począwszy od otwierającego album Fire, w którym Zbigniew Hołdys na flecie wymiata niczym sam Ian Anderson, przez absolutną perełkę, jaką jest dla mnie The Wind Cries Mary w interpretacji Wojciecha Waglewskiego z towarzyszeniem Barta Łęczyckiego między innymi, aż po muzyczno-ideologiczny hołd oddany Jimi’emu w epilogu krążka, to bardzo równy album. A mamy tu jeszcze przecież Voodoo Chile, jakże inaczej zinterpretowane (również wokalnie) przez Leszka Cichońskiego, Little Wing, w którym Flnta śpiewa, a Styczyński pokazuje, że nie ma co kombinować, trzeba zamknąć oczy i grać albo "Trzeci kamień od słońca" – wydawać by się mogło napisany specjalnie dla tandemu Raduli-Ścierański. To pokrótce, bo we wszystkich z 12 kompozycji, które znalazły się na tej płycie zasłuchać się można bez zapamiętania.
Muzyka Hendrix’a przetrwa na wieki dzięki geniuszowi zaklętemu w Jego kompozycjach, ale i dzięki takim płytom, podyktowanym miłością do tej Muzyki właśnie.
Sebastian Górski
:
lipca 18, 2008, 9:28 am
autor: borszysz
Mi osobiście bardzo się ta płyta podoba, z paroma wyjątkami:
nie podoba mi Fire w wykonaniu Hołdysa, nie przemawiają do mnie takie etniczne klimaty i nie podoba mi się tekst w Thanks Jimi, jakiś taki płytki, rymowanki sednie szczerze powiedziawszy, również solóweczka mogłaby być jakaś ciekawsza.
Ale pozostałem numery jak najbardziej na plus. Crosstown Traffic z Królikiem i Sygitowiczem poprostu rewelacja, gdy myśle o solówce z kaczką to właśnie taką solówke w myślach słyszę jak ta z Crosstown Traffic. Little wing- poezja. Świetny wokal Flinty, bardzo przejmująca solówka Styczyńskiego i dialogi na koniec. Z świetnej ballady zrobili poemat. Ukłony dla nich:) Szkoda tylko, że Bastek Riedel nie grał tam "pełnowymiarowej" solówki, bo myśle, że też wniósłby sporo od siebie.
Red House- idealnym wykonaniem tej piosenki jest dla mnie wykonanie Gov't Mule z Leslie Westem, natomiast tutaj Riedel, Cichoński i Styczyński pokazali ten utwór zupełnie z innej strony, można powiedzieć że wzieli mnie z zaskoczenia i to zaskoczenie jest na plus. Naprawde ciekawie to rozwiązali.
Płytke kupiłem na biciu rekordu w graniu Hey Joe i wyjąłem ją z odtwarzacza w aucie dopiero pod koniec maja, gdy ze studia odebrałem nasze demko, czyli trudno mi się było z nia rozstawać. Pozdrawiam