"Zdrowa Woda live - Przystanek Woodstock 2017" - ZDROWA WODA

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

"Zdrowa Woda live - Przystanek Woodstock 2017" - ZDROWA WODA

Postautor: Maciej''Hoffi'' » stycznia 11, 2024, 12:39 pm

CD „Zdrowa Woda live – Przystanek Woodstock 2017”


A „życie płynie należycie” – czyli vivat experientia!


Konferansjerka wstępna – czyli tłumaczą się winni…

Gdyby 31 (słownie: trzydzieści jeden) lat temu podczas pewnego koncertu festiwalu jarocińskiego ktoś powiedział mi, że w końcówce roku 2023 będę pisał recenzję płyty zespołu, który właśnie grał wtedy na scenie, to wzruszyłbym ramionami… Nie z niedowierzania, broń Boże! Przeciwnie: ta występująca wówczas kapela podobała mi się bardzo, wręcz ujęła mnie za serce – ale wtedy wspomniane powyżej 30 lat to był dla mnie czas dłuższy, niż całe moje ówczesne życie! Wtedy, w Jarocinie, na wspomnianym koncercie, ów zespół zagrał tak:
https://www.youtube.com/watch?v=ngQ1Gvk ... zdrowawoda

A jednak od 1992 roku faktycznie minęło 31 lat - a ja nadal żyję; nadal słucham muzyki (także owej wspomnianej kapeli); nadal podoba mi się twórczość formacji, o której mówimy… Zaś zespół ZDROWA WODA – bo to o nim mowa – właśnie wydał swój kolejny album. Jak zatem mógłbym nie napisać o tym wydawnictwie?

Zanim jednak przejdę do meritum muszę uczciwie poczynić pewne zastrzeżenia.
Po pierwsze: zapewne nie do końca będę obiektywny; gdyż Zdrowa Woda jest (od owego 1992 roku) jednym z moich ulubionych zespołów blues-rockowych. No więc tak samo, jak nie do końca jestem pewien mojego obiektywizmu w odniesieniu do np. Dżemu, J.J. Band’u, Highway’ów, Mizia & Mizia Blues Band czy Gangu Olsena, tak samo nie ręczę za chłód i profesjonalizm mojego odbioru muzyki Zdrowej Wody…
Po drugie: przysięgam jednak, że nie ulegam kolesiostwu i nepotyzmowi. Marka Modrzejewskiego i Sławka Małeckiego co prawda kiedyś poznałem osobiście podczas festiwalu „Blues bez barier” w Ciechocinku, ale były to luźne rozmowy na back-stage’u – i nie sądzę nawet, aby ci muzycy je pamiętali.


Intro – czyli trochę o sztuce portretowania…

Szalenie ważna dla Zdrowej Wody jest atmosfera koncertu. Ten zespół świetnie sprawdza się w wersji „live” – zarówno na dużych, stadionowych imprezach (patrz link powyżej), jak i podczas występów przed mniejszą, „powiatową” publicznością. Przy czym lider i wokalista kapeli w obu wspomnianych sytuacjach tak samo dobrze radzi sobie w kontaktach z publicznością; oto przykład z koncertu w zaledwie 6-tysięcznym Koźminie Wlkp.:
https://www.youtube.com/watch?v=IlnnJRA ... R.Hoffmann

Skoro atmosfera koncertu jest tą właśnie atmosferą, w której panowie ze Zdrowej Wody czują się najlepiej, to logiczne, że najbardziej miarodajny muzyczny portret tej grupy to zapis jej koncertu właśnie.
No i właśnie takim portretem Zdrowej Wody jest – moim zdaniem – wydana kilka tygodni temu płyta „ZDROWA WODA live – Przystanek Woodstock 2017”. Tak zwane „parametry płyty” podaję poniżej, w stopce do tego tekstu. Od siebie zaznaczę jedynie, że co prawda poślizg czasowy pomiędzy nagraniem a wydaniem albumu jest spory, ale trzeba wziąć tu pod uwagę zarówno pandemię, która nieoczekiwanie wynikła „po drodze”, jak i zapewne dość złożony (bo chyba wieloźródłowy?) charakter praw własnościowych do zapisów imprez organizowanych przez Jurka Owsiaka i Jego Fundację.

Suma summarum jednak – udało się. No i oto po 31 latach trzymam w dłoniach nową płytę koncertową zespołu Zdrowa Woda; czyli tego zespołu, który blues-rockowo urzekł mnie w 1992 roku w Jarocinie (mieście tylko w obiegowych laickich opiniach punkowym…).


Pierwsza zwrotka, czyli smaczki

Już samo otwarcie albumu ma, siłą rzeczy, niezwykłą dynamikę. Jakże ma być inaczej, skoro tym otwarciem jest kapitalna (w sensie formy ;) ) zapowiedź niezdartego Jurka Owsiaka, który tym swoim zachrypniętym, „woodstockowym” krzykiem mógłby efektownie wprowadzać na scenę nawet najgorętszą i najszybszą kapelę metalową świata… Przyznajcie sami: SMACZEK. Na płycie nagranej w studiu – byłby on nieosiągalny…

Wracając do meritum: zatem na dzień dobry mamy zatem najpierw, akustycznie powalające, jurkowe „Przed Państwem!… Zdrowaaaa!!…. Wodaaaaa!!!!...” – ale zaraz po tej potężnej dawce nieokiełznanej energii wchodzi inny smaczek: przepiękne, klimatyczne (żeby nie napisać – słodkie wręcz!) intro do pierwszego utworu - „W tunelu ulicy”. A owo intro grane jest na Hammondzie, mistrzowsko przez akustyków umieszczonym na drugim planie… Czyli ta płyta wita nas zderzeniem eksplozji niemal atomowej z delikatnym, perlistym brzmieniem klawiszy, zarządzanych przez Krzysztofa „Barana” Baranowskiego. Kontrastowanie zawsze sprawdza się jako środek artystyczny…

Skoro o smaczkach z tego albumu mam pisać, to nie sposób tu pominąć literackie perełki, zawarte w słowach utworów Zdrowej Wody. Te subtelne klejnociki wytwarza, jak wszyscy zapewne wiedzą, Marek Modrzejewski – wokalista (ale i nadworny jubiler werbalny) kapeli. Tu mała prywata: otóż kiedyś na FB napisałem Markowi, że Jego teksty są dla mnie wzorem dobrej, rzetelnej, nietuzinkowej roboty we wszelakiej muzyce (czytaj: nie tylko blues-rockowej). Podtrzymuję to teraz! Otóż mam kilkoro moich ulubionych polskich „tekściarzy”: Agnieszkę Osiecką, Wojciecha Młynarskiego, Adama Nowaka, Andrzeja Mogielnickiego, Bogdana Olewicza, Marka Dutkiewicza… oraz Marka Modrzejewskiego właśnie! W moim przypadku Jego teksty wywołują u mnie refleksje i wtórne przemyślenia równie silne (i dla mnie – równie istotne) co teksty innych, wcześniej wymienionych , mistrzów… A zatem - moim zdaniem – są one równie dobre, jak teksty pisane przez innych wymienionych artystów muzycznego pióra.

Na omawianej płycie przejmujący emocjonalnie jest dla mnie na przykład utwór „Policz czas”. Marek występuje tu jako podmiot liryczny (nie po raz pierwszy zresztą pozostaje w tej roli; wszak w historycznym, kultowym już ”Piwie” też śpiewa w pierwszej osobie). Snuje smutne, bardzo osobiste (wręcz intymne!) refleksje: mówiące o narastającej wzajemnej obcości, o życiu obok; wreszcie o próbach zmiany tego stanu na lepsze, o próbach „nawracania się” – dla drugiej osoby (ale i dla siebie samego). Przykre jest to, że bohater tego utworu najwyraźniej przemawia do kobiety, którą co prawda bardzo kocha, ale z utratą której zaczyna się już powoli godzić. A jednak pociesza sam siebie: „Może jeszcze się podniosę / By człowiekiem stać się znów”…

W poszukiwaniu „smaczków” przejdźmy jeszcze do innego utworu – „Co ja mam”. Dla mnie ozdobą tego numeru jest piękne, urozmaicone, a jednocześnie wycyzelowane solo Krzysztofa „Barana” Baranowskiego na pianie. Poza tym chyba każdy, kto posłucha tej płyty, przyzna: solówka innego muzyka – Sławka Małeckiego – właśnie z tego numeru potwierdza tezę (od dawna zresztą przeze mnie wyznawaną) że Sławek to jeden z lepszych gitarzystów blues-rockowych w tym kraju. Uważam zresztą, że zamknięcie całego utworu właśnie tym solo było bardzo trafionym pomysłem. Nie mamy tu udziwnień – ale są ozdobniki; nie mamy przesterów – ale są podkreślenia… Dźwięki wydobywane przez Sławka z gitary układają się w pewne muzyczne zdanie, doskonale uzupełniające tekst wyśpiewywany przez Marka Modrzejewskiego.


Pierwszy refren, czyli ukłony w stronę Mistrzów

Pięknym akcentem omawianej płyty jest nawiązanie do klasyków. Na przykład: do klasyków (ba: protoplastów) polskiego bluesa: czyli do Tadeusza Nalepy i Jego muzyków. Z uczuciem, bez prób niepotrzebnego „uozdobniania”, robi to Zdrowa Woda w utworze „Wieczny las”. Interpretacyjnie zespół zrealizował tutaj pomysł na unisono Hammonda i gitar. Delikatność perlistego brzmienia Hammonda w tym wypadku pięknie komponuje się ze strunowym brzmieniem gitar.

Nie wiem, w którym roku napisany był inny utwór - „Lola”. Mnie w każdym razie klimatem przypomina „Słodką” Dżemu. Jeśli „Lola” jest numerem młodszym, to być może jest to również ukłon – ukłon w kierunku innego Mistrza: Ryśka Riedla.

Myślę też, że utwór „Dziwne myśli” także jest swoistym hołdem. Tutaj dość nietypowym – bo dla mistrzów ciężkiego rocka… Na tej płycie wyraźnie bowiem słychać, że muzycy Zdrowej Wody słuchają nie tylko B.B. Kinga, ale także Led Zeppelin, Budgie, Black Sabbath czy może Rush. „Dziwne myśli” zdecydowanie bardziej „pachną” hard rockiem, niż bluesem…


Druga zwrotka, czyli ballady nie są nam obce…

Publiczność Zdrowej Wody wie to doskonale (czego przykładem ogromna popularność na koncertach utworu „Twój szept” – na płycie akurat go nie ma), ale nie wiem, na ile sami muzycy zdają sobie z tego sprawę: ich bardzo mocnym atutem są klimaty balladowe! Na tej płycie udowadnia to choćby liryczny numer „Nie bój się miłości”.

Trzeba tu podkreślić: tzw. „pościelówki” dla każdego zespołu niosą pewną zdradziecką pułapkę. Mianowicie podczas ich grania łatwo można niechcący przekroczyć cienką, trudno uchwytną linię graniczną pomiędzy blues-rockiem, a chałturą (czyli takimi klimatami dancingowo-weselnymi). Tymczasem „Nie bój się miłości” jest rasową, nastrojową balladą rockową. Podkreśla to zresztą Sławek, „szyjąc” w jej finale ekspresyjne, gitarowe solo. Naprawdę w żaden sposób nie kojarzące się z tandetną klezmerką…


Drugi refren – czyli bezlitosna sekcja…

Jako basista-amator nie darowałbym sobie, gdybym na zakończenie nie zwrócił uwagi potencjalnych przyszłych odbiorców wydawnictwa „Zdrowa Woda live – Przystanek Woodstock 2017” na kapitalną sekcję rytmiczną Zdrowej Wody. „Kapitalną” nie tylko dlatego, że tworzoną przez świetnych muzyków. I nie tylko dlatego, że Sławek Jagas na basie jest ściśle kompatybilny z bębnami Dawida Leszczyka.

Otóż sekcja na tej płycie brzmi świetnie także dzięki realizatorom dźwięku: jest nagłośniona selektywnie, głęboko i w sposób bardzo wyważony. Już nagłośnić dobrze na koncercie gitarę basową to zadanie trudne; ale dopiero nagłośnienie perkusji weryfikuje umiejętności akustyków. Tutaj zrobili to perfekcyjnie! Dowodem jest solo perkusyjne w utworze „Wino”. Na płycie słychać tutaj nie tylko imponującą technikę gry Dawida; ale do słuchacza dociera także klimat tej solówki: jest ona „gęsta”, a pomimo szybkości – słyszalna bardzo selektywnie.


Coda – czyli co, jak nie browarek?

Fenomenem Zdrowej Wody jest to, że choć muzycy nie bawią się w innowacje, nowatorskie eksperymenty i w awangardowe brzmienia, tylko od lat po prostu solidnie „szyją” blues-rocka – to jednak ich muzyki słucha już kolejne pokolenie fanów. Mógłbym teraz dać jako przykład z autopsji moje własne dzieci, ale nie – pozostanę przy płycie, o której mówimy. Otóż na woodstockowym koncercie, zarejestrowanym dzięki temu krążkowi, pod sceną bawili się przedstawiciele wszystkich pokoleń! Płyta CD to materiał jedynie audio, więc wspomogę się tutaj także zapisem video. Oto „Piwo” – jak najbardziej w wersji z płyty „Zdrowa Woda live – Przystanek Woodstock 2017” (jest to klip prezentujący przedostatni numer z krążka):
https://www.youtube.com/watch?v=P6z04rJ ... o%C5%82aTV

Cóż więcej mam napisać na zakończenie? Po pierwsze: gorąco namawiam do nabycia płyty, którą Wam powyżej przedstawiłem. Warto! Po drugie: przepraszam za moje gadulstwo. Zawsze piszę rozwlekle, to moja wada; no a jeśli piszę o czymś, co zrobiło na mnie wrażenie – wtedy po prostu staję się gadułą.
A ta płyta Zdrowej Wody naprawdę na mnie zrobiła wielkie wrażenie…

Maciej R. Hoffmann

_________________________
CD „Zdrowa Woda live – Przystanek Woodstock 2017” – grupa Zdrowa Woda, rok 2023
Rejestracja koncertu: firma „Złoty Melon”
Wydawca: MTJ
Dystrybutor: SMPB sp. z o.o.

Skład zespołu:
- Marek Modrzejewski – wokal
- Sławek Małecki gitara
- Sławek Jagas – gitara basowa
- Krzysztof Baranowicz – instrumenty klawiszowe, harmonijka ustna
- Dawid Leszczyk - perkusja
Awatar użytkownika
Maciej''Hoffi''
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 50
Rejestracja: września 9, 2015, 8:12 pm
Lokalizacja: Biadki k/Krotoszyna

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 286 gości