W ubiegłym stuleciu potomek włoskich przybyszów do Ameryki Północnej
John Grimaldi przybrał pseudonim
Studebaker John i pod tym szyldem realizuje się jako muzyk. Muszę nazwę artysty podkreślić, ponieważ niektórzy uważają, że Studebaker to nazwisko i piszą John Studebaker. Tak robią osobnicy niezorientowani, przepracowani lub leniwi traktując sprawę powierzchownie bez zbadania prostego zagadnienia. Ale nie o osobliwych osobnikach chciałem napisać.
Studebaker John Grimaldi to artysta rozpoznawalny. To gitarzysta (slide), harmonijkarz i wokalista. Jest rozpoznawalny nie tylko dla tych, którzy wiedzą jak naprawdę się nazywa. Na okładkach płyt prezentuje się w charakterystycznym nakryciu głowy, ale nie jest to beret z antenką, a już na pewno nie jest to beret moherowy. Ale nie o moherowych beretach chciałem napisać.
Słuchając jego płyt wyprodukowanych przed laty w wytwórniach Blind Pig, Evidence Music czy też ostatnich nagranych w Avanti Records nie można mieć wątpliwości, że to ten sam artysta - brzmienie zespołu nie uległo zmianie mimo zmian składu towarzyszących mu The Hawks.
Z bezbłędnym odczytaniem płyty "
Self-Made Man" wyeksploatowany odtwarzacz może mieć problemy. Na płycie jest prawie 79 minut muzyki: 15 nagrań, najkrótsze ma ponad 4 minuty. Po ewentualnym uzdatnieniu odtwarzacza polegającym np. na wyczyszczeniu optyki lub wymianie lasera można się z nią w pełni zapoznać.
Płyta wymaga kilkukrotnego przesłuchania i to nie tylko z powodu obszernej zawartości. Może się nawet nasunąć refleksja, że niektóre z kompozycji mogły być przeznaczone na kolejne wydawnictwo.
Nagrań dokonano na żywo, jest to studyjna rejestracja koncertu grupy. Płyta jest nagrana w trio, z wyraźnym eksponowaniem działań sekcji. Autorem wszystkich kompozycji i producentem płyty jest Studebaker John Grimaldi. Pierwsze dwa nagrania są rozgrzewką; trzeci numer wyraźnie podnosi temperaturę przygotowując słuchacza do dania głównego. Nie brakuje na tej płycie boogie. Szczególnej uwadze polecam utwory od numeru 4. To tytułowy "
Self-Made Man", po którym następują: swingujący "
Fast in the Slow Lane" (swingujący jest również zamykający płytę "
Ride With Me Baby") oraz atrakcyjny i przebojowy "
The Hard Way". Rozkołysać może również "
Where Are You?". Instrumentalne nagranie "
All Aboard (The Streamliner)" polecam chłopcom i dziewczętom lubiącym zabawę kolejką elektryczną - kolejne nagranie "
Hoo Doo You" jest kontynuacją tego odjazdu.
Kompozycję "
Walkin' In The Rain" uważam za pozytywną kontynuację tytułowego nagrania poprzedniej płyty Studebakera "Between Life & Death". To również dobra płyta. Pozostałe, wcześniejsze płyty mogą stać się także obiektami pożądania. Trudniejsza do zdobycia będzie płyta "Born to Win" z 1991 roku. Ale nie o zdobywaniu obiektów pożądania chciałem napisać.
Płyta "Self-Made Man" jest oczywiście do nabycia w dobrych sklepach muzycznych. Problem w tym, że większość takich sklepów znajduje się za oceanem na półkuli północnej. Została wydana w digipacku. Dla mieszkańców Polski kupowanie za granicą płyty w takim opakowaniu jest nieco ryzykowne. Przesyłka wędruje bez szwanku przez morza, oceany, góry, lasy, rzeki i doliny - trafia do IV RP i tutaj pada pod uderzeniem datownika w lokalnym urzędzie pocztowym. Wymiana połamanych plastików opakowania typu digipack często jest niemożliwa ze względu na brak zestawów naprawczych. Ale nie o waleniu datownikiem chciałem napisać.
Uzyskałem informację, że Studebaker John ma wystąpić w tym roku w Czechach na festiwalu Blues Alive, którego elementem są koncerty w Polsce (Chorzów) pod nazwą 'W Kręgu Bluesa / Blues Alive'. Liczę na to, że będziemy mogli zobaczyć i usłyszeć tego artystę zanim przekroczymy granicę naszego kraju. W zeszłym roku w ramach tego festiwalu bardzo dobry koncert odbył się w Chorzowie: wystąpili m.in. Peewee Bluesgang, Johnny Rawls, Smokin' Joe Kubek & Bnois King. Ten festiwal odbywa się w listopadzie. Jeśli Studebaker John nie wystąpi w Chorzowie, to chyba udam się za południową granicę. Będzie listopad, więc wypada wyposażyć pojazd w opony zimowe - prawdopodobna jest kolejna inwestycja w samochód. Ale nie o samochodach miałem napisać. Chociaż... artysta, o którym pisałem nosi samochodowy przydomek.
Chciałem napisać o muzyce z nowej płyty artysty, który występuje jako Studebaker John. Chyba nie za bardzo mi się to udało. Może to wina upałów.