Zgadzam się w całości z opinią Karambola, o wiele lepiej było by rozmawiać o samych nadchodzących koncertach.
Będąc jednak współorganizatorem całego przedsięwzięcia, jest zmuszony do kilku wyjaśnień.
Co do sposobów właściwego obchodzenia Polskiego Dnia Bluesa warto było by się zwrócić do samych inicjatorów i pomysłodawców - czyli PSB - jaka idea im przyświecała. Zainteresowanych odsyłam do lektury na stronie PSB w odpowiedniej zakładce.
Wygląda na to, iż sami organizatorzy koncertów, które mają w nazwie Dzień Bluesa, przezornie nie uźyli w nazwie słowa ,,POLSKI'', aby uniknąć zaczepnych komentarzy. No ale, jak ktoś koniecznie chce komuś coś ……. to i oczami wyobraźni dopatrzy się tego, czego nie ma. Same koncerty jedynie zbiegły się w czasie z naszym świętem i nie były planowane specjalnie pod tę datę. Nie widzę nic złego w tym, że poszczególni organizatorzy (miejsca koncertów) kojarzą ze sobą obie okoliczności.
Nie bardzo rozumiem zaliczenia wykonawców których dotyczy ten wątek do miana ,,leszczy''.
Przedstawię więc o jakich ,,leszczach'' z 3 ligi rozmawiamy.
Mike Onesko - założyciel oraz lider Blindside Blues Band, w ocenie właścicieli wytwórni w osobie Mike Varney'a ze Shrapnel Records i Joe Romagnola z Grooveyeard Records, jest jednym z głównych przedstawicieli gatunku w ofercie tych firm wydawniczych. Dla wielu zainteresowanych, obie nazwy wydawnictw płytowych są wiele znaczące. Warto zapoznać się kto reprezentuje obie wspomniane firmy.
Dla Grooveyeard i Shrapnel nagrywają lub nagrywali, ostatnio oglądani w Polsce: Hundred Seventy Split, Henrik Freischlader, Layla Zoe, Chris Duarte, Eric Gales czy także nie mniej cenieni: Scott Henderson, Michale Landau, Pat Travers, Lance Lopez, Tony Spinner, Vargas Blues Band, Vinnie Moore, Richie Kotzen, Gugun Power Trio, Kamchatka, Wes Jeans i wielu innych. Celowo w tej liście nie wymieniłem
Jay Jesse Johnsona, gdyż ten dość mało znany w Europie muzyk będzie towarzyszył Mike Onesko, jako drugi gitarzysta Blindside Blues Band podczas polskich koncertów.
Określenie Mike Onesko 3-ligowym leszczem, szczególnie w tym gronie wykonawców, wydaje się być daleko posuniętym nadużyciem lub przejawem ignorancji.
Z kolei
Dudley Taft, to dziś nawrócony na bluesową nutę, gitarzysta z czołówki sceny grunge'owej z Seattle. Przeszło 20 letnia współpraca nie tylko jako support i zarazem przyjaźń z takimi zespołami jak Alice in Chains, Soundgarden czy Pearl Jam, też chyba nie kwalifikuje go do miana leszcza. Tym bardziej, iż dziś przez wielu znawców gitarowego rzemiosła (tych zajmujących się tematem zawodowo a nie hobbistycznie), jest zaliczany do grona najciekawszych gitarzystów obecnej sceny gitarowej. A i naleciałości z lat spędzonych w Seattle w zestawieniu z własną (bardzo współczesną) i nie skażoną trendami wyznaczanymi przez skupione wokół wszelkiej maści stowarzyszeń i środowisk bluesowych, obierając własną drogę kariery muzycznej, interpretacją blues-rocka wydaje się bardzo interesujące.
Może to i dla niektórych przykra wiadomość, ale świat blues-rocka nie ograniczył się jedynie do Claptona, Allmanów i Skynyrdów - i dobrze, bo to bogactwo formy i różnorodność powinniśmy jedynie cenić, gdyż dzięki temu każdy może znaleźć to co mu najbardziej odpowiada. Ceniąc tych, co niezaprzeczalnie odznaczyli się w rozwoju ulubionego przez nas gatunku, nie pomijajmy nowych i młodych, bo to oni są dzisiaj motorem napędowym tego co najchętniej słuchamy.To dzięki m.in ich kreatywności blues-rock czy blues nie zostały jeszcze zamknięte w kulturowym skansenie a są ciągle żywym zjawiskiem muzycznym, nieustająco rozwijającym się, mimo iż już tak wiele zostało zagrane. Zamiast utyskiwać i lekceważyć, ceńmy fakt iż młodym w duszy gra na bluesową nutę, bo przyjdzie nam jedynie słuchać starych płyt i Hip-Hopu
W imieniu Mike Onesko, Jay Jesse Johnsona i Dudley Taft zapraszam gorąco na zbliżające się koncerty.