Ojojoj.. posłuchałem tego trochę w jutubach i .. jakieś takie to smętne i bezjajeczne
.
Wiem, ze to taki styl, ale jak bywałem 20 lat temu na koncertach pani Martyny, to był czad i była energia... a teraz to taka prawie poezja śpiewana a'la bieszczadzki lokalny blues
.
Słucham wiekowych bluesmenów i southern rockowców (nieraz starszych od p. Martyny) z USA i kuźwa nie zauważam tej flakowatości, którą ma większość naszych bieszczadbluesowych "gwiazd".. ech..
Na Famie lub Pod Baranami to akurat by pasowało, ale cholera, blues to smutek połączony z napięciem i przedwybuchową energią... a nie ślamazarność i rozterki duchowo-nastrojowe