Okolice Bluesa

Koncert tego zespołu odbędzie się we Wrocławiu dnia 22 października 2012 r. Warto wiedzieć, że jego liderem jest Devon Allman syn Gregga.
A to próbka ich talentu:
http://www.youtube.com/watch?v=5RKhI0vB ... ure=relmfu

No dobra, można powiedzieć, że troszkę ochłonąłem Wrażenia? Wspaniały koncert, kawał dobrej muzy i...niedosyt, że po dwóch godzinach ICH grania ciągle mi było mało. Słuchając utworów z płyty odniosłem wrażenie, że czegoś mi tam brakuje, że może jeszcze nie osłuchana...wszak wszystko układało się w znakomicie dopasowaną całość, ale pomyślałem sobie, że to nurtujące "coś" znajdę na ich koncercie.
Na scenie dwa zestawy perkusyjne, no...może półtora Jak jest dużo "garów" to znak, że będzie wspaniała uczta - tak było i tym razem. Ktoś tam wyżej pytał, czy Devon to leader - wg mnie tam jest 3 leaderów, wspaniale uzupełniających się muzyków Cyril, Devon i Mike. Wspaniałe gitary, zadziorny slide, intrygujący wokal, nevillove bębenki...a ten (!) bas - słuchając popisów Charliego stałem jak wryty. Szaleństwa Yonrico to osobny rozdział. Wulkan energii Nic mną tak nie targa na koncertach jak solo na perkusji, a ten człowiek po prostu przeciągnął mnie po podłodze, ścianach, a na koniec spuścił z sufitu...dojście do siebie trochę mi zajęło Na koniec wspaniały bis i stonesowy Gimme Shelter Bujający i nigdy nie kończący się "Brotherhood" zamknął koncert.

Będę opowiadał wszystkim o Royal Southern i żywię przeogromną nadzieję, że wrócą do nas w przyszłym roku

PS. Frekwencja słaba, Eter miał spory zapas, ale co tam - piątka królewskich zagrała na full, bez oszczędzania.

Jak zwykle:
Wrocław, Ostrów, Gdańsk, Słupsk itp itd
A w durnym Majcherowie koncert sentymentalnej orkiestry Wojska Radzieckiego (na plakatach z czerwoną gwiazdą w tle!)

Kapele super!
Dokładnie też moje gusta!

gratuluję chłopakom talentu i klimaciku..

Ja oceniłem kapelę wedle jutubów i jestem zachwycony.
A jeśli koncert przerasta płytę i jutuba.. no to lepiej nie pójdę, bo jeszcze zawału lub wylewu dostanę..

Maniole Higway, bardzo przepraszam, że po prostu zapomniałam o swoim umieszczonym poście w temacie Royal Southern Brotherhood. Przekonana jednak jestem, że nie ma znaczenia, czy moją opinię o tym zespole poznałbyś dawniej czy też teraz. Dzieckiem chyba trzeba być, by nie rozumieć, że bez Devona Allmana zespół ten nie miałby racji bytu. Pozostali członkowie zespołu działali sobie gdzieś tam w Stanach, zdobywając jakieś tam lokalne nagrody, ale nigdy nie zaistnieli by na międzynarodowej arenie bez syna Grega Allmana. Allman to nazwisko, które wzbudziło zainteresowanie i przyciągnęło fanów. Dlatego uważam, że przez to Devon jest liderem zespołu.

Allman nie Allmen niby jedna literka a robi różnice... tego nazwiska nie można z błędem napisać bo to muzyczna religia

...Ale syn odziedziczył po tacie zapał i talent do muzyki, zawsze to lepiej pójść na koncert Devona niż na wypociny brata Jimiego Hendrixa którego w zeszłym roku bardzo promowały telewizje śniadaniowe ale z góry wiadomo było że tego badziewia nikt nie kupi