I znowu nasza fotoreporterka pokazała najistotniejsze momenty ww. koncertu
W betonowej salce pod olsztyńskim amfiteatrem znowu był komplet (czyli koło 100 osób), bo chociaż duet Tymkoff-Łęczycki to bardzo nowa i nieznana większości formacja, to jednak Bartka ludziska dobrze pamiętają a i rekomendacja Sławka Wierzcholskiego, prowadzącego Bluesowe Dobranocki, zrobiła swoje.
Na początek duże zaskoczenie - rozpoczęli bardzo bluesowo, ale Bartek grał... na gitarze! Grał bardzo rytmicznie, choć nawet i krótkie solo było, ale jednak wolę, gdy używa harmonijki
Potem było już "normalnie". Marek Tymkoff świetnie grał na gitarze i czarował swoim mocnym, fajnie zachrypniętym głosem dobrze wpasowującym się w stylistykę Joe Cockera (Have a Little Faith in Me).
Jednakże, po 3 kawałkach nastąpił zwrot w stronę balladowego rocka i tak już zostało (z małymi wyjątkami) do końca. Repertuar układał zapewne Marek Tymkoff i jego preferencje były tu najistotniejsze. Tytuły takie jak "Summer in the City" czy "Change the World" oddają ducha sprawy. Panowie porwali się także na "Whipping Post" Allmanów i tu wokalnie, powiedzmy, bez sukcesów, ale za to druga część rozbudowana w instrumentalny dialog bardzo ciekawa a Bartek popisowo pociągnął całość na wysokie poziomy.
Niestety, generalnie bluesowego objawienia na naszej scenie nie było. Ciekawy eksperyment, pokazujący, że Bartek Łęczycki wszystko zagra i że ciągle się rozwija. I dlatego warto było to zobaczyć i usłyszeć.
Aha, był jeszcze bis (bluesowe szlagiery: Caldonia, Sweet Home ) ze Sławkiem Wierzcholskim, a potem jeszcze super-bis: tym razem Sławek Wierzcholski spełnił swoje marzenie życia, czyli zagrał bluesa na gitarze. I właściwie to nie wiem, czy to był bis jego czy głównych bohaterów wieczoru