autor: figo fago » listopada 17, 2010, 8:56 am
muzycznie, było pięknie...
Ci którzy znaja Marcina z jego "elektrycznego" wcielenia, wiedzą, że ma mocne uderzenie, wypracowane, wychodzące spod palców bardzo dobre brzmienie.
Jeżeli chodzi o jego wcielenie solowe, pól-akustyczne, to inna bajka - to jak malowanie akwarelami, cała paleta barw, coś ze sobą się zlewa, ale wszystko pod kontrolą - powstają nowe piękne kolory...
Solowy koncert Marcina to "wycieczki" w kierunku bluesa, jazzu, funky, rocka - mieszanka bardzo wysmakowana...
bardzo polecam!
"...w życiu piękne są tylko chwile..."