Okolice Bluesa

bilety w sprzedaży od poniedziałku

Howdy!!! Szykuje się southern-Mikołaj

Chciało się na LS do Berlina,to teraz tym bardziej na koncert MH do Wawy!Nareszcie!

To juz jutro

I pewnie niestety znowu bedzie wstyd bo malo ludzi...
Ale wierni poludniowcy nie zawioda!

*woytek

REBEL TO REBEL

Nie moge sie doczekac Fall Of Peacemakers...

A jakby sie komus wydawalo, ze Molly Hatchet to jakis tam zespolik...

Za Wiki...

'Based in Jacksonville, Fla., Molly Hatchet shared influences and inspiration with the most well-known act in the Southern rock genre, Lynyrd Skynyrd as well as another up-and-coming Southern rock act, .38 Special whose singer was Donnie Van Zant, the brother of late Lynyrd Skynyrd lead vocalist, Ronnie Van Zant. .38 Special enjoyed influential connections in the music industry, referring Molly Hatchet to manager Pat Armstrong. His interest in Molly Hatchet led to a recording contract with Epic Records, bringing in Tom Werman as a producer. Werman had already worked with acts such as Cheap Trick, Stranger and Ted Nugent. Ronnie Van Zant was slated to produce Molly Hatchet's first album, having helped write arrangements and directing rehearsals prior to his fatal airplane crash. Molly Hatchet cut their first demos in Lynyrd Skynyrd's 8-track recording studio using their equipment.

Prior to the band's signing with Epic Records, they often toured the Florida roadhouse and bar circuit. Dave Hlubek was the band's vocalist prior to Danny Joe Brown, and wrote and co-produced many of the band's songs. Hlubek has stated that the demise of Lynyrd Skynyrd – who were at the height of their success – opened the door for Molly Hatchet.[citation needed]

The result of the teaming of Tom Werman, a producer known for working with straight hard-rock acts, with a Southern-influenced band led to a new development in the Southern rock genre. Combining boogie, blues and hard rock, Molly Hatchet's sound was differentiated from more country-influenced acts such as Outlaws. Like the area's other Southern rock acts, their music typically expressed the values and hopes (and excesses) of 1970s-era young adults in a Southern metropolitan area like Jacksonville.

The band recorded and released its first album, Molly Hatchet in 1978, followed by Flirtin' with Disaster in 1979. Molly Hatchet proceeded to tour behind the record building a larger fan base. Danny Joe Brown, whose gruff voice and tough yet amicable persona had defined the act to that point, left the band at the end of the 1970s only to return a number of years later.'

wrocilem...

... po prostu.

Smiem twierdzic, ze takiego wykonu Free Bird nie slyszalem nawet z rak samych Skynyrd w Berlinie w lutym...

Byly stare dobre hity: Bounty Hunter, Gator Country, Fall of Peacemakers (szkoda, ze okrojona wersja); Beatin' The Odds; Dreams I'll Never See (cover ABB z pierwszej plyty);Flirtin' With Disaster i kilka kawalkow z tegorocznej plyty 'Justice'...

No i byl tez -niestety-wstyd.

Bylo nas tam zalwedwie niewiele ponad setka. .
Gdzie sa ci wszyscy utyskujacy, ze gwiazdy naszej muzyki omijaja Polske? Niby gdzie Ci wszyscy zakochani w Poludniu???
Mozna rozmawiac o gustach, ze MC to niekoniecznie to. Sam nie jestem ich jakims wielkim fanem. Ale to po prostu swietny koncertowy band...

Wstyd byl gdy przyjechalo Liquid Groove Mojo, gdy przybyla Dana Fuchs, czy Gov't Mule gral do pustawej Stodoly czy Hali Gdynia... I nic sie nie zmienilo.

Powtorze... Zapomnijcie zespolach formatu ABB czy Skynyrd w Polsce...

Dzieki Ci Tangerine i Marcinie za ten mikolajkowy koncert.

Stokroc dzieki dzieki.
Mimo sciany decybeli ja po prostu odlecialem, co nie udalo mi sie niestety w lutym w Berlinie.

O support'ujacych Braciach nawet nie wspominam, bo... nawet mi sie nie chce pisac. Absolutnie nic ciekawego.

pozdrawiam
*woytek

PS pozdrawiam szczegolnie wszystkich, ktorzy zjawili sie w Progresji

No cóż cieszę się, że koncert się udał Mnie niestety zatrzymały w Opolu sprawy zawodowe. Gdyby to było w weekend...arrghh

Co się tyczy frekwencji na koncertach, to powoli zaczynam rozumieć frustrację Freebirda, wyrażaną w jego ostatnich postach na forum. To samo było na koncercie Devona Allmana w Domecku pod Opolem. Ileż tam znanych mi osób zapowiadało swoją obecność (stąd i nie stąd) Skończyło się na jakichś 120 - 130 osobach. Na szczęście ci, którzy się stawili zgotowali Devonowi i jego ekipie bardzo gorące, wręcz zaskakujące dla nich przyjęcie

Co z tego, że zaczynają przyjeżdżać do nas wartościowi artyści, skoro nie ma komu ich oglądać. Przy takim zainteresowaniu publiczności, faktycznie możemy zapomnieć o wizytach gwiazd większego formatu typu ABB czy LS.

Posypując łeb popiołem, pozdrawiam tych, którzy byli na warszawskim koncercie Molly Hatchet

Myślę,że " w porywach" było 120 osób. Czyli norma,czyli tradycyjna żenada.Po prostu,jako społeczeństwo nie interesujemy się muzyką rockową.A amerykański rock, to już w ogóle pełna egzotyka
Molly Hatchet oczywiście świetni.Niestety większą część ich występu spędziłem chodząc po sali i szukając miejsca gdzi usłyszłbym w miarę dobrze,co grają gitarzyści.No, niestety, nie udało się.Generalnie ściana dżwięku z dominującą perkusją.Jedynie pod koniec koncertu parę razy przebiły się duety gitarzystów.Freebird,rzeczywiście super,chociaz znów z racji na akustykę nie jestem w stanie porównać solówki Ingrama z tym, co kiedyś grał Allen Collins.
Ogólnie ,pomimo akustyki , bardzo dobry koncert. Co do Braci, pełna zgoda.Widziałem ich drugi raz w życiu i jakoś ta muzyka przelatuje obok,pomimo potężnego brzmienia.