Marek i ja dotrzymaliśmy słowa. Byliśmy... Warto było
Hard Times zagrali w składzie nieco innym niż dotąd: zamiast drugiej gitary był kontrabas "obsługiwany" znakomicie przez Piotra Górkę. Drugi Piotr - Grząślewicz - na gitarze. No i Łukasz Wiśniewski - jak sam określił - "na mikrofonie", używając głosu, harmonijki i drumli. Standardy bluesowe - i nie tylko - w ich wykonaniu były majstersztykiem interpretacji. "St. James Infirmery" i "Crawlin' King Snake" dosłownie wgniotły publiczność w krzesła...
Wiśnia nie byłby sobą, gdyby nie wprowadził elementu zabawy - tym razem użył różnych tematów muzycznych wplatając je w solówki, a właściwie w duety z Piotrem Grząślewiczem: był temat z serialu "Czterej pancerni i pies", był riff ze "Smoke on the water", było "Dla Elizy" - i to wszystko w jednym numerze! Na koniec "zbezcześcił" Beatlesów interpretując z jajem "Can't buy me love"
Bardzo podobały się też solówki Piotrów, kolejno na gitarze (mimo zrywających się strun) i kontrabasie (tego nie było w planie, publika wymusiła
).
Znakomity był to koncert - świetna muzyka, zaskakujące interpretacje i klimat niepowtarzalny...
Dzięki Łukaszu, Piotrze i Piotrze