Andrzej Wysakowski 1963-2005
Byl niezwykłym chłopakiem grającym na gitarze
----> wyznawcą prawdziwego old school Rhythm and Blues'a.
Oryginał czyli autentyk.
Jego dziwny talent był obiektem skrzętnie skrywanej zazdrości innych gitarzystów, często mu niby-bliskich.
Grywał surowo-chropowato-niedokładnie ale diabelnie romantycznie? Bardzo "Hendirx'owo na żywo" ale bez kalki.
Czasami dla niewtajemniczonych zbyt? prosto, śmiesznie, korzennie jak Muddy W. ale tylko z połowy lat 60-tych
.
Brzmiał tak jak powinno to brzmieć i zdumiewającym było to,
że potrafił wydobyć to z egzotycznego 'starego' telecastera (ha!)
... bo grał nie swoimi pięknymi palcami tylko Sercem !
Co do gdybania to Gdyby w roku 1985/1986 przyjął propozycję Martyny Jakubowicz (for him too soft blues and too many country music
)
to dzisiaj... byłby wśród nas - póki co ----> Żywych.
Inne miejsca, inni ludzie ! Nie pogubiłby Siebie i talentu
...Back in the saloon my tears mix and mildew with my drink...
...Brothers sell me, and don't worry about lookin at the score."[/i]